poniedziałek, 10 lutego 2014

Kochankowie samotności rozdział 5

Kolejny rozdział, mam nadzieję, że sie spodoba.
Nie betowane, także wybaczcie za błędy.
Zapraszam do komentowania.
A.


Kiedy tylko zawitał ranek, Luis miał pomysł, by w końcu szczęście również zawitało do drzwi przyjaciela. Zanim jeszcze ruszył się z łóżka napisał do dwóch mężczyzn sms, o tej samej treści
Spotkajmy się dzisiaj o 18 przy kawiarni „czerwone serce” L. Mając nadzieję, że jego plan się powiedzie, poszedł do łazienki.
W drodze do kuchni, zawitał do pokoju siostry, która jeszcze spała, mimo tego stwierdził, że dobrze by było zrobić jakieś śniadanie. Wydarzenia ostatnich dni jakby wyparowały, Darren wyleciał z jego głowy, a zniszczony samochód nie stanowił dla niego problemu. Przynajmniej tego dnia, świat kręcił się wokół przyjaciela i jego ukochanego, a wkrótce miał nadzieję, że mężczyzny. Nie mógł się doczekać ich reakcji, ani telefonów z pretensjami, do tego stopnia, że postanowił umilić sobie czas sprzątaniem. Zaniósł siostrze śniadanie, pomógł się jej umyć, zrobił obiad i zaczął porządkować różne rzeczy, nie tylko w salonie, pokojach ale i na strychu.

Felix nie rozumiał dlaczego jego przyjaciel chce spotkać się z nim pod kawiarnią a nie na przykład w ich domu, byłoby to dużo bardziej wygodne, dla nich obu. Jednak potem zastanowił się głębiej, Luis mógł mieć powód, by chcieć spotkać się z nim w innym miejscu, być może chodziło o zbliżające się urodziny Samanthy lub Darren znów coś zrobił.
Wyszedł z domu w przydługim, sięgającym do uda swetrze, o odcieniu łososiowym oraz dopasowanych, brązowych spodniach, buty miał jak zwykle do połowy łydki a włosy rozpuszczone.

Charlie czekał na Pettersona o umówionej porze, w przytulnej kawiarni, o ścianach w ciepło fioletowym kolorze. Stolik, przy którym siedział był bardziej ustronnym miejscu,bo nie lubił, jak ktoś zagląda mu w talerz, lub prosi o autograf. Spojrzał na drzwi w poszukiwaniu chłopaka. Zamiast niego zobaczył jednak Felixa, rozglądającego się po pomieszczeniu. Zamachał, uśmiechając się.
-Co tu robisz? -zapytał blondwłosego aniołka.
-Przyszedłem na spotkanie z Luisem... umówiliśmy się tutaj.
-Na którą? -oczy Davisa rozszerzyły się ze zdziwienia.
-Na 18...
-To tak jak ja... ej... to musi być jakaś pomyłka... -Wyciągnął komórkę i wykręcił numer
-Halo?
-Gdzie jesteś?
-W domu... daj mnie na głośnik -mężczyzna przełączył na głośno mówiący.
-Zapomniałeś, że się umówiliśmy? Z resztą spotkałem Felixa... ponoć też się miał z Tobą spotkać tutaj.
-Haha, oooj wpadliście. Taka mała niespodzianka, żebyście poznali się lepiej. Udanej randki... papa. -to mówiąc rozłączył się, zostawiając Charliego i swojego przyjaciela w szoku. Felix od razu wstał i kiedy chciał odejść aktor chwycił go za ramie
-Dokąd idziesz ?
-Eem... ja... muszę... -nie wiedział co powiedzieć, był zły za numer, jaki wywinął Patterson. Zostanie z tym człowiekiem byłoby dla niego zbyt bolesne i niebezpieczne
-Wow... aż tak mnie nie lubisz? - zapytał brunet.
-Eeee, co?
