piątek, 31 stycznia 2014

Kochankowie samotności rozdział 4

Kolejny rozdział opowiadania.
Mam nadzieję, że się spodoba. Nie betowany, także sorka za błędy.
Komentarze mile widziane.
A.

Około godziny 7:30 zaspany Luis przygotowywał w kuchni swojego przyjaciela kawę, przy okazji próbując go obudzić. Za półtorej godziny mieli być w pracy, a blondyn ani ruszył się ze swojego łóżka. Dopiero kiedy podszedł do niego i szepnął
-Na pewno Charlie będzie zawiedziony, jak nie będzie Cię dzisiaj w pracy -odpowiedział mu złowieszczy pomruk
-Ty chamie.... przebrzydły...
-Chamem przebrzydłym to będzie Sami, jak cię dorwie, ciekawe od kogo się dowie, że zrobiłeś sobie wolny dzień.
-Ja cie zabije Petterson. -zagrzmiał, spadając z łóżka -Ałłł.... boli...-poskarżył się jak dziecko, na co szatyn wybuchnął głośnym rechotem.
-Wstawaj śpiąca królewno, chciałbym otworzyć kawiarnię na czas...
-Coraz lepiej nam idzie, nie?
-No... to dzięki niemu, wiesz? Zrobił nam naprawdę świetną reklamę. Dawno nie było tylu klientów i utargu, nie wspominając już o napiwkach. -Umów się z nim... -dodał po chwili...
-Jasne... co mam podejść i walnąć hej, podobasz mi się, umówisz się ze mną? a może oddam wszystko by być w twych ramionach? Weź Luis mnie nie rozwalaj, to nie takie łatwe..
-Łatwiejsze niż myślisz. A teraz masz 10 minut by się umyć a ja robię śniadanie.
Felix wyszedł  spod prysznica, rozmyślając o pewnej sprawie.
-Luis... co tak ładnie pachnie?
-omlet. Pamiętasz, jak mama nam go robiła?
-Tak... jej śniadania były najlepsze... -usiadł przy stole, wycierając swoje blond loki. -Słuchaj... zastanawiałem się nad pewnymi zmianami w kawiarni... co byś powiedział, na dostosowanie jej do zwierząt? Wiesz, w całym mieście nikt jeszcze tego nie zrobił...
-Nie wiem Felix, trzeba by porozmawiać z Samanthą, zrobie to, jak wrócę do domu ok?
-Jasne... Luis... jeśli chcesz spotykać się z Davisem... to wiesz, że nie mam nic przeciwko, nie?
-Głuptas... -uśmiechnął się jego przyjaciel.

Dwa tygodnie, były dla Darrena najgorszymi w jego życiu. Pierwsze 7 dni wkurzał się na Luisa, którego nie było w jego życiu, przynajmniej fizycznie, warczał na wszystkich dookoła i się upijał. Kolejne dni bawił się w klubach i uprawiał seks z nowo poznanymi chłopakami. To pomagało, jednak tylko na jakiś czas.
Tak naprawdę mężczyzna bardzo cierpiał po stracie partnera, Zagłuszanie bólu nie pomagało na dłuższą metę, a każdy nowy partner na jedną noc, pogłębiał rozpacz, którą zapijał alkoholem.Oczywiście to wszystko była wina Pattersona.
W pracy miał dużo na głowie, wracał do domu zły, nie mając pojęcia co mógłby zrobić, by się wyładować, pił.


Po kolejnym wieczorze spędzonym w klubie, upity do nieprzyzwoitości wpadł na jego zdaniem, świetny pomysł. Taksówka podjechała pod piękną wille, a on wytoczył się z niej i po kilku chwilach był już na wycieraczce. Zadzwonił, nie musiał długo czekać na reakcję, drzwi otworzyły się i stanął w nich Luis.
Był wstrząśnięty, co Darren u niego robił? Przecież kazał mu się wynosić, nie chciał go znać, to co u licha u odbiło? Serce ściskało mu się na samą myśl, właściwie podejrzenie, że blondyn za dużo wypił.
-Co tu robisz?
