niedziela, 30 marca 2014

Kochankowie samotności rozdział 10

Zapraszam na rozdział, niestety nie betowany tym razem, bo mojej bety nie ma teraz na Internerach. Także, jak tylko się pojawi i zbetuje, to podmienie rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Przepraszam, że ostatnio jest taki przestój, ale mam dużo rzeczy na głowie. 
Postaram się to nadrobić. Ale dla pocieszenia, ten rozdział ma aż 10 stron.
Zapraszam do komentowania. 
A. 


Dobre piętnaście minut spędził pod prysznicem, zastanawiając się, co mógłby zrobić, by wreszcie zbliżyć się do Charliego,nie wychodząc na napalonego smarkacza, jakich pewnie pełno wokół niego krążyło. Ładnie wykrojone usta nęciły, piękne lśniące włosy zachęcały do zatopienia w nich palców, ciało wabiło, by się tulić i łasić na potęgę do silnych i twardych mięśni. Na co dzień wyglądał równie dobrze jak w telewizji. Po kolejnych minutach rozmyślania o nim, wpadł na pewien pomysł. Jeśli się powiedzie, kelner nie musiałby zaczynać krępującej dla niego rozmowy o uczuciach. Nigdy nie potrafił bowiem rozmawiać na tego typu tematy. Wolał pokazać to, czego nie umiał ubrać w słowa. Samo przebywanie u aktora ułatwiało mu sytuację w pewnym stopniu, ponieważ byli ze sobą praktycznie cały czas. Nie musiał zastanawiać się, czy mężczyzna zaprosi go na kolejną randkę, czy przyjdzie tym razem porozmawiać z Luisem, czy w ogóle się pojawi. Zwłaszcza po sytuacji, jaka miała miejsce z Rupertem Balticiem, którego nadal miał ochotę zabić, za znieważenie.
Wyszedł z łazienki ubrany w piżamę, zastanawiając się i wręcz mając nadzieję, że Davis wziął tę jedną, jedyną rzecz z mieszkania, którą potrzebuje do zrealizowania swojego planu, zanim ten mu ucieknie. Prawie od razu zaczął przeszukiwać swoją torbę w poszukiwaniu niesamowicie obcisłych rurek, które rzadko kiedy nosił. Kiedy je znalazł, ku swojej uldze, rozejrzał się za ulubioną bluzką z długim rękawem, w kolorze czerni. Była bardzo wygodna, jednak nie zakrywała tych części ciała, które Felix chciał wyeksponować. Szybko włożył ciuszki i ułożył swoje lśniące włosy. Po chwili przejrzał się w lustrze.
-Jesteś gotowy na podbój aniele -zaśmiał się do siebie, robiąc kokieteryjną minę i skierował się do salonu. Zapomniał o jednym małym, drobnym szczególe... Dlaczego właściwie nie ubierał tych spodni. Na początku może i były wygodne, jednak po kilku momentach stawały się zbyt opięte i ledwo dało się w nich oddychać.
Charlie podłączał akurat kabel do telewizora plazmowego, kiedy w pomieszczeniu pojawił się towarzysz. Brunet uśmiechnął się do siebie, ponieważ miał wreszcie okazję do wykonania jakiegoś kroku w stronę blondyna. Powoli się podniósł i.. zamarł. Przed nim stał istny cud natury. Niesamowicie zgrabne nogi w bardzo opiętych rurkach, wyeksponowane krocze, pomimo dłuższej czarnej bluzki i zapewne piękna i zgrabna pupa, która była dla niego w tej chwili nie widoczna. Rozchylone usta kusiły a włosy ładnie dopełniały całość. Po prostu ideał. Z kolei aktor, któremu podczas walki z kablami zrobiło się ciepło, pozbył się swojej koszulki i świecił przed chłopakiem nagim, opalonym i muskularnym torsem. Fel nieświadomie oblizał usta, widząc ukochanego w takim wydaniu. Jego rozum nagle  odmówił posłuszeństwa a cała krew odpłynęła w jedno miejsce. Zanim się zorientował, gapił się bez najmniejszych oporów, jego penis zaczął reagować. Szatańskie rurki wiecznej zagłady robiły się coraz ciaśniejsze, on jednak stał jak zahipnotyzowany. Nie uszło to uwadze aktora. Uniósł jedną brew do góry, sam korzystając z okazji by popatrzeć. Między nogami kelnera nagle znajdowało się bardzo ciekawe widowisko. Bardzo ciasne spodnie, uciskające coraz to większą erekcję. Brunet domyślał się, że musiało to boleć coraz bardziej, jednak uparciuch nie reagował. W końcu [odniósł wzrok i obaj popatrzyli sobie prosto w oczy.