-Daj spokój, widziałem jak reagowałeś moją obecność, unikałeś mnie jak ognia... przebywanie ze mną musi być dla Ciebie przykrością...
-To nie tak... oooh... bo... to wina Luisa... wrolował nas a ja nie chcę być musiał ze mną przebywać, zamiast z nim...
-A powiedziałem coś takiego?
-Nie...
-No to nie widzę problemu. Chętnie z Tobą spędzę ten czas.
Jasnowłosy uśmiechał się niepewnie a brunet przywołał kelnera.
-Co byś chciał? Ja stawiam.
-To miło z Twojej strony... ale wolę zapłacić za siebie. -odpowiedział mu zawstydzony
-Nie ma opcji, daj się zaprosić... -Takie sytuacje były dla Kilpatricka zawsze trudne. Nie miał za dużo pieniędzy ale nie chciał by uważano go za biedaka, a tym bardziej litowano się nad nim.
Aktor zapatrzył się na Felixa. Od początku miał wrażenie, że chłopak go nie lubi. Zawsze wobec niego zachowywał chłodny dystans, z profesjonalna uprzejmością odbierał zamówienia. Kiedy próbował go zagadywać, spotykał się zawsze z poważnym spojrzeniem pięknych oczu, które wyraźnie dawały mu do zrozumienia, że chłopak nie życzy sobie bliższych kontaktów. Mężczyzna nie był już nastolatkiem i miał spore doświadczenie życiowe. Wiedział kiedy nie jest mile widziany. Nie miał pojęcia, że taka postawa Feliksa wynika ze strachu, że Charlie odkryje jego uczucia wobec niego.
-To co chcesz?
-Wodę.. -spojrzał w kartę dań, by odwrócić uwagę od przyglądającego mu się mężczyzny. Ten nie rozumiał dlaczego blondyn chciał najtańszą rzecz z menu, zauważył też jego zażenowanie i chwilowy smutek. Rozumiał, dlaczego chłopak miał taką minę. Luis powiedział mu o kłopotach finansowych, od tej pory aktor często tam przychodził, by pomóc im choć trochę.
Sam zadecydował co weźmie dla Felixa, nie ważne czy tamten się potem na niego obrazi czy nie.
-Dzień dobry. Co podać?-przywitał ich miły kobiecy głos,
-Witam. Dla nas dwie kawy latte, dwa puchary lodów czekoladowych oraz dwa kawałki ciasta czekoladowego. - jego towarzysz wytrzeszczył oczy w szoku a Charlie uśmiechnął się tylko do niego a potem do kelnerki.
-Coś jeszcze?
-Może coś na wynos.. zastanowimy się jeszcze. -dziewczyna skinęła głową i odeszła, zostawiając ich samych.
-Co to było? -zapytał zdenerwowany chłopak.
-Nasze zamówienie. -odpowiedział mu spokojnie brunet
-Ale... ja chciałem wodę.. -zaprotestował
-Słuchaj... wiem, że czujesz się nie komfortowo, bo za Ciebie płacę, ale nie chcę byś wybierał wodę, tylko dlatego że jest najtańsza... -powiedział spokojnie. -Wyluzuj się, przecież nie zażądam zwrotu pieniędzy. Jesteśmy na randce, pamiętasz? Chcę, żebyś czuł się dobrze, wiem że kochasz czekoladę. Luis się wygadał -Kilpatrick jak usłyszał słowo randka aż wstrzymał oddech. Nagle świat wydał mu się piękny. Facet jego marzeń powiedział mu, że traktuje ich wypad w ten sposób, nawet jeśli był aranżowany. Nie ważne, że pewnie miało się to już więcej nie powtórzyć, teraz Felix był szczęśliwy, a jego oczy błyszczały z radości. W końcu się uśmiechnął i powiedział
-No niech Ci będzie. -starał się nie dodać ale następnym razem by nie wyszło na to, że czegoś oczekuje od aktora. Nie czekali długo na zamówienie. Przyniesienie deserów było jak ulga. Nie wiedzieli o czym ze sobą rozmawiać, ani żaden nie chciał pierwszy poruszać jakichkolwiek tematów. Gdzieś w środku zdenerwowanie dawało się we znaki, randka z osobą, której tak właściwie nie znał ani jeden ani drugi, powodowała, że nie chciało się popełnić gaf, ani urazić drugiej strony.
