środa, 7 września 2016

Mój tydzień z ... postaci

Mam nadzieję, że się spodobają:
Wiem, że trochę pewnie nagmatwałam z wyglądem ich w opisach, ale będę to sukcesywnie zmieniać i poprawiać. Proszę o wyrozumiałość :)

Patryk

Aleks

Gabriel

Kevin

Marcel a.k.a Maurycy

Viktor

Katharina

sobota, 26 marca 2016

Mój tydzień z ... rozdział 3

Kochani moi! 
Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt!
Powracam z nową ksywą i nowym rozdziałem. W środku czeka Was niespodzianka... Myślę, że od tej pory będę pisać właśnie w ten sposób.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. 
Wasza Lili 

-Patryk…- usłyszałem jakby przez mgłę. Drugi raz i następny. Nie specjalnie miałem ochotę reagować, ponieważ chciało mi się bardzo spać. Jednak natarczywy głos nie ustępował -Patryk…
-Co? – mruknąłem lekko zirytowany, że ktoś przeszkadza mi we śnie.
-Nie lubisz mnie prawda? – usłyszałem cichy głos a po chwili, gdy nie odpowiedziałem, doszło mnie kolejne pytanie – Dlaczego mnie nie lubisz Pat? – w tym momencie rozbudziłem się zupełnie i spojrzałem na leżącego obok mnie mężczyznę.
-Drażnisz mnie… - zacząłem łagodnie – znałem kogoś, kiedyś… podobnego do ciebie w zachowaniu. Byliśmy parą, kochałem go i… pewnego dnia upokorzył mnie i bardzo zranił. Przy ludziach, w pracy. To było okropne uczucie i mimo, że moi współpracownicy nie odsunęli się ode mnie to długo czułem się źle.
-Przykro mi… ale ja bym nie skrzywdził nikogo… zwłaszcza ukochanego. – westchnął smutno – prawda jest taka, że to wszystko o czym mówisz, czyli moje zachowanie i cała otoczka to maska. Nie jestem taki, za jakiego mnie mają. Przez większość czasu czuję się jak mały chłopiec, który został odrzucony. Jestem… gejem…
-No co ty… Amerykę odkryłeś -mruknąłem z przekąsem, jednak on się obruszył.
-Ej! Ja tu ci się zwierzam, a ty mnie wyśmiewasz.
-Wcale nie. Tylko nie musisz mi mówić, że nim jesteś. Przecież ja to wiem…Czego nie rozumiem to dlaczego dalej siedzisz w szafie?
-Nie wiem, boję się. Jestem znanym modelem, od którego oczekuje się konkretnej postawy. Tak trudno mi siebie zaakceptować i bez oczekiwań innych, a co dopiero z nimi…
Słuchając go odniosłem wrażenie, że nie jesteśmy tak bardzo od siebie różni. Też miałem podobne przemyślenia, kiedy rodzice się mnie wyrzekli. Trudno było mi zrozumieć, dlaczego nie mogą mnie zaakceptować po dowiedzeniu się o mojej orientacji. Ale nie żałuję, że wybrałem drogę prawdy z samym sobą.  To było niezwykle trudne, wymagało ode mnie siły i determinacji, ale dzięki mojej wytrwałości byłem w moim własnym mieszkanku z ukochanym kotem i z… nim…
-Zbliż się do mojej twarzy- powiedziałem zdecydowanie
-Po co? – zdziwił się, ale  po chwili już patrzył na mnie swoimi pięknymi oczami. Niewiele myśląc przyciągnąłem go do delikatnego pocałunku. Już po sekundzie nasze wargi dotykały i muskały się delikatnie, nie zważając na to, że znamy się od niecałych trzech dni i że Aleks jeszcze nie wyszedł z szafy. To wszystko było nie ważne, kiedy mężczyzna wziął mnie w ramiona i pogłębił pieszczotę. Jak dla mnie to był raj. Dawno nikogo nie całowałem, ani nie byłem z nikim aż tak blisko, a zrobiłem to tylko po to, by coś mu udowodnić. Kiedy tylko odsunęliśmy się od siebie on szepnął
-Nie sądziłem, że to aż tak przyjemne.
-I chciałbyś to odrzucić tylko dlatego, że innym nie podoba się twoja natura? – zapytałem go równie cicho ale poważnie.
-Nie. – jego krótka odpowiedź mi wystarczyła. Uśmiechnąłem się łagodnie i rzekłem
-Śpijmy już, bo nie wstaniemy do pracy.
-Ale… obiecaj mi, że mi pomożesz.
-W czym?