-Jak się czujesz? -zapytał w końcu Davis, sam zaczynając się podniecać. Jeszcze chwila a rzuciłby się na drugiego niczym tygrys na antylopę.
-Em.. lepiej. -skrzywił się, ponieważ było bardzo nie wygodnie, jednak nie chciał dawać za wygraną. Był zdeterminowany, żeby przełamać lody między nim a mężczyzną, dlatego musiał pomęczyć się jeszcze trochę. Jednak jego ciało nie dawało za wygraną a erekcja pulsowała boleśnie,  odprowadzając go to do coraz większego szału. Charlie ruszył spokojnie do kelnera patrząc mu w oczy. Robił to powoli, jak najspokojniej potrafił. Nie chciał spłoszyć ptaszyny, a w głowie układało mu się nagle bardzo jasne działanie. Kiedy stanął przy nim, dotknął delikatnie krocze chłopaka, wciąż patrząc mu głęboko w oczy. Przejechał palcem po jego całej długości i w końcu znalazł suwak; zaczął odpinać najpierw guzik a potem zamek bardzo powoli, oblizując usta. Rozkoszował się tą chwilą, oraz słodkimi rumieńcami kelnera, który najwyraźniej zapomniał, jak się oddycha. Po chwili brunet pogłaskał leniwie bok uda blondyna i bez ceregieli wsunął ręce pod rurki kładąc je na pośladkach i ściskając mocno. Fel, który wcześniej nie wydał z siebie żadnego dźwięku, pisnął z zaskoczenia i zażenowania, a jego twarz zrobiła się czerwona jak dorodny pomidor.
Tyłeczek chłopaka wydawał się niesamowicie apetyczny, a materiał zbędny, dlatego kiedy tylko przestał go ściskać, jednym szybkim ruchem zsunął z niego spodnie. Dzięki temu Felix odsunął się od niego i ściągnął szybko rurki, po czym zawstydzony uciekł do pokoju, nie patrząc na mężczyznę. Charliego zdziwiło takie zakończenie sytuacji. Miał nadzieję, na jakiegoś całusa choćby za pomoc, a ten uciekł jak przestraszona dziewica.
Kilpatrick usiadł na łóżku, próbując ochłonąć. To co się stało przed chwilą było tak cudowne, niesamowite, boskie i nierealne. Mężczyzna, którego kochał, przed chwilą dotykał jego najintymniejsze miejsca tak po prostu patrząc w oczy, jakby to było coś najnaturalniejszego na świecie. A on zrobił z siebie głupka. Nie dość, że założył takie spodnie, to jeszcze uciekł po wszystkim od razu jakby tamten był co najmniej ufoludkiem.
-Głupi jesteś, dzieciaku... -warknął sam do siebie. Chociaż sam nie wiedział, jakby zapanował nad pragnieniem ocierania się i jęczenia. Wstydził się tego, bo nie był pierwszym lepszym. Jego erekcja nadal dawała o sobie znać, na samo wspomnienie robiło mu się gorąco. Bezwiednie usiadł na środku łóżka i rozszerzył nogi, zsuwając lekko bokserki. Wyobraził sobie dłonie Charliego sunące po  jego ciele i chwycił swój ociekający już członek w palce. Jęknął cichutko, zaczynając robić sobie dobrze, mając przed oczami twarz aktora oraz  jego muskularne ciało.