Kelnerka położyła im talerze i puchary i z uśmiechem zapytała, czy jeszcze coś podać, na co aktor z uśmiechem odmówił.
Zajadał się lodami, popijając kawą, co jakiś czas zerkając na młodszego chłopaka. Bardzo mu się spodobało, że po odkryciu intrygi Luisa,udało mu się przekonać tego dumnego chłopaka do pozostania. Spędzał właśnie z nim czas, brunet miał nadzieję, że udanie. Myślał też, jak urozmaicić ich spotkanie. Chciał dowiedzieć się czegoś więcej o pięknym przyjacielu szatyna.
-Powiedz mi coś o sobie
-Uwielbiam czekoladę, co już wiesz, jestem jedynakiem. Kawiarenka, w której pracuje jest moim drugim domem, przyjaźnię się z Luisem od wielu lat. Mężczyzna jego życia jest idiotą, a on przez to cierpi. To tak w skrócie
-A Ty? -zapytał wprost Charlie -Masz kogoś?
-Ja? Nie... moja uroda ich odstrasza... mówi się, że faceci lecą na „anielskie buzie” ale w większości chcą tylko seksu. Nie mam szczęścia -odparł. Wolał zostawić dla siebie część o zafascynowaniu Davisem.
Charlie zastanowił się nad tym przez chwilę.
-Nie przejmuj się, w końcu Ci się trafi ten właściwy. A wtedy seks i Twoja śliczna osoba nie będzie aż tak ważna, w przeciwieństwie do Twojego charakteru.
-śliczna osoba?
-Źle to zabrzmiało?
-Trochę... bardzo. -skwitował Kilpatrick rechocząc.
-Oh, nie to miałem na myśli. Ludzie patrzą na początku z reguły na wygląd, ale przyjdzie ten, który nie pokieruje się tylko chęcią zaliczenia. O to mi chodziło, że będzie Cię kochał, nawet jakbyś nagle zbrzydł. -Roześmiał się.
Spotkanie minęło im bardzo miło. Felix co prawda czuł się nie do końca komfortowo, jednak z czasem rozluźnił się, zapominając o tym co go dręczy. Rozstali się w dobrych nastrojach, jednak kiedy blondyn wrócił do domu i włączył telewizor, ogarnęła go rozpacz. Właśnie leciał film, z jego ukochanym w roli głównej, a u jego boku piękna kobieta i przystojny mężczyzna robili niesamowite wrażenie. To dało mu bardzo do myślenia, nie miał nic, czego nie mieli ci aktorzy, Charlie otoczony takimi ludźmi nie spojrzy na niego w ten sposób, będzie dobrym znajomym, może przyjacielem, ale nikim więcej. To bolało, bo Kilpatrick nie chciał przyjaciela, on potrzebował być z osoba, której oddał swoje serce, a to było nie możliwe.
Przez kolejne godziny walczył ze sobą i swoim nastrojem, bardzo nie chcąc się rozpłakać, w końcu poszedł spać, mając nadzieję, że chęć ucieczki przed światem tym razem przejdzie mu do następnego ranka.

Następnego dnia Luis czekał na blondyna, by dowiedzieć się jak poszło im spotkanie. Kiedy zobaczył chłopaka, wyglądającego jakby go pociąg potrącił, posmutniał. Dał mu się przebrać i doprowadzić do względnego ładu, jednak miał złe przeczucia.