-No w zaakceptowaniu… siebie.
-Zrobię, co będę mógł. Ale nie wyzywaj mnie więcej od pedałów. – poprosiłem
-Dobrze.
Już nic więcej nie powiedzieliśmy. Wtuleni w siebie ponownie zasnęliśmy.
Ranek zaskoczył nas zbyt szybko. Nie chciało mi się wstawać, jednak nie było rady. Przy okazji wyciągnąłem Aleksa pod prysznic.
-Idź się myć, ja zrobię śniadanie. – odpowiedziałem uśmiechem na jego uśmiech a moje serce zabiło mocno. Wspomnienia naszego pierwszego pocałunku wróciły do mnie z taką mocą, że prawie się przewróciłem z wrażenia. Na szczęście model w tym czasie się mył. Mogłem odsapnąć spokojnie i zrobić jedzenie.
Po jakimś czasie zauważyłem, że mężczyzna kąpie się podejrzanie długo i niestety moja wyobraźnia zaczęła działać. Nie zauważyłem nawet, kiedy ktoś zaszedł mnie od tyłu i położył dłonie na ramionach
-O czym tak myślisz, że nie zareagowałeś na moje wołanie?
-E… o dzisiejszym dniu – skłamałem.
-Aha – zaśmiał się i dodał – toaleta wolna. – wziąłem głęboki wdech i odwróciłem się do niego. Uśmiechnąłem i ruszyłem do pokoju po świeże ciuchy. Starałem się jak najszybciej się wymyć, by móc spokojnie zjeść i wypić kawę. Trochę zaspaliśmy, więc nie było aż tak dużo czasu.
Kiedy wyszedłem zostałem bardzo zaskoczony. Na moim łóżku siedział Aleks i spoglądał na mnie z uśmiechem. W dłoni miał szczotkę do włosów i suszarkę.
-Chodź. – wymruczał uwodzicielsko – uczeszę ci włosy.- uwielbiałem, kiedy moja mama to robiła jak byłem mały, dlatego usiadłem i z przyjemnością oddałem się pod jego władanie. Zdecydowanie był delikatny w rozczesywaniu i starał się by nie sprawić mi bólu. Moje włosy były półdługie, dlatego sporo czasu zajmowały mi zabawy we fryzjera. Najczęściej pozwalałem im swobodnie wyschnąć i układać się tak, jak chcą.
Po dokładnie dziesięciu minutach czystej przyjemności moje włosy były suche i wyczesane za wszystkie czasy. Przez ten czas moim ciałem wstrząsały dreszcze przyjemności, rozchodzące się po całym ciele, a głos Aleksa potęgował to uczucie.
-Chcesz też? – zapytałem niepewnie
-Spokojnie, lepiej idź zjeść, bo nie zdążymy. Ja w tym czasie się ogarnę. -jego głos był tak łagodny, taki inny niż przez te dwa dni. Czy człowiek aż tak może się zmienić? Może potrzebował tej rozmowy, tylko nikt nie chciał go wysłuchać?
Zamyślony udałem się do kuchni i nawet nie zauważyłem, że zjadłem wszystko ze swojego talerza. Dopiero miauczący Lord Miau przypomniał mi, że popełniłem niewybaczalny błąd i go nie nakarmiłem. Szybko się oczywiście poprawiłem i już po kilku sekundach mruczał zadowolony, napełniając swój brzuszek.
-Jesteś gotowy? – usłyszałem głos Aleksa.
-Tak, możemy jechać. Bądź grzeczny kotku, niedługo wrócimy.
-A no będę – odparł,  a ja się roześmiałem. – To nie było do ciebie głupolu.
-Oj tam.
-Możesz wziąć mój portfel z pokoju? – poprosiłem i sięgnąłem po kurtkę. Po chwili obaj byliśmy na dole, w drodze do samochodu.
-Ciekaw jestem jak ta sesja nam wyjdzie – podjął model. – Chciałbym mieć w końcu coś bardziej naturalnego, bez tony makijażu, żelu i lakieru do włosów. Coś bardziej polskiego.
-Mam chyba całkiem niezły pomysł – uśmiechnąłem się i wyciągnąłem z kieszeni komórkę. Po chwili wykręciłem numer do Maurycego.
-Hej kocie. Mam pewien pomysł
=No? Nie mogę rozmawiać, jadę do agencji.
-Spotkajmy się w Orłowie, tam na skwerku nad molem.
= Dobra.  Będę za piętnaście minut. – rozłączył się, a my wsiedliśmy do samochodu. Już miałem w głowie  pewien rys najnowszej sesji.
-Patryk? Wtajemniczysz mnie?