-W...puść.. mnie... idioto... -jego ciało samo zadecydowało... mężczyzna zatoczył się, ale wszedł bez pomocy
-Jesteś pijany...
-To przez ciebie... cioto...to ...ty mnie...zostawiłeś... i puściłeś się...
-Zamknij się Darren! Mów po co tu jesteś, albo spieprzaj!
-Stul mordę! Teraz..to ja mówię! Zostawiłeś mnie, zdradziłeś a teraz każesz mi wyjść! Powinienem ci tą twoją buźkę obić... -coraz bardziej przestraszony chłopak cofnął się gwałtownie
-Wyjdź stąd.. -powiedział cicho
-Ja nigdzie nie idę! Najpierw powinieneś zapłacić za to co mi zrobiłeś, jak spieprzyłeś moje życie, szmato! -nie poczuł nawet policzkowania, ani mu się śniło wyjść. Musiał dać nauczkę swojemu eks.
-Ty mała zdziro, dobrze ci było, jak dawałeś mu dupy? Może lepiej, niż jak ja cie posuwałem? Powinieneś był grzecznie... czekać na mnie zawsze, robić co ci każę! A nie buntować się! Miałem prawo do tego, bo byłeś moją własnością!
-Nigdy nią nie byłem! -krzyknął Luis. -Wynoś się stąd albo zadzwonię po policję! -dodał nadal podniesionym głosem. Widząc, że mężczyzna zaparł się i nadal stał z rękami zaplecionymi na piersi, umknął po telefon i zadzwonił do Paula.
W tym samym czasie znudzony Carter postanowił uprzykrzyć swojemu byłemu kochankowi życie i humor, dlatego nadal stał w salonie, zastanawiając się, jak jeszcze mógłby mu zrobić na złość.
W końcu Petterson wrócił do niego i warknął
-Zaraz przyjedzie po ciebie twój brat. Znikasz stąd i nie chcę cię więcej widzieć, rozumiesz? -Wypchnał mężczyznę za próg i zamknął drzwi.Pod Darrenem ugięły się nogi, usiadł na wycieraczce z miną obrażonego chłopca. Nie trwało to jednak długo, ponieważ nagła wściekłość jaka w niego wstąpiła, pokierowała go do samochodu zaparkowanego na podjeździe. Kamieniem wybił szybę a prętem, który leżał przy garażu zaczął uderzać z wielką siłą. Luis słysząc odgłosy gniecionej blachy i wybijanych szyb, wybiegł z domu, widząc swojego byłego, w niecodziennym akcie zemsty, zamarł.
-Co Ty robisz kretynie?-łzy płynęły po twarzy szatyna,
-Nie zbliżaj się dziwko!
-dzwonie po policję.-.pobiegł po telefon i wybrał numer, na szczęście w porę pojawił się Paul. Udało mu się okiełznać pijanego brata, obiecał, że następnego dnia zadzwoni, żeby porozmawiać. Petterson jednak go zatrzymał.
-Nigdzie nie jedziecie... dzwonię po policję... -warknął wyraźnie zdenerwowany. -Pilnuj go! -wykręcił numer i po chwili tłumaczył oficerowi dyżurnemu, co się stało.
-Za chwilę przyjadą...
-Czy to koniecznie? Jesteś pewien?
-Rozpieprzył samochód mojej siostrze! Nie będę się już z nim cackał! -wycedził przez zęby. -przegiął!
Kiedy przyjechała policja, zdenerwowany mężczyzna zaczął opowiadać co się stało.
-Wtargnięcie do domu, uszkodzenie mienia, będąc pod wpływem alkoholu, naruszenie godności osobistej... no kolego, szykuje się sąd...
-Panie aspirancie... jak to sąd?
-Tak, sędzia wyznacza karę, ewentualnie więzienie, w zależności od szkodliwości społecznej. Cóż, jutro czeka pana brata przesłuchanie... lepiej żeby wytrzeźwiał...
-Ja... nigdzie nie pójdę...
-Zamknij się Darren!-warknął jego brat -Już dość kłopotów narobiłeś.
-Dobrze... teraz sporządzimy protokół...