-Fel... coś się stało? Jak było wczoraj?
-Było dobrze -zbył go przyjaciel.
-Ale nie wyglądasz żeby było... za bardzo
-A, nie mogłem spać, -skłamał gładko.
-Dobra, za długo cie znam, mów. -Felix wahał się, nie miał ochoty rozmawiać o tym samym, właściwie nie chciał już o tym myśleć. Co bolało go najbardziej, to to, że naprawdę bardzo chciał być kimś więcej dla tego mężczyzny, a i tak wypadał słabo na tle jego sławnych kolegów i koleżanek. Przynoszenie mu wstydu i danie powodów do głupich plotek było ostatnim czego dla aktora chciał Kilpatrick. Jego myśli wirowały pomiędzy ucieczką a brnięciem dalej w tę znajomość i już sam nie wiedział co wybrać. Chyba nastał czas, by wytłumaczyć przyjacielowi co czuje.
-Randka była cudowna, czułem się jak w bajce! Jednak po niej, w domu włączyłem telewizor i... przecież wokół niego jest tylu pięknych ludzi, co tam taki ja? Myślisz, że gdybyś nie wywinął takiego numeru, za który zaraz dam Ci kopa, tak przy okazji, on spojrzałby na mnie? Nie sądzę.
-To Ty się jeżyłeś, jak on Cie zagadywał, lub próbował poznać, trzymałeś dystans, bo za nim szalejesz, ale to jemu się wydawało, że go nie znosisz. Miej to na uwadze. -Przyszedł klient, więc zostawił go z myślami. Luis miał racje w tym co mówił, to blondyn uciekał od najmniejszych oznak zainteresowania jego osobą, z powodu strachu, że wielki sekret jego serca się wyda. Może to nie byłoby złe. Nie chciał się wygłupić, ani zawieść, jednak trzymanie w sobie tych wszystkich emocji stawało się coraz trudniejsze. Musiał się czymś zająć, postanowił więc wyrzucić śmieci. Kiedy wyszedł przy kuble zobaczył średniej wielkości, puchatą, czarną kulkę. Przyjrzał się jej uważnie, odkładając worek a ona zamiauczała.
-Śliczny, co Ty tutaj robisz co? -zapytał rezolutnie patrzące na niego oczy -poczekaj, zaraz Ci coś przyniosę do jedzenia i picia. -od razu wrócił na zaplecze, wołając Luisa.
-Mamy kicie przy śmietniku, trzeba by jej coś dać, pewnie zmarzła. -Kelner spojrzał na niego zdziwiony i odparł
-Nic nie mamy. Dobra, idź z nim do środka, ja polecę do sklepu... -wyszedł na salę poddenerwowany i jego oczom ukazał się aktor. Ubrany w luźne ciuchy, wyglądał jakby miał dzień wolny.
-Charlie.-powiedział rozradowany mężczyzna.-Mogę Cię o coś prosić?
-Hej Luis, jasne. Wal śmiało.
-Fel znalazł kota pod naszym śmietnikiem, zmarznięty i chyba głodny. Mógłbyś skoczyć do sklepu kupić mu jakieś jedzenie dla kotów? Wolałbym nie wychodzić z kawiarni.
-Nie ma sprawy. -odwrócił się i z uśmiechem wyszedł. Ludzie jak zwykle odwracali się na widok Davisa oraz szeptali do siebie podnieceni, że widzą kogoś sławnego. Dla kelnerów było to już czymś normalnym, jak i dla samego zainteresowanego, czasami wręcz wydawało się to śmieszne. Przecież Charlie był normalnym, zwyczajnym człowiekiem, a nie jak innym się wydawało bogiem. Luis nie do końca rozumiał też przesadnego zainteresowania życiem aktorów. Przecież to, że występowali w filmach nie znaczyło, że są nie wiadomo kim. Wybrali taki zawód, ale nic więcej, nigdy nie pojmował jak inni mogli się tak przesadnie interesować czyimś życiem. Petterson nigdy nie zachowywał się jak rozwrzeszczana nastolatka, kiedy zobaczył kogoś znanego na ulicy, nie brał autografów i nie czytał gazet typu People magazine,to nie było w jego stylu.