-Nie, zobaczysz za chwilę. Ale myślę, że ci się spodoba. – zdecydowanie to był mój najlepszy pomysł. Jednak mój zapał został osłabiony przez korki. Staliśmy w nich dobre pół godziny. Ponieważ było przed dziesiątą ludzie postanowili jak jeden mąż wsiąść w samochody, bo myśleli, że już na drodze będzie pusto. Niestety, dzięki temu na miejscu byliśmy z dużym spóźnieniem. Na szczęście Maurycy również utknął, więc nie czekał na nas.
Wreszcie stanęliśmy tam, gdzie chciałem by była sesja Aleksa. Przed nami rozciągało się morze, a wokół sama zieleń i ładnie urządzony deptaka z ławkami, molo również było widoczne, dość dobrze. Obaj mężczyźni popatrzyli na mnie, to na krajobraz i westchnęli z zachwytem.
-Dawno tu nie byłem – westchnął mój przyjaciel
-Nigdy tu nie byłem – dodał model i znów westchnął. Czułem, że mu się spodobało, to co zobaczył.
-Miałem taki plan… - zacząłem łagodnie – by właśnie w tym miejscu zrobić zdjęcia z Aleksem. Coś bardziej naturalnego, bez tony szpachli i lakieru do włosów. Pokażemy tym naturalnego modela i piękno tego miejsca. Co wy na to?
-Mega- powiedział Maurycy – bardzo mi się ten pomysł podoba. A Tobie?
-Jest świetny. – odparł mężczyzna.
-Moglibyśmy zrobić zdjęcia jutro lub po jutrze, zależy jakby się uwinęła ekipa. Musimy zdążyć przed pokazem, bo jeśli nam się to zleje w jednym czasie, nie damy rady.
-Dokładnie. Słuchaj, jedźmy do agencji, ja zaraz zadzwonię do fotografa, by tu przyjechał i sprawdził wszystko co tam potrzebuje.
-Dobra. To do zobaczenia. – uśmiechnąłem się.
-Na razie – odparł szef i rozeszliśmy się w dwie różne strony. Spojrzałem ukradkiem na Aleksa, który wyraźnie się uśmiechał.
-Dziękuję – powiedział, kiedy byliśmy już w wozie.
-Nie ma sprawy – odparłem łagodnie.
Jechaliśmy w milczeniu, aż ciszy nie przerwało dość dziwne pytanie
-Czy ty i Maurycy jesteście parą?- prawie zjechałem na przeciwny pas z wrażenia… zacząłem się śmiać a widząc minę chłopaka żałowałem, że nie mogłem zrobić mu zdjęcia.
-Że jak? Parą? Dlaczego tak pomyślałeś?
-Ponieważ powiedziałeś do niego „kocie”. – westchnął a ja zrobiłem się lekko zakłopotany
-Eeee, właściwie to nie. Jesteśmy przyjaciółmi. Odkąd tu przyjechałem, bardzo mi pomógł w życiu. On ma partnera Kevina. Poza agencją siebie tak nazywamy… ale dlaczego pytasz?
- Wiesz, to trochę dla mnie dziwne, my się tak nie spoufalamy ze sobą w Stanach. W ogóle kto to jest? Twój szef się chyba Marcel nazywa…
-A no tak, ty nie wiesz. Jego prawdziwe imię to Marcel Zatorski. Większość ludzi jednak używa jego drugiego imienia. Tak się jakoś przyjęło. Nie wiem nawet dlaczego– zajechaliśmy pod studio i nie mówiąc nic więcej weszliśmy do środka. Niestety od progu usłyszeliśmy krzyki…
-Jesteś niepoważny Viktor! Co ty sobie wyobrażasz? Mam cię na cenzurowanym!
-Znowu się na mnie uwziąłeś! Nic nie zrobiłem! Odwal się ode mnie i daj mi pracować do cholery jasnej!
-Jak zwykle! Wielki mi pokrzywdzony! Uważaj Piotrowski bo niedługo możesz stąd wylecieć! – po chwili drzwi otworzyły się z impetem i mały sztorm wybiegł z pomieszczenia z impetem wpadając na mnie. Przytrzymałem go, ratując przed upadkiem i spojrzałem na naburmuszoną twarz.
-Hej chmurko burzowa. Co się stało?
-Nie chcę o tym gadać – odparł i udał się do kuchni. Nie chciałem się mieszać między niego a szefa, jednak te awantury zaszły trochę za daleko. Alex lekko zdezorientowany spojrzał na mnie. Wolałem mu nie tłumaczyć całej sytuacji, ponieważ zajęłoby to mi z rok. Dlatego poszedłem od razu do biura Maurycego.
-Wejść. – usłyszałem zniecierpliwiony głos. Wsunąłem głowę, by sprawdzić czy rzeczywiście można.
-Wszystko ok? Bo już jesteśmy… I słyszeliśmy wszystko, także wiesz…
-Daj mi chwilę, muszę ochłonąć.