Davis postanowił pójść do pokoju swojego gościa by z nim porozmawiać. Obawiał się, że chłopak pomyślał, że chciał go tylko zaciągnąć do łóżka. Brunet uwielbiał tą kruchą i delikatną istotę całym sercem i nie zamierzał jej skrzywdzić. Stojąc przy drzwiach usłyszał jakieś odgłosy. Nie wiedział jakiego typu one są; pierwsze co mu do głowy przyszło to płacz,a nie chciał by ten słodki chłopak płakał, dlatego od razu wszedł do środka. Jednak to co zobaczył przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Na środku łóżka siedział blondyn z wypiętymi pośladkami i najwyraźniej sobie obciągał, odchylając głowę co chwilę, poruszając biodrami i jęcząc. Jego włosy rozsypane były w wielkim nieładzie wokół twarzy i na plecach. Aktor nie zastanawiając się długo po cichu podszedł do niego. Czuł jak jego członek pęcznieje i przyjemnie pulsuje. Wyciągnął rękę i delikatnie odgarnął chłopakowi włosy za ucho. Ten dopiero wtedy zorientował się, że nie jest sam i krzyknął z przerażenia. Od razu chciał się zakryć, najlepiej zakopać gdzieś daleko i nigdy nie wyjść. Jego miłość nakryła go na tym, się zadowalał w jednym z jego pokoi. Co za upokorzenie. Zanim jednak zdążył cokolwiek zrobić silne ramiona odwróciły go a bokserki znalazły się na podłodze.
-Słodki -usłyszał szept z ust mężczyzny, tuż przy uchu, a po chwili poczuł przyjemne dreszcze, kiedy aktor przygryzł wrażliwą małżowinę. Fel leżał na plecach na łóżku a nad nim pochylał się Charlie, uśmiechając się czule a za razem z drapieżnym błyskiem w oku. - Mogłeś mnie zaprosić do zabawy...-chwycił jego członka w swoją rękę i przejechał  w górę i w dół obserwując jak ciało pod nim wygina się z przyjemności a usta wypuszczają jęki i westchnienia. Zafascynowany piękną reakcją mężczyzny, powtórzył tę czynność kilkakrotnie
-Char...lie.... -wyjęczał blondyn
-Tak, słodki? - jego penis wołał o spełnienie, ale chciał najpierw zająć się kochankiem, który tak pięknie odpowiadał na jego dotyk
-Weee....eź.. go.. yyym... doo.... - Davis zrozumiał o co mu chodzi, nie zamierzał pozwolić chłopakowi na żadne składne zdanie w ciągu następnych piętnastu minut. Wypuścił jego męskość z dłoni i przybliżył się do jego torsu, pocałował go delikatnie, po raz pierwszy smakując jego skóry. Była przepyszna, pachniała wspaniale, w końcu należała do jego aniołka. Różowo-kremowe sutki przykuły jego uwagę, polizał najpierw jeden, wyrywając głośniejsze jęki z ust kelnera, po chwili drugi, zassał się na nim i drażnił brodawkę słuchając przepięknej melodii, jaką wydawał z siebie w tym czasie Fel. Jednak brzuch kusić coraz bardziej, więc brunet przeniósł się z pocałunkami i liźnięciami, coraz niżej i niżej. W końcu dotarł do upragnionego miejsca i wtedy usłyszał
-Tak...
-Niecierpliwy jesteś kochanie. -zaśmiał się aktor ale postanowił nie męczyć go już dłużej i powolutku wziął jego męskość od razu do buzi. Najpierw na chwilę, by się nim pobawić, lizać jak lizaka, po całej długości, pieszcząc każde wybrzuszenie, główkę, żyłę wzdłuż. Penis Felixa był smukły, nie za gruby ale zgrabny i bardzo ładny. Aktor wylizał każdy szczegół, przenosząc się na jądra bawiąc się nimi chwilę, delikatnie zassał się to na jednym to na drugim, słysząc jak kochanek wstrzymuje powietrze. Nie torturując go już dłużej, powrócił do palącego problemu i tym razem zaprosił jego członka w swoje usta na dłużej.  Zaczął poruszać głową w górę i w dół powoli oraz spokojnie, uważając na zęby, by nie zrobić krzywdy chłopakowi. Spojrzał mu w oczy. Chciał widzieć tę piękną twarz, pogrążoną w ekstazie. Obserwowali swoje reakcji a oddech Felixa przyśpieszał jeszcze bardziej. Pojękując po cichu, miał ochotę płakać, nie mogąc uwierzyć, że to właśnie osoba która tak bardzo kocha, zaspokaja go z największą czułością i starannością. Drżącą rękę położył łagodnie na brązowych włosach ukochanego, delikatnie je głaskając. W odpowiedzi usłyszał pomruk zadowolenia, a po chwili znów odleciał, bo pieszczoty się wzmożyły. Charlie chciał doprowadzić kochanka do jak największej ekstazy, by móc oglądać go szczytującego. Sam siebie ani razu nie dotknął i już zaczynał się z tym męczyć. Jednak na szczęście po chwili poczuł, jak męskość chłopaka zaczyna drżeć
-Zaraz... dojdę... -wyszeptał Felix... kilka szybkich ruchów językiem i wystrzelił w ciepłe usta jęcząc imię ukochanego donośnie. Mężczyzna połknął wszystko co mu partner ofiarował, smakując słonawą spermę. Była przepyszna. Po chwili wypuścił go z mlaśnięciem i podciągnął się na wysokość twarzy zarumienionego i zmęczonego blondyna. Przez chwilę patrzył mu w oczy, a potem pogłaskał po policzku
- Dobrze ci było?