Po 20 minutach Patterson wrócił do domu, ze smutkiem ale i satysfakcją, że Darren dostał wezwanie na przesłuchanie następnego dnia. Postanowił iść do siostry, kiedy usłyszał jej wołanie.
-Idę Sami...-po kilku sekundach był już na górze, obok niej w pokoju.
-Kto to był?
-Ten debil, Darren... upił się...
-Coś ci zrobił?
-Powiedział coś bardzo przykrego... powyzywał... rozwalił Twoje auto... policja wezwała go jutro na przesłuchanie. Mam nadzieję, że dostanie karę! -nic już więcej nie powiedział, po chwili całując siostrę w policzek wyszedł. Bardzo przeżył to spotkanie, widząc Cartera w takim stanie nie potrafił być obojętny. Złość targała nim na lewo i prawo, na zmianę ze smutkiem. Nie rozumiał, jak to się stało, że mężczyzna zrobił z siebie kogoś takiego. Nigdy, odkąd się znali, po alkoholu nie zachowywał się agresywnie, nie aż tak. Nigdy go nie uderzył ani nie krzyczał. Nigdy też nie upijał się do momentu utraty kontroli nad sobą. Słowa wypowiedziane przez byłego bolały dużo bardziej niż te, kiedy został wyrzucony z mieszkania, bo w końcu dowiedział się co chłopak o nim myślał podczas ich związku. Luis zdawał sobie sprawę, że był naiwny, ale żeby aż tak się pomylić co do człowieka?
Zasnął bardzo niespokojnym snem, mając nadzieję, na lepsze myśli nadchodzącego ranka.

W południe Darrena obudził wściekły Paul.
-Nie masz przyjaciół idioto, że Twój brat musi Ci ratować dupę?
-O czym Ty? -dopiero teraz dotarło do niego, co stało się poprzedniego wieczoru.
-Na prawdę mam Ci przypominać? Dzisiaj musisz się stawić na komendzie, więc wstawaj i ruszaj dupsko! Ja idę do pracy. Ciesz się, że dałem Ci wolne...
-Dzięki bracie...
-Odwal się! Wstyd mi za Ciebie, jak jeszcze nigdy. Zachowałeś się jak śmieć. Znowu.-nie powiedział nic więcej, tylko wyszedł zdenerwowany, trzaskając drzwiami tak, by Darrena zabolała głowa.

Felix przyszedł zaspany do pracy, mając nadzieje, że nie będzie tym razem za dużo gości. Całą noc miał koszmary, które powracały na nowo, jak tylko zamknął oczy. Już od progu zobaczył przyjaciela gawędzącego z aktorem.
-po cholerę on tu znowu jest? -zapytał w myślach sam siebie, nie dając niczego po sobie poznać. Uśmiechnął się do obu mówiąc krótkie cześć i zniknął na zapleczu. Przebrał się,związał swoje włosy i wyszedł z przyklejonym uśmiechem. Nie czuł się dobrze w opiętych szarych rurkach, ale nie miał innych spodni do ubrania, oprócz takich w kolorze czerwonym. W pracy wolał nosić stonowane ciuchy. Jego ramiona okrywał kremowo-różowawy sweter sięgający mu do ud a buty sięgały do połowy łydki. Biała koszula oraz czarna kamizelka, którą nosił w kawiarni, idealnie pasowała do dzisiejszego ubrania.
-Miło cię widzieć Charlie.- Mężczyzna ubrany był jak zwykle dobrze. Miał na sobie ciemne dżinsy i zwykły szary T-shirt, z nadrukiem. Na ramionach miał czarną skórzaną kurtkę. Włosy niedbale ułożone, dodawały zadziorności.
-Ciebie również. -zapatrzył się na niego. -Ciężka noc? Kochanek ci spać nie dał? -mrugnął do niego. Felix prychnął niezadowolony
-No chyba nie... miałem koszmary... -powiedział ponuro. -Nie mam kochanka... nie potrzebuję nikogo takiego -skłamał, zaczynał się irytować jeszcze bardziej.
-Zrobisz mi kawy? Twoja jest najlepsza. -Davis nadal się z nim droczył, choć tutaj miał rację. Kawa jaką serwował była najlepsza, jaką do tej pory pił. Kelner zaczął przygotowywać napój a Luis wrócił do rozmowy z nim.