Zamyślony nie zauważył jak przyjaciel podchodzi do niego, z zawiniętym kotem w swój sweter.
-Wszystko w porządku? -zapytał zaniepokojony
-Tak, właśnie Charlie poszedł po jedzenie dla kotka. Zasnął?
-Tak. Chyba lubi mój sweter, -zachichotał.-Czekaj... on tu był?
-No... -widząc minę Felixa zaniepokoił się.
-Co się stało?
-Ja... em, chyba pójdę na zaplecze, nie chcę go widzieć...
-Dlaczego?
-Strasznie się wstydzę. -przyznał się mężczyzna. Był przerażony spotkaniem po ich randce. Od razu miał w głowie wizje, jak to się zbłaźnił i co musiał Davis o nim myśleć. Nie zauważył jak drzwi szatni się otwierają i do niewielkiego pomieszczenia ktoś wchodzi i pochyla się nad nim
-Hej-mruknął słodkim głosem. -Mam to jedzenie dla kota. -powiedział uśmiechając się.
-O... dziękuje Ci. -wziął od niego plastikowy worek i nasypał zwierzakowi na talerzyk trochę chrupek.
-Fel, może warto zabrać go do weterynarza co?
-Po pracy z nim pójdę. -odrzekł chłopak, obserwując swojego nowego podopiecznego.
-Daj spokój, zawiozę Cię. - nie było sensu czekać według aktora, aż kelner skończy swoją zmianę. Mógł zabrać go teraz, przy okazji spędzić trochę z nim czas. Bardzo podobało mu się na ich pierwszej randce, dlatego szukał pretekstu do ponownego kontaktu z tym ślicznym chłopakiem.
Blondyn spojrzał na niego najpierw ze zdziwieniem a potem kiwnął głową. Poprosił mężczyznę by wyszedł, żeby się przebrać. Po chwili był już gotowy, zawinął kota w swój sweter i wyszedł z zaplecza. Zastał Luisa rozmawiającego z aktorem.
-Charlie zaproponował....
-Wiem, spoko, idź już, napisz mi potem co powiedział wet, ok?
-Dzięki, jesteś nieoceniony. -uśmiechnął się promiennie chłopak.
-Idź zanim zmienię zdanie. -roześmiał się szatyn i poszedł obsłużyć nowych klientów. W tym czasie Davis i Kilpatrick wyszli z kawiarni i udali się do samochodu mężczyzny.
-Dziękuje Ci, że ze mną jedziesz. -powiedział uśmiechnięty
-A tam, -machnął ręką, po chwili otwierając mu drzwi. Felix wsiadł nieporadnie do auta, mając kota w ramionach, a mężczyzna zamknął za nim drzwi i po chwili sam był na siedzeniu kierowcy. Odpalił silnik i ruszył. Blondyn nie pytał do jakiego weterynarza jadą, ufał że aktor nie polecił by byle jakiej kliniki.
-Zaraz będziemy na miejscu-odezwał się brunet. Zanim jednak chłopak zdążył cokolwiek odpowiedzieć, zadzwonił telefon.
-Jadę samochodem, więc jesteś na głośno mówiącym, nawijaj co jest.
-Wiem, że masz wolny dzień, ale potrzebuje cię w studiu na chwilę.
-Nie ma opcji, jestem zajęty.
-A co takiego robisz?
-Wiozę kota Felixa do weterynarza. -odparł bez ceregieli. Nie miał ochoty znów tracić jedynego od bardzo dawna w pełni wolnego dnia na pracę.