-Będziemy musieli porozmawiać o tych awanturach… robi się nieciekawie- spojrzałem na niego znacząco. Jako mój przyjaciel znosił moje reprymendy, jednak jako szef... wolałem się nie wychylać.
-Jeśli musisz mnie opieprzać, to po pracy. Teraz jesteś moim podwładnym…
-Tak, tak wiem.  Zawołaj nas, jak będziesz w stanie rozmawiać, ja się rozejrzę i pomyślę co zrobić z Aleksem. Może zrobimy próbne zdjęcia.
-Dobrze, sensownie dzisiaj gadasz. Czyżby ktoś tu miał na ciebie dobry wpływ?- mrugnął do mnie zawadiacko.
- Ależ ja  zawsze sensownie gadam. – wyszczerzyłem się i wycofałem. Zamknąłem za sobą drzwi. Rozejrzałem się za modelem. – Myślę, że można by skorzystać z okazji i porobić kilka próbnych zdjęć i charakteryzacji. – Alex uśmiechnął się i przytaknął. W ogóle nie zdziwiło mnie to, że nikt nie zareagował na jego obecność. Mimo, że nie miewaliśmy zwykle aż tak sławnych gości, Kaczarowski był raczej traktowany jako swój. W sumie to się cieszyłem, ponieważ to w dużym stopniu ułatwiało naszą pracę. Na szczęście również nie było w okolicy rozkrzyczanych fanek, które dałyby się pociąć za możliwość popatrzenia na niego z bliska. To mi odpowiadało jeszcze bardziej, ponieważ jakby któraś się zbliżyła, zabiłbym… z zazdrości.
Moje myśli płynęły w dość dziwnym kierunku, na szczęście jednak coś mnie wyrwało z ich kłębów. Był to cichy płacz, dochodzący z pomieszczenia, gdzie trzymaliśmy kostiumy i akcesoria do makijażu. Powiedziałem Aleksowi, by się rozsiadł wygodnie i że zaraz wrócę i wszedłem tam, chcąc dowiedzieć się, co dokładnie się stało i komu. To co zobaczyłem wprawiło mnie w złość a zarazem w ogromny żal.
Mój przyjaciel Viktor, drobny blondyn z różowymi końcówkami włosów, rozmazanym tuszem i szminką, siedział na podłodze w przepięknych czarnych szpilkach i wylewał łzy. Wiedziałem z jakiego powodu. Tylko jak mogłem temu zaradzić.
-Chmurko – usiadłem obok niego i od razu przytuliłem drżącego chłopaka. -Nie smuć się. Wiesz jaki jest Maurycy… zazdrosny jak diabli.
-Ale ja nie chcę Kevina dla siebie, mogę go podziwiać z daleka ale… nie mogę przed nim uciekać a Zatorski co chwilę na mnie wrzeszczy! Że robię coś źle… nawet – głos mu się załamał – nawet jak akurat nie popełniam błędów… Nie mogę już, rozumiesz? Duszę się a jedyne czego chcę, to żyć spokojnie.
-Wiem. Ale tego nie zmienisz. Zrozum wreszcie, tak dalej być nie może.
-Zmienię… wypisuje się z tej roboty… najwyżej… pójdę pod most, albo zostanę dziwką. – wychlipał butnie. Ponieważ ten konflikt trwał już od roku, byłem pewien, że Vik się w końcu zwolni. Był świetnym stylistą i naprawdę agencja dużo by straciła po jego odejściu, ale obaj nie słuchali tego co im mówiłem. Czasami miałem dość strzępienia sobie języka.
-Słuchaj, nie możesz tego zrobić. Masz kredyt na mieszkanie, tak jak i ja. Porozmawiaj z Kevinem, może on w końcu wytłumaczy coś swojemu durnemu chłopakowi.
-Nie chcę..
-Głuptasie… - szepnąłem i wyciągnąłem komórkę.
Musisz z kimś pogadać, jesteśmy w garderobie. To pilne.
Wysłałem sms o tej treści i czekałem. Bardzo chciałem, by ta sytuacja się wyjaśniła.  Dokładnie pięć minut później drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł zainteresowany. Przystojny mężczyzna o niebieskich oczach i ciemno brązowych włosach w odcieniu czekolady. Nie dziwiłem się, dlaczego mój przyjaciel się w nim kochał, a drugi z nim był. Uśmiechnąłem się przepraszająco i odsunąłem od Viktora. Ucałowałem jego policzek delikatnie.
-Muszę lecieć chmurko, zostawiam cię w dobrych rękach.
-Nienawidzę cię – odburknął i ukrył twarz przyciskając głowę do kolan.