-Kiedy kończysz pracę nad filmem?
-Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu, trochę już jestem zmęczony.
-No ale znajdujesz czas, na przychodzenie tu i spotykanie się z Luisem... -wtrącił się, podając kawę. Przyjaciel spojrzał na niego lekko zdziwiony.
-To prawda-odparł Davis, -mam czas... ale to nie znaczy, że nie pracuję ciężko... a właśnie odnośnie spotkań..
-No właśnie chciałem Cię zapytać o to, kiedy możemy gdzieś wyjść. -Spojrzał niepewnie na nich obu po czym uśmiechnął się delikatnie.
-Nie wiem jeszcze, ale napiszę Ci smsa ok?
-Jasne. Dzięki za zrobienie kawy Feli... -Upił łyk.
-Feli? Nie mów tak do mnie... -żachnął się dumnie chłopak
-A co? Lepiej Fel? Dobrze, może być Fel... -odparł rozbawiony. Delektował się swoją kawą, siedząc przy ladzie, podczas kiedy pierwsi klienci zaczęli się pojawiać. Obaj mężczyźni zaczęli ich obsługiwać, jednak co jakiś czas zerkając na Charliego. W końcu Petterson podszedł do niego, by załatwić tę sprawę.
-Możemy iść na chwilę na zaplecze? Musimy porozmawiać.
-Jasne. -wyszli, starając się, by nikt ich nie zauważył.
-Co się stało?
-Słuchaj... ja i mój partner się rozstaliśmy, ja ... jeszcze nie jestem gotowy na nic nowego. Chcę, żebyś był świadomy tego, że nie może nas nic połączyć...ja kocham Darrena. Przykro mi...
-Spokojnie... ja nie chcę niczego więcej, nie martw się. Nie podobasz mi się w ten sposób, bez urazy. Po prostu chce się przyjaźnić. -Uśmiechnął się
-To dobrze. Wole być szczery.
-Nie ma sprawy.. ja będę powoli się zbierać. Trzymaj się, muszę wracać do pracy. -Skierowali się do głównej sali kawiarni i mężczyzna wyszedł, wcześniej żegnając się z drugim kelnerem.
Luis rozejrzał się po przytulnym pomieszczeniu, przy stolikach siedzieli ludzie, zajęci swoimi sprawami. Niektórzy rozmawiali ze sobą, inni czytali książki a jeszcze inni pałaszowali z radością ciasto i pili kawę lub herbatę. Oczami wyobraźni widział już nowe półki przymocowane na ścianie, nad głowami ludzi, tak by zwierzaki mogły sobie spokojnie odpoczywać, kiedy oni zajadali się przysmakami. Sala, podzielona na dwie części, dla psów i kotów, żeby nie ryzykować spięć między nimi, karty z jedzeniem dla zwierzaków, wszystko to zapowiadało się ciekawie. Coś mu mówiło, że przyciągnie to klientów i zrobi kafejkę jeszcze bardziej przytulną, niż do tej pory. Ciemno pomarańczowe ściany idealnie nadawały ten specyficzny klimat a jeszcze kot leżący ze zwisającą łapką, sprawi, że będzie tu jeszcze lepiej.
To był jego drugi dom, chciał by i ludzie czuli się właśnie tak, przychodząc do Cudów i innych słodkości. Z zamyślenia wyrwał go przyjaciel
-Coś się stało?
-Nic, myślę tylko, jak to by było, gdyby przystosować tę kawiarnię dla zwierzaków...
-A właśnie, rozmawiałeś o tym z Samanthą?-zapytał z nadzieją, że się zgodziła
-Nie,jeszcze nie, nie miałem kiedy szczerze mówiąc. Kiedy wróciłem z pracy, byłem bardzo zmęczony, a wieczorem -zawiesił na chwilę głos -wieczorem ten debil się najebał i przylazł do mnie.
-Darren? Co zrobił?
-Zwyzywał mnie, przy okazji uszkadzając Sami auto. Zadzwoniłem do jego brata i po policję, z tego co wiem, grozi mu proces i grzywna... może nawet pudło. Dobrze mu tak!