-Niedługo zaczynacie kręcić, więc..-zaczął
-Więc chciałbym mieć wolny dzień. -odparł twardo. -W studio mogę załatwić jutro, cokolwiek to jest.
-No nie bardzo, rozmowa z reżyserem raczej nie zaczeka. Słuchaj, weź ze sobą Felixa, przecież to nie problem, dogadasz się z Harperem, a chłopak poczeka na ciebie. Załatwcie weterynarza i przyjeżdżajcie tutaj. Widzimy się za godzinę.
-Za półtorej, do zobaczenia. -pojedziesz ze mną? -zapytał go o zdanie, bardzo chciał pokazać mężczyźnie jak pracował. Miał nadzieję, że mu się spodoba, właściwie to nigdy rozmawiali o swojej pracy w ogóle. Charlie chciał mu powiedzieć jak najwięcej oraz dowiedzieć się o kelnerstwie równie dużo. Zanim poznał jego i Luisa, myślał, że jest to bardzo lekka praca, dopiero kiedy zobaczył ich w akcji, a także po niej, zorientował się ile wysiłku muszą wkładać w to by cały czas się uśmiechać, znosić marudzących klientów, lub po prostu chodzić w te i we wte, z zamówieniami. Od tego czasu, miał większy szacunek do tej pracy.
Zatrzymali się nowoczesnym, prawie całkowicie przeszklonym, dwupiętrowym budynkiem. Jego szyld był zielony. Felix rozglądał się, nie wiedząc do końca gdzie tak naprawdę się znajduje. Charlie uśmiechnął się tylko i rozwiał jego wątpliwości.
-To najlepsza klinika weterynaryjna w mieście. Twój nowy kotek będzie pod bardzo dobrą opieką. -uśmiechnął się.
-Nie wiem czy mój. -wysiadł, kiedy Davis znów otworzył mu drzwi. -Może po prostu komuś uciekł... będę musiał zrobić mu zdjęcia i porozklejać po okolicy. -westchnął. -Dobry pomysł, chętnie ci pomogę. -zaoferował mężczyzna.
-Ty lepiej się pracą zajmij, wiesz? -odparł chłopak, nie miał zamiaru stać się problemem dla aktora, który najwyraźniej wolał jak najwięcej czasu spędzać poza swoimi obowiązkami.
Czekali w przestronnej poczekalni, mając nadzieję, że nie spędzą całej godziny. O dziwo już po 10 minutach młoda recepcjonistka poinformowała ich, że lekarz już ich oczekuje. Weszli do pomieszczenia, a siedząca przy komputerze kobieta uśmiechała się do nich promiennie.
-Pan Davis, miło mi Pana widzieć ponownie. Jak Łampek?
-Bardzo dobrze, dziękuje. Tym razem, mój przyjaciel znalazł kota. Nie wiemy o nim nic, dlatego przyjechaliśmy. -lekarka ubrała rękawiczki i poprosiła Felixa o położenie zawiniątka na stole. Patrzył na to, jak delikatnie zwierze jest badane.
Po 15 minutach intensywnego zajmowania się kotem powiedziała
-Już można go wziąć. To kastrowany samczyk, około 4 lata. Nie widzę żadnych pasożytów w uszkach. Temperatura w porządku. Dam lekarstwo na odrobaczenie i będzie można go zaszczepić. Mam nadzieję, że on nie pójdzie znowu na ulice. -zlustrowała kelnera spojrzeniem pełnym wyczekiwania.
-Nie, absolutnie. Tylko nie wiem, czy on nie jest czyiś, może się zagubił, albo uciekł.
-Tego nie wiem. Pewne jest to, że nie wygląda na to, że długo przebywał na ulicy. Sierść ma dobrą, brak łupieżu, co jest częste u zwierząt z działek. Jak ma na imię?
-Nie wiemy jeszcze. Ile się należy za wizytę? -zapytał chłopak, chcąc już wyjść z tego miejsca. Nie mógł znieść wdzięczącej się do niego kobiety, Charlie również nie pozostawał dłużny, uśmiechał się i dowcipkował.