***
Punkt widzenia Viktora

Siedziałem tak z Patrykiem, wiedząc że nie może mi pomóc. Miałem tego wszystkiego serdecznie dość. Bolało mnie, że Maurycy wyżywa się na mnie, tylko dlatego że domyślił się co czuję do jego partnera. Ale co  mogłem zrobić? Nie byłem w stanie zapanować nad sercem. Trwało to za długo a ja czułem się coraz gorzej.
Nie zauważyłem nawet, że ktoś wszedł, dopóki Pat się nie odsunął. Czując ciepłe ramiona, za którymi tak tęskniłem i głęboki, kojący głos, chciałem ukatrupić tego durnego Pająka za to, że ściągnął go tu do mnie.
-Co się stało Vik? – zapytał mnie łagodnie, a moje serce zabiło mocniej – wiesz, że nienawidzę jak płaczesz.
-To wyjdź.
-Głupku, nie zostawię cię tu samego, co jest?
-Twój cholerny partner się na mnie uwziął. Nie zrobiłem nic złego. – powiedziałem po cichu, starając się nie płakać.
-Wiem… - wyszeptał łagodnie – niestety odkąd wie, że jesteś we mnie zakochany, zachowuje się jak dzikus. – że jak? Czy on powiedział, to co właśnie powiedział? Próbowałem się od niego odsunąć, jednak trzymał mnie mocno. Rzuciłem mu tylko przerażone spojrzenie.
-No co? Myślisz że nie wiem? Tylko totalny idiota by się nie domyślił. Poza tym, jakoś szczególnie się z tym nie kryłeś… - puścił mnie i starł moje łzy, powoli, z uśmiechem… oddałbym wszystko co mam za ten uśmiech…
-Ale, byłem pewien że nie zwracasz uwagi na takich jak ja.- zacząłem.
-Takich jak ty? Czyli seksownych i ślicznych chłopców, którzy w wolnych chwilach gapią się na mnie maślanym wzrokiem dość bezczelnie? – zarumieniłem się mocno a po sekundzie spuściłem wzrok. No to teraz się będzie wyśmiewał. Jestem skończony.
-Może już lepiej idź, dobrze?
-Głuptas. – uśmiechnął się i zrobił coś, czego tak bardzo się nie spodziewałem. Nagle jego usta znalazły się na moich i zachęcały mnie do czułego pocałunku. Muskały moje wargi, bawiąc się nimi a kiedy zacząłem odpowiadać, mężczyzna objął mnie mocniej i pogłębił pieszczotę. Jednak nie trwało to długo. Kiedy odsunęliśmy się od siebie usłyszałem czuły szept
-Bardzo mi się podobasz… chcę cię uszczęśliwić. -nie wierzyłem w to co słyszałem. Ale to było tak nieprawdopodobne, że bałem się, że śnię.
-Ale.. On…- zacząłem
-Wiem – przerwał mi z westchnieniem. – Sam już nie wiem czego chcę. Podobasz mi się tak bardzo, że to aż boli – dodał ze smutkiem. -Kocham Marcela, ale cholera jasna chyba zakochałem się też w tobie. – spojrzał na mnie. Przymknąłem oczy.
-Przecież to niemożliwe, zakochać się w dwóch facetach.
-Niby nie, ale sam widzisz. – odparł słabo.
-Co teraz? – zapytałem – nie chcę byś go rzucał dla mnie. Tak nie może być. Przecież byłeś szczęśliwy.
-Ale on nie jest. Ciągle tylko zazdrość… krzyk i kłótnie. Męczy mnie to. Nie lepiej by było, gdybyśmy się we trójkę zeszli, może wtedy by się uspokoił.
-Że jak? By przestał się wydurniać chcesz nas połączyć ze sobą? Przecież wiesz jak między nami jest. Poza tym.. co jak zacznie być zazdrosny o kogoś innego?
-Nie wiem! Nie rozumiem tej sytuacji. To już trwa rok, zaczynam mieć dość.
-Ty? Co ja mam powiedzieć? Rok! Całe okrągłe 365 dni twój cholerny partner robi z mojego życia piekło. A teraz wyskakujesz z tekstem, że ci się podobam i że chcesz byśmy sobie stworzyli trójkąt? Odjebało ci?
-Masz lepsze wyjście? – zapytał mnie ostro. Nigdy nie słyszałem takiego tonu w stosunku do mnie.
-Mam! Odejdę z tej pracy! Będziecie mieli spokój i nie będę nikomu wadził!
-To idiotyczne! Nie chcę cię stracić! – te silne i cudowne ramiona znów mnie przytuliły do siebie. Westchnąłem ze smutkiem uświadamiając sobie w jak parszywej sytuacji się znaleźliśmy. Nagle drzwi się otworzyły z hukiem a do pomieszczenia wpadł nie kto inny jak Maurycy. Zaskoczył nas zupełnie i niestety zobaczył jak stoimy przytuleni do siebie. Jak można było się tego spodziewać wpadł w szał. Rozdzielił nas, od razu uderzył mnie w twarz i wyrzucił z pracy. Nie wiedziałem co zrobił Kevinowi, ponieważ wybiegłem, ściągając uprzednio szpilki i w pośpiechu zacząłem pakować swoje rzeczy. Po kilku minutach i chwili ostrej wymiany zdań z Patrykiem poszedłem po moje buty, które niestety zostały pod garderobą. Wtedy usłyszałem zduszone jęki przyjemności i ciche warczenie. Mój ukochany z moim byłym szefem właśnie uprawiali seks. I to dość namiętny, z tego co zdążyłem usłyszeć. Czując się jeszcze podlej, między innymi dlatego, że uwierzyłem w to co mówił Pawłowski wyszedłem ze studia w pośpiechu. Postanowiłem zaszyć się w miejscu gdzie nikt mnie nie znajdzie, by wyleczyć swoje zbolałe serce.
Przez chwilę czułem, że mam szansę na choć odrobinę szczęścia, jednak jak widać nie byłem godzien. Los zakpił ze mnie okrutnie.