-Wow, tego to się nawet po nim nie spodziewałem. Schrzanił po całości.
-Ta, oby zszedł mi z drogi, mam już go dość. Za jeden głupi błąd, tak cholernie się mści.
-Dobrze myślisz. Mogę Cię jeszcze zapytać, co takiego robiłeś z Charliem na zapleczu?
-Nic takiego, powiedziałem mu, że nie chcę związku. -spojrzał na przyjaciela badawczo. -Nie masz się czym martwić. -odszedł do następnego klienta z uśmiechem na ustach. Felix stał jeszcze przez moment, otrząsając się z dziwnego uczucia. Nie mógł uwierzyć, że Darren tak się zachował, ani że Luis naprawdę tak szybko porozmawiał z Davisem, nic to nie miało zmienić, jednak nagłe wyrzuty sumienia, które się pojawiły, były nieznośne. Nie tylko z powodu tego, że nie do końca był przekonany, że przyjaciel nie chciał związku z Charliem, ale i tego, że odciął się od niego i rodziny, nie mówiąc nawet gdzie mieszka ani nie kontaktując się z babcią ani mamą mężczyzny. Czuł, że czas to zmienić.

Ten dzień dla Darrena nie wyglądał najlepiej. Nie dość, że wysłuchał długiego wykładu od brata, na temat jego zachowania, będąc na potężnym kacu, to jeszcze musiał stawić się na policji, a to już było dla niego za dużo. Był bardzo zły na siebie za zniszczenie tego samochodu, ale również na byłego partnera, że wpadł na idiotyczny, jego zdaniem, pomysł wzywania mundurowych.
Około godziny 16 stawił się na komendzie, żeby złożyć wyjaśnienia. Mężczyzna, który przyjął go i zaprowadził do jakiegoś innego faceta, nie patrzył na niego przychylnie. Carter skłonny był do ugody, nawet jeśli miałby stanąć w sądzie. Miał nadzieję, że to wszystko skończy się szybko i w miarę po cichu.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Było małe, jednak domyślał się, że nie był to typowy pokój przesłuchań, brak lustra weneckiego, czy dużego stołu, zapowiadało prawie zwykłą rozmowę. Nagle, bardzo zamaszystym krokiem do pokoju, wszedł człowiek w średnim wieku, z wąsem i lekką nadwagą. Okulary na  jego nosie były okrągłe, a włosy koloru jasno brązowego z siwymi elementami. Nie wyglądał na zbyt surowego, aczkolwiek czasami pozory mylą.
-Witam, nazywam się Carlos Philipson. Wezwaliśmy Pana tutaj, do wyjaśnienia sprawy wczorajszego incydentu. Nagabywał pan byłego kochanka, będąc pod wpływem alkoholu i pogniótł, ładnie mówiąc samochód siostry pana Pettersona.
-Tak, przyznaję się do winy. -powiedział stanowczo
-Cieszę się, jednak nie obejdzie się bez sądu. O terminie rozprawy poinformują pana listownie. Proszę potwierdzić swoje zeznania na kartce. - policjant bardzo chciał skończyć tę rozmowę. Miał bowiem ciekawsze rzeczy do roboty, takie jak jedzenie pączków, czy picie kawy. Kiedy wszystko zostało załatwione, Carter wyszedł, w nie najlepszym nastroju. Miał nadzieję, że wyrok będzie łagodny i nie zaważy zbytnio na jego życiu.