-100 dolarów. -Fel nie dał po sobie poznać, jaki szok ta cena na nim wywołała, jednak Davis rzucił nonszalancko, wyciągając portfel
-Bardzo dziękujemy, życzymy miłego dnia. Do widzenia -poczekał aż blondyn weźmie przestraszonego zwierzaka z powrotem w swój sweter i puścił go przodem.
-Co to było? -warknął blondyn, kiedy znaleźli się w samochodzie. Był tak wściekły, jak jeszcze nigdy
-Nie rozumiem, o co ci chodzi...
-Po cholerę płaciłeś? Prosiłem cię o to?
-Jezu, o co się tak wściekasz?
-Nie jestem twoim utrzymankiem, ani partnerem, nie masz prawa za mnie płacić takich rzeczy! -krzyknął urażony do granic możliwości, to że aktor nie widział problemu w takim zachowaniu, nie znaczyło że go nie było. Kilpatrick nienawidził litości ani traktowania go jak biedaka. Gdyby byli razem, zachowanie Charliego byłoby na miejscu.
Droga do domu Felixa minęła im bardzo cicho. Kiedy znaleźli się pod domem chłopaka, ten wypadł z samochodu natychmiast mówiąc krótkie
-Dziękuje. -czuł się bardzo źle. Duma nie pozwalała mu na sytuacje tego typu. Zostawił Davisa pogrążonego w myślach. Po zamknięciu drzwi do swojego mieszkania zadzwonił telefon.
-Halo?
-Przepraszam cie Fel, nie chciałem, żebyś czuł się urażony. Po prostu nie wiedziałem, że będziesz zakłopotany.
-Ja też przepraszam... zachowałem się jak histeryk. Nie potrzebnie krzyczałem. -uśmiechnął się nieśmiało do słuchawki.
-Rozumiem. Wiesz, ja muszę jechać do studia, także będę kończył. Miłego popołudnia Fel.
-Tobie również Charlie. -rozłączył się i odetchnął z ulgą. Może jednak aktorowi zależało na ich znajomości bardziej, niż Kilpatrick sądził..?
Nie minęła godzina a ktoś zadzwonił do jego mieszkania domofonem.
-Słucham.
-Pan Felix Kilpatrick? Jestem menadżerem Charliego Davisa, chciałbym z panem porozmawiać.
-Dobrze... -otworzył, nie wiedząc czego się spodziewać. Już po chwili w drzwiach stanął wysoki mężczyzna o czarnych krótkich włosach i szarym garniturze. Jego wzrok był lodowaty a usta ściśnięte.
-Proszę bardzo. -wpuścił go do środka. Mężczyzna od razu wyciągnął rękę i podał mu wizytówkę.
-Żeby nie było wątpliwości, kim jestem. A teraz chciałbym przejść do rzeczy. Tacy ludzie jak pan, biedni i nie sławni żerują na kimś takim jak Charlie, chcąc namiastki jego popularności oraz pieniędzy.
-Nie wiem o czym pan mówi... może pan usiądzie... -mruknął w pozie obronnej.
-Nie ma potrzeby. Ja jestem od tego, żeby chronić mojego klienta przed takimi pasożytami, jak pan.
-Jakim prawem przychodzi pan do mnie do domu i mnie obraża?
-Takim, że nie podoba mi się pana żerowanie na nim. On jest zaślepiony, cały czas trajkocze Fel to, Fel tamto, wiadomo, jakiego typu człowiekiem pan jest.
-Słucham? Nie dbam o pieniądze, nie obchodzą mnie. Charlie sam wybiera z kim się umawia, ma przecież rozum. -powiedział najspokojniej jak mógł chłopak. Coraz bardziej było mu słabo. Głowa zaczęła pulsować tępym bólem a do oczu napływały łzy.