***
Punkt widzenia Patryka

W czasie, gdy Kevin i Viktor rozmawiali, zacząłem przygotowywać się go wstępnych zdjęć. Nie przejmowałem się na razie jego strojem, ponieważ nie był aż tak ważny w tym momencie. Ustaliłem po krótce plan działania z fotografem i zabrałem się za robienie delikatnego makijażu, który podkreślałby naturalne piękno Aleksa. W tym czasie odkryłem, że rzeczywiście tona tapety nie była mu potrzebna. Miał całuśne, dobrze skrojone usta, długie rzęsy, wydatne kości policzkowe. Sam się sobie dziwiłem, ale nawet podczas tak prozaicznej czynności, którą wykonywałem kilka razy dziennie, moje serce biło mocno i szybko. A on… patrzył na mnie z uśmiechem.
-Długo jeszcze?- zapytał łagodnie. – nie zdążyłem jednak odpowiedzieć, ponieważ do pomieszczenia wszedł Maurycy.
- Bardzo liczę na efekt tych zdjęć Patryk, by potem dopasować stylizację do pleneru.
-Oczywiście. – uśmiechnąłem się. Niestety nie zdążyłem zorientować się, że przyjaciel skierował się w stronę garderoby i po dłuższej chwili usłyszeliśmy krzyki. Pędzel wypadł mi z ręki ze zdenerwowania. Nie zdążyłem go nawet podnieść a Vik wyleciał stamtąd jak oparzony. Szef zamknął się z  z kolei partnerem w środku na klucz...  Obserwowałem blondyna przez chwilę i zauważyłem ślad uderzenia oraz łzy chłopaka. Cała sytuacja zdecydowanie zaszła z daleko. Czas coś z tym zrobić.
-Nie płacz- objąłem go czule.
-Zostaw mnie! Nienawidzę ich! Tego miejsca! Mam dość. – wyszarpał się z moich ramion i zaczął pośpiesznie pakować.
-Viktor… - zacząłem
-Daj mi spokój, nie dzwoń… nie pisz… odezwę się jak ochłonę! – poszedł po swoje buty. Chciałem zrobić coś więcej, jednak tym razem Aleks mi nie pozwolił
-Patryk, daj mu czas. Wkurzysz go tylko – miał rację. W sumie to czułem się winny, ponieważ chciałem by w końcu wyjaśnić tę sprawę. Spojrzałem ze smutkiem na modela.
-Ale to moja wina…
-Wcale nie, chciałeś dobrze, ale proszę cię, odpuść. Przynajmniej jemu. – jego głos był kojący. Sam nie zorientowałem się a przytulałem się do niego, szukając ulgi.
Staliśmy tak długą chwilę, nie przejmując się niczym. W końcu jednak odsunęliśmy się od siebie.
-Dziękuje ci – uśmiechnąłem się czule.
-Nie ma sprawy, do usług- staliśmy tak jeszcze, patrząc na siebie. Dopiero kiedy parka skończyła swoje zabawy i wyszła, włączył mi się agresor. Gdyby nie to, że model chwycił mnie nagle mocno w swoje ramiona, skoczyłbym do gardła temu zazdrośnikowi. Zdziwiłem się, jak potrafił mnie dobrze odczytać. Musiałem mieć wypisane na twarzy, że chciałem mu powybijać zęby.