-Bardzo -odrzekł zawstydzony
-Wiesz, ja też muszę się sobą zająć. -szepnął, nadal patrząc mu w oczy. Dostrzegając jeszcze większe zmieszanie chłopaka dodał -jesteś naprawdę słodki kociaku. -zbliżył ich usta do siebie i musnął delikatnie. Otarł wargi o jego, na początku bez udziału języka. Pieścił delikatnie zachęcając blondyna do włączenia się w zabawę. Po chwili otrzymał odpowiedź. Był to ich pierwszy pocałunek, nieśmiały na początku, jednak po kilku sekundach przerodził się w namiętny taniec. Charlie rozchylił usta kochanka i wsunął język, korzystając z zaproszenia oczywiście. Nie robił nic na siłę,  nic co nie spodobałoby się chłopakowi. Trącał jego narząd i zasysał się na nim, badał policzki, podniebienie, zęby z niezwykłą czułością i dokładnością, chcąc zapamiętać każdy szczegół. Ciche westchnienia i pomruki zadowolenia uciekały z gardła jego kochanka, co jakiś czas. Oderwali się od siebie dopiero wtedy, kiedy zabrakło im powietrza. Spojrzeli sobie w oczy po raz kolejny, podczas tego zbliżenia, nie mówiąc nic, bo słowa nie były potrzebne. Niespodziewanie aktor złożył kolejny czuły i aczkolwiek krótki buziak na ustach Felixa, chcąc podziękować mu za namiętność jaką został obdarzony. Potem zaczął się podnosić, jednak ręka na ramieniu  stanowczo go zatrzymała
-Zostań -wyszeptał -miałem się tobą zająć -dodał nieco ciszej. Smukłe palce blondyna powędrowały na krocze bruneta, rozpinając zamek i guzik od spodni. Po chwili wsunął rękę w bokserki o objął męskość kochanka. - Przepraszam, że nie zrobię ci tego ustami. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. -szept Kilpatricka był jak powiew wiatru, ciepły i nie uchwytny, a brunet go uwielbiał. Davis nie miał mu tego za złe, wiedział że ten kruchy mężczyzna nie był zbyt doświadczony, dlatego sam mu nie proponował niczego. Jego tok myślenia został przerwany, kiedy rozkosz rozlała się po ciele. Pierwsze nieśmiałe ruchy, kolejne i następne, coraz pewniejsze, wyrywające z jego usta westchnienia i delikatne pojękiwanie oraz słowa zachęty. Nagle poczuł ochotę ponownego złączenia ich ust, pochylił się i pocałował chłopaka równie delikatnie jak za pierwszym razem, tak samo czule, jednak tym razem z większą dozą namiętności. Fel był już pewniejszy siebie, chętnie oddawał pieszczoty i mruczał jak zadowolony kocur. Kiedy oderwali się od siebie Charlie poczuł coś twardego. Westchnął i uniósł brew do góry znacząco, czyżby... nie, to nie możliwe... a może jednak...
-Jestem znowu twardy... -wyszeptał
-Wiem... -wyciągnął rękę w kierunku jego krocza i bez ceregieli ponownie chwycił męskość kochanka, całując go po raz kolejny Od tej pory westchnień i całusów nie było końca, obaj wili się pod swoim dotykiem, tuląc się do siebie. Byli bardzo spragnieni nie tylko spełnienia ale i czułości, miłości, ciepła oraz siebie nawzajem.