-nie udawaj człowieku. Obaj dobrze wiemy, że wszystko co chcesz, to jego majątek i sława. Trzymaj się z dala od Charliego Davisa, albo cię pogrążę. -to mówiąc wyszedł nie żegnając się. Pod Felixem ugięły się nogi a łzy spływały po jego policzkach. Sięgnął po swój telefon i od razu wykręcił numer
-Luis? ja... ja... możesz przyjechać? -jęknął załośnie.

-Fel? Co się stało? -odpowiedziała mu cisza, co go zaniepokoiło. -już jadę, będę za pół godziny. -rozłączył się, zostawiając przyjaciela czekającego i cholernie załamanego.

4 komentarze:

  1. ,,Kiedy znaleźli się pod domem chłopaka, ten wypadł z niego natychmiast mówiąc krótkie" - Z czego on wypadł? Z tekstu wynika, że z domu a przecież był chyba w samochodzie.
    ,,Zostawił Davisa pogrążonego w myślach. Po zamknięciu drzwi do swojego mieszkania zadzwonił telefon" - to samo masz w tym miejscu.
    W tej końcówce brakuje mi opisu zachowania aktora. Pokazujesz zdenerwowanie Fela, ale nic nie wiemy o reakcji mężczyzny.
    Menadżer też się tak nagle pojawił, wcześniej nie było o nim prawie wzmianki, mogłaś wcześniej chociaż napomknąć, że nowy znajomy aktora mu się nie podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki wredny, głupi, debil, idiota, co to miało być ?! On tak nie może, nie ważne kim jest jak ok= mógł tak po prostu nagadać mu takich bzdur !? Jejku zabije, zamorduje nie wiem co mu zrobię !!!!! [a raczej zrobiłabym jakbym była w tym opowiadaniu xd] Ale nie zmienia to faktu, juz zaczynało być tak ładnie..
    Ech ale od początku.
    Chwała Luisowi za ten pomysł ! <3 Myślę, że randka dobrze wyszła i w końcu chłopcy się do siebie zbliżyli ;)
    A ten debil wszystko zepsuł !!!!
    Dobra spokojnie, oddycham.. ech
    No i jeszcze to było takie słodkie jak oni do siebie zadzwonili żeby się przepraszać za ten cały incydent po wizycie u weterynarza *-*
    Ale czemu ten menadżer musiał wszystko zepsuć noo ?? XD
    Nie przestanę tego przezywać. ;D
    Zrób coś dla mnie.. torturuj go w następnym rozdziale za to xD
    Pozdrowionka .. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo randka z aktorem. Tez bym tak chcial. Tym bardziej , ze wczoraj bylem na wycieczce i spotkalem przystojniaka Malaszynskiego *.*
    Ja tez kiedys uwazalem, ze kelnerzy to tacy sa i tacy, ale teraz zmienilem o nich zdanie. Moglbym sam pracowac jako jeden z nich :p .. niestety nie wszyscy kelnerzy sa mili...
    Że niby moj Felus zeruje na Charliego?! Nie moge sie doczekac kiedy aktor sie o tym dowie.
    Najbardziej spodobala mi sie reakcja Felixa kiedy Charlie za niego placil. Taki slodki chlopiec ze zdenerwowana minka. Mrr :D
    Pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    rozdział jest fantastyczny, tak teraz myślę, zwłaszcza po tej końcówce, a dokładniej chodzi i o słowa tego menagera „Felix to, Felix tamto”, że tak naprawdę Charlie zwrócił uwagę na niego, ale sam Felix się odsuwał.. .Luis miał genialny plan z tym umówieniem na spotkanie ich... cóż każdy z nich myślał, że to właśnie spotak się z Luisem.. ten menager swoją droga mnie strasznie wkurzył, Charlie powinien się o tym dowiedzieć....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Bez chamstwa i jadu poproszę.