Kevin wyglądał na dość skołowanego i zmęczonego, natomiast mój szanowny przyjaciel był z siebie dumny. Spojrzałem na niego wzrokiem, który mówił masz gościu przerąbane i znów wtuliłem twarz w zagłębienie szyi Aleksa. Moje nerwy powoli się uspokajały. Musiała minąć długa godzina, zanim w ogóle zostałem „puszczony” do gabinetu szefa. Kaczarowski dokładnie wiedział, co robi. Nie odstępował mnie na krok, widząc zapewne rządzę mordu w moich oczach. Kiedy wreszcie spojrzałem na świat ciut łaskawiej, wszedłem do przestronnego pomieszczenia bez pukania.
-Nie pozwoliłem ci wejść – usłyszałem warkot. No ładnie, to zapowiada się ciekawa rozmowa.
-Gówno mnie obchodzi. Co ty odwaliłeś durniu?- zapytałem najbardziej spokojnie, jak mogłem.
-Co ja odwaliłem? Przytulali się! I to pod moim nosem! W mojej agencji!– prawie krzyknął
-To już nie można? Boże święty! Czy ty nie widzisz co robisz? Znęcasz się nad Viktorem, bo zakochał się w Kevinie a jemu robisz co chwilę awantury i jakieś sceny! Nie dajesz mu wolności!
-Bo mnie zdradzi! – krzyknął. -Jestem o tym przekonany, przyjaciele nie przytulają się w ten sposób.
-Co ty pierdolisz? -odpowiedziałem krzykiem – Dobrze wiesz, że robisz źle i próbujesz odpowiedzialność zrzucić na bogu ducha winne osoby! Nie zdziwię się jak cię zdradzi! Ale to będzie twoja wina! – byłem pewien, że oberwę od niego pięścią w twarz, albo w brzuch. Zamiast tego Maurycy opadł na fotel, jak marionetka.
-Myślisz, że zachowuję się jak furiat?
-Tak właśnie myślę! – odparłem spokojniej. -Sęk w tym, że nie tylko ja. I niestety dałeś piękny popis… I jeszcze ten seks… kogo chciałeś ukarać? Kevina, Vika czy siebie?
Spojrzał na mnie jak na wariata, jednak doskonale wiedział co miałem na myśli.
-Pogratuluj sobie, ciekawe tylko, kiedy wróci do pracy…
-Zwolniłem go. – odparł
-Jeszcze lepiej. Dzisiaj to masz chyba festiwal idiotycznych decyzji. – załamałem ręce. Co się do cholery działo w tej agencji. – Nie dość, że rok gnoisz kogoś, urządzasz sceny, to jeszcze akurat musiałeś teraz, kiedy mamy modela z zagranicy… super. Brawo, gratuluje. Dodatkowo zwolniłeś najlepszego stylistę. – co z buc… -powodzenia życzę. – stwierdziłem. -Po zdjęciach próbnych biorę resztę dnia wolne. A ty sobie rób co chcesz. – to nie była prośba. On doskonale o tym wiedział. Specjalnie trzasnąłem drzwiami, by dać jeszcze bardziej do zrozumienia, że jestem wściekły.