Powrót do domu dłużył mu się bardzo, siedział w samochodzie, czekając na rozładowanie korka, nie miał gdzie się śpieszyć. Zastanawiał się, czy nie zadzwonić do siostry swojego eks, mimo tego, co między nim a Luisem się stało, bardzo lubił dziewczynę, nie chciał zniszczyć jej własności. Cały ten jego wybuch był niepotrzebny, nie ze względu na konsekwencje, ale na jego własny honor. Pokazał się z bardzo złej strony, nie ważne czy wcześniej miał racje czy nie, teraz jego argumenty traciły wartość, właśnie z powodu popełnionego błędu. Nie znosił właśnie tej części swojego porywczego charakteru, który w połączeniu z alkoholem był bardzo niebezpieczny. Trochę zrozumiał jednak sytuacje Luisa, mimo że nie bardzo miał na to ochotę. Po pijanemu robiło się różne dziwne rzeczy, nie mając nawet ich w zamiarze. Nie zmaże to win żadnego z nich, jednak Carter poczuł się przez chwilę w skórze byłego kochanka. Może za ostro zareagował? Z drugiej strony zdrada nie była zniszczeniem czegoś materialnego, co da się odkupić, wymienić czy naprawić. Zaufanie raz stracone, jest niemożliwe do odzyskania, przynajmniej w systemie wartości mężczyzny. Kiedyś obiecał sobie, że nie wybaczy nikomu zdrady i tym razem nie miał zamiaru. Mógł tylko zrozumieć, że alkohol zamroczył szatyna.
W końcu dojechał do domu, po kilku godzinach, będąc już bardzo poirytowanym. Dodatkowo znów nie miał ani obiadu, ani czystych naczyń. W kuchni ponownie zrobił się wielki bałagan a pranie piętrzyło się w łazience. Miał już tego dość, a jednak cały czas nie potrafił wypracować żadnego systemu sprzątania i gotowania, kolejny raz przeklinając tamtą pamiętną noc jego byłego partnera. Jakby tego było mało, dochodziła jeszcze sprawa z procesem. Musiał sie komuś wygadać. Wziął telefon do ręki i wykręcił numer swojej kuzynki
-Paula, siema kuzyna, co tam?
-A spoko... co jest?
-Zrobiłem coś głupiego... -zaczął. Po dobrych 5 minutach wywnętrzania się kobiecie, zamilkł, czekając na jej osąd.
-Ty kretynie! -skwitowała go. -Darren, zrobiłeś najgłupszą rzecz, jaką w życiu słyszałam. Nie dość, że odstrzeliłeś Luisa, to teraz popełniasz taki sam błąd jak on! Ja na Twoim miejscu od razu biegła bym z pięknym bukietem kwiatów i najdroższych czekoladek, jakie są by przeprosić i jego i tą Samanthę, za zniszczenie jej auta. Co Ci w ogóle przyszło do głowy, pijaczyno jeden? Kiedy masz ten proces?
-Nie wiem jeszcze. -przyznał się. - Nie mam pojęcia co teraz.
-Słuchaj mnie Carter! Wiem, że nie radzisz sobie z odejściem Luisa, ale powinieneś zacząć jakoś żyć nie robiąc takich głupot, albo próbować go odzyskać. Zastanów się nad swoim postępowaniem, oraz nad tym, jak go traktowałeś, jeśli chcesz by wrócił, musisz się zmienić.
-Nie chcę go w życiu... po prostu jest mi głupio, bo Paul się wścieka, Samantha mnie nie znosi już...
-Pewnie i tak Cię nie znosiła, kretynie. -zaćwierkała Paula
-Dzięki. -mruknął.
-Taka prawda. -westchnęła-słuchaj, na pewno musisz odkupić im samochód, nie ważne czy go naprawią i jaką karę dostaniesz... lub jakoś zadośćuczynić. Luisowi też nagadałeś, więc należą mu się przeprosiny. Tego nie ominiesz, jeśli jesteś człowiekiem honorowym. Nie ważne, jakie między wami są relację, nie pal za sobą mostów. Nie musicie się spotykać, ani całować. Ale wypadało by rozstać się z klasą. Dlatego za kilka dni pójdziesz z kwiatkami i przeprosisz...
-Taa... pewnie masz rację, chociaż przepraszać nie będę, nie jego.
-Dobra, to rób co chcesz, ja kończę bo zaraz się umówiłam. Narka i zanim zrobisz coś głupiego, zadzwoń, żebym mogła Ci to wybić z głowy.
-Jasne, miłego spotkania. -odłożył słuchawkę. Postanowił zastanowić się nad słowami tej mądrej kobiety, która zawsze miała racje. Nienawidził tego, jednak nie mógł jej odmówić najlepszego antydepresantu na świecie. Jej rady były konkretne i bardzo skuteczne, potrafiła dawać kopniaka, kiedy tego potrzebował i przytulić kiedy tego nie potrzebował.