-Ja już zaraz...
- Kociaku.. ja też... -przyśpieszyli ruchy, zatapiając się w cudownym pocałunku. Wystarczyło kilka pociągnięć  by doszli jęcząc swoje imiona. Dla Felixa był to drugi orgazm w ciągu dwudziestu minut, dlatego opadł  nagi bezwładnie na łóżko, niesamowicie zmęczony. Obok niego zaraz położył się brunet, który czule i troskliwie oczyścił ze śladów niedawnej przyjemności najpierw kochanka a później siebie. Po chwili leżeli już pod kocem, tuląc się do siebie.

Blondyn patrzył przez okno, które znajdowało się blisko jego łóżka, na ogród a właściwie na wielką zazielenioną jabłoń. Jego myśli uciekały w dal, do początków jego fascynacji Davisem. Przypomnienie sobie tych wszystkich głupstw, o których kiedyś marzył, było z jednej strony dla niego wstydem, jednak z drugiej – dawało powody do uśmiechu. Ten mężczyzna, był wszystkim czego kiedykolwiek chciał. Nawet jeśli było to nierealne. Do pewnego momentu oczywiście. Teraz- uśmiechnął się do swoich myśli. Był w wygodnym i wielkim łóżku, właśnie z nim, z facetem którego kochał, od dawna chciał poznać i właściwie świata poza nim nie widział. A w przypadku Kilpatricka, coś już to znaczyło. Tylko jak powiedzieć te dwa piękne słowa, cisnące się na usta? Czy zostaną dobrze odczytane? A może chłopak zrobi z siebie pośmiewisko, tak łatwo ufając? Strach zaczął brać nad nim górę, aż zaczął drżeć. Wtedy z zamyślenia wyrwał go kojący i spokojny szept
-Zimno ci?
-Nie... chociaż w sumie, troszkę. -odparł łagodnie. Brunet okrył go szczelniej i wtulił w siebie mocniej, delikatnie odwracając do siebie. Felix automatycznie dotknął policzkiem jego torsu, wydając zadowolony pomruk.
- O czym myślałeś?
-A o głupstwach... o tym jak mi dobrze. -uśmiechnął się. Jego powieki powoli opadały. -Charlie... pojedziesz tam... zobaczyć co z …? - nie dokończył, ponieważ zasnął. Jego pytanie nie zostało bez odpowiedzi, jednak kelner jej nie słyszał. Doskonale zdawał sobie sprawę, że może polegać na aktorze w tej sprawie, tak samo jak przy opiece nad kotem i samym sobą. W ciągu niespełna jednego dnia i trochę został postawiony na nogi. Mimo, że nie czuł się najlepiej, nie był bardzo słaby. Mógł chodzić po domu, oglądać telewizję, co prawda brunet wolał, żeby chłopak leżał, wychorował się spokojnie, w czym miał oczywiście rację. Po co się kłócić z ukochanym.
Charlie głaskał plecy śpiącego chłopaka, z niezwykłą czułością. Rozumiał to, co działo się ostatnimi czasy w jego sercu. Był zdecydowany podążać za tym i związać się z kelnerem, jeśli on tylko będzie tego chciał. Miał szczęście na wyciągnięcie ręki, wystarczyło tylko przekonać tę drugą połówkę do siebie. Nigdy tak bardzo się nie stresował, że coś może pójść nie po jego myśli, że spieprzy zanim cokolwiek się między nimi ułoży. Kilpatrick był młodym, jednakże bardzo doświadczonym przez los mężczyzną. Musiał wiele przeżyć by przetrwać. Nie ufał łatwo i szybko. Sam fakt, że oddał mu się, że pozwolił na to cudowne zbliżenie musiało coś znaczyć. Pozostawała też kwestia mieszkania; jak bardzo jest zalane, ile potrwa remont, czy blondyn zgodzi się na pokrycie jego kosztów przez aktora, i wreszcie czy uda się Davisowi przekonać go, by został, najlepiej na zawsze.