Reszta mojego dnia wyglądała mniej więcej w ten sposób:
Próbowałem się dodzwonić do Vikora, warczałem na Kevina i Maurycego, nadzorowałem zdjęcia Aleksa. Starałem się przy okazji wytłumaczyć mu sytuację, by nie pomyślał, że jesteśmy już zupełnie nieprofesjonalni. Dodatkowo zdążyłem pokłócić się jeszcze raz z Zatorskim, próbując mu w końcu uświadomić w jak trudnej sytuacji postawił swoją firmę.
W łóżku znalazłem się grubo po północy. Byłem tak zdenerwowany, że z ulgą przyjąłem obecność modela obok. Objął mnie delikatnie i uśmiechnął się a ja zmiękłem. Cało moje postanowienie trzymania się od niego z daleka poszła w diabły. Uświadomiłem sobie, że był mi teraz potrzebny jak powietrze. Bez niego nie przetrwałbym tego dnia. I co najdziwniejsze, nasze relacje były pokręcone. Jeszcze wczoraj wyzywaliśmy się, nie chcąc mieszkać razem, a dziś kiedy naprawdę zrobiło się gorąco, poświęcił mi swoją uwagę i zaoferował pomoc. Nie spodziewałem się tego po nim. Miałem go raczej za zimnego i bezwzględnego typa. Czyżby od samego początku próbował mi powiedzieć, że się myliłem? Jakoś mnie to ucieszyło.
-W całym tym zamieszaniu sprawa mojego wyjścia z szafy wydaje się trywialna – wyszeptał czule
-Nie mów tak… dalej udajesz, że jesteś hetero – powiedziałem pół żartem. Nie za bardzo wiedziałem, do czego zmierza ta rozmowa.
-Chciałbym mieć obok siebie ludzi, którzy przejmują się moim losem. To, jak próbowałeś pomóc temu chłopakowi jest niesamowite.
-Nic niezwykłego nie zrobiłem. Po prostu byłem kiedyś w sytuacji podobnej do Viktora, znam jego emocje i śmiało mogę opieprzać Maurycego bez konsekwencji…
-Zazdroszczę wam. Jesteście jak rodzina.
-W sumie, nigdy nie myślałem tak o mojej pracy. – westchnąłem. Aleks miał rację. Dopiero teraz powolutku do mnie docierało, jak bardzo potrafiliśmy dbać o siebie. Wcześniej nie przejmowałem się aż tak, biorąc nasz relacje za pewniak. A teraz trzeba było walczyć by utrzymać status quo.
-Dziękuję homofobie – zaśmiałem się.
-Nie ma sprawy pedałku – odparował, na co zarechotałem jeszcze mocniej.
-Jutro wracasz na kanapę, ale dzisiaj mi dobrze tu z tobą.
-Ale że… banicja? No jak tak możesz! – obruszył się teatralnie.
-Dobranoc Alex. – powiedziałem zdecydowanie i zamknąłem oczy. Zasnąłem w pół sekundy później.