5 komentarzy:

  1. ,,a może oddam wszystko by być w twych ramionach?” – ten tekst Feliksa mnie rozbawił, bo wyobraziłam sobie minę aktora jak wyjeżdża z czymś takim.
    ,, W pracy miał dużo roboty’’ – to tak jakbyś powiedziała- szeptał cicho, podobnie - ,, Zadzwonił dzwonkiem.”
    Trochę zbyt mało opisałaś problemy życiowe Darrena, ja bym chętnie poczytała jak zdycha z głodu w brudzie i smrodzie, który sam wyprodukowal.
    ,, upity do nieprzyzwoitości” – skoro był aż tak pijany, nie był zdolny do żadnej akcji.
    ,, -stul mordę!” , ,, -wyjdź stąd..” – tu masz zdania zaczęte od malej litery. Jest ich w tekście więcej.
    ,, nie musiał na to długo czekać, z resztą wypchnął do za drzwi a Darren siedział na wycieraczce, czekając na Paula.” – zdanie całkowicie po chińsku.
    ,, Po 20 minutach wrócił do domu, ze smutkiem ale i satysfakcją, że Darren dostał wezwanie na przesłuchanie następnego dnia.” – tu masz zdanie, w którym nie wiadomo o kogo chodzi.
    ,, Złość targała nim na lewo i prawo, na zmianę ze smutkiem.” – to zdanie zamiast mnie zasmucić rozbawiło mnie do łez. Wiesz, taka Złość, targająca biednym chłopakiem, raz w prawo raz w lewo i potrząsająca nim jak kukiełką. A masz ty niedobry! W dodatku Smutek co chwilę wyrywa go z jej łapek i też daje kopa. Bawią się nim niczym lalką, od mamusi w ucho, od tatusia w tyłek. – Nie gniewaj się, mam chorą wyobraźnię. Parodiuje wszystko wokół mnie.
    Nie mam pojęcia jak ty chcesz połączyć Luisa i Darrena. Nie znoszę tego gnoja z przerostem ego i jego samczych zapędów. Należy mu się solidna nauczka. Luis ty naiwniaku! Co ty widziałeś w takim kretynie?!
    Podoba mi się kuzynka Darrena, rozsądna z niej istota. Powinna go częściej szkolić, bo brat chyba sobie z debilem nie radzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co mi sie tu wszyscy czepiacie Darrena?! No przyznaje sie , ze robi to z innymi, ale przynajmniej nie jest juz w zwiazku. I tak, glupio sie zachowal niszczac to auto i wyzywajac Luisa, ale to on go zdradzil pierwszy bedac w zwiazku! I nawet sie nie wytlumaczyl cham jeden!
    A ta kuzynka Darrena to mnie wkurzyla. Niech Luis kupi kwiatki swojej mamusi, a nie Darren dla niego.
    Glupi Charlie, nie bedzie mi tu sie smial z mojego Felusia!
    Niech idzie nagrywac ten swoj glupkowaty film.
    Pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra trochę żal mi Darrena, jego kretynizm mu szkodzi. I szczerze nie widzę go z Luisem, ten pan potrzebuje kogoś, kto będzie stał nad nim z batem. Ktoś powinien mu dać nauczkę.
    Felix ma genialne teksty, chyba zaczynam go lubić.
    Luis to nadal taka niezdecydowana mała ciotka ;D
    Jestem ciekawa czy pan kretyn(Darren) zrozumie swój błąd i przeprosi swojego eks oraz jego siostrę.
    Mam nadzieję że już niedługo dodasz kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    wspaniały rozdział, Darren przesadził, i dobrze, że Luis wezwał policję.... Darren siebie i Lusia mierzy dwoma różnymi miarami... on go zdradzał na prawo i lewo i jest dobrze, a jak ten raz (co naprawdę nie wiadomo, był pijany i tamten mógł tylko tak powiedzieć) to już jest źle.... może Charles zainteresuje się Feliksem... te słowa Darrena były okrutne...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Darren nie zdradził Luisa. Tu akurat muszę wyjaśnić :)

      Usuń

Bez chamstwa i jadu poproszę.