Nie zorientował się nawet kiedy zasnął, a już budzik wygrywał znienawidzoną melodię. Godzina 3 po południu, trzeba było podać Felixowi lekarstwa i zbierać się do jego mieszkania ocenić straty spowodowane pęknięciem rury. Zanim jednak wstał, popatrzył jeszcze na przytulonego do jego piersi kochanka. Blondyn wyglądał na bardzo spokojnego i bezpiecznego, jakby nie miał zmartwień, jakby nic złego nigdy go w życiu nie spotkało. Oddychał miarowo, co jakiś czas pokasłując lub mlaskając rozkosznie. Rozczulony Charlie uśmiechnął się pod nosem na ten widok. Tak bardzo chciał mu dać szczęście, jak nikomu innemu na świecie. W końcu znalazł swoje, wbrew Rupertowi, mediom, fanom i wszystkim tym, którzy nie zaakceptują go jako homoseksualisty. On się dla nich nie zmieni. Kochał tego drobnego i jakże upartego mężczyznę całym swoim sercem i nic ani nikt nie był w stanie tego zmienić. Nawet, jeśli z tego powodu jego kariera miała się zakończyć. Cóż, w całym Pittsburgh'u można robić wiele innych rzeczy. Pieniądze miał, to nie musiał się niczym przejmować. Najważniejsze było szczęście i – a nawet przede wszystkim – przytulony do niego Felix.
Nie chcąc wysuwać się z jego ramion zbliżył usta do głowy chłopaka i pocałował delikatnie blond czuprynę.
-Dzień dobry. - wyszeptał. -Pora wstawać.
-Jeszcze pięć minutek... którą mamy?
-Trzecia po południu, czas na leki, a ja zaraz lecę do twojego mieszkania, jeszcze wyprowadzę Lampka i nakarmię oba futra.
-Dziękuje... obudź mnie jak wrócisz... -tyle zdołał powiedzieć elokwentnie Kilpatrick
-Oj, Słoneczko, śpij, zregenerujesz się, tylko najpierw leki. - rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu swoich ciuchów.
Po pół godziny opuszczał willę po raz drugi, już po wyprowadzeniu psa i podaniu leków  chłopakowi. Wsiadając do swojego BMW zastanawiał się, co zastanie w jego mieszkaniu. Sądząc po tym, co mówił mu blondyn, pewnie większość jego rzeczy jest zniszczona, a pomieszczenia nadają się co najwyżej do kapitalnego remontu – po uprzednim osuszaniu. To było coś, czym raczej teraz chory kelner nie dałby rady zająć się sam. Odpalił silnik i ruszył. Po kilku minutach ciszy, postanowił włączyć radio, wtedy jednak jak na złość rozdzwonił się jego telefon.
-Halo?
-Tu twój menadżer.
-O Rupert. -zaczął -jak miło, że dzwonisz... -dokończył z przekąsem
-Taaa, słuchaj, mam ważne info. Rozpoczęcie zdjęć się przesunęło...
-O ile? -zapytał zdziwiony
-O jakieś dwa tygodnie. Reżyser złamał nogę. Nic się nie da zrobić. Także, zaczynacie za trzy, maksymalnie cztery...
-O jak fajnie, dłużej nie będę musiał cię oglądać. -zadrwił
-Bardzo śmieszne. Musimy pogadać w końcu.
-Nie mamy o czym, dopóki nie przeprosisz Felixa. Wiesz dobrze, ile on dla mnie znaczy. Kocham go, przyznaję się do tego. Nie obchodzi mnie czy świat się dowie, czy jestem gejem czy nie. Obraziłeś ważną dla mnie osobę, jako nie tylko mój menadżer ale i przyjaciel, dlatego dopóki go nie przeprosisz- nie mamy o czym rozmawiać.- zakończył swój monolog twardo.
-Dobrze, już dobrze. Nie dałeś mi nawet dokończyć. Nie powiedziałem, że go nie przeproszę. Rzeczywiście, po przemyśleniu... mogłem trochę przekroczyć granicę, nie mniej jednak zrozum. Nie tylko się kumplujemy, reprezentuje też twoje interesy, muszę wiedzieć kto się wokół ciebie kręci. -tłumaczył się Baltic
-To spróbuj go poznać, zanim wydasz osąd. Do cholery, nie mamy pięciu lat. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i chyba powinniśmy kierować się rozsądkiem, nie sądzisz?
-Przepraszam.
-Powiedziałem ci już, nie mnie... tylko jego...
-Ok, ok... Wpadnę do niego dzisiaj... -westchnął zrezygnowany.
-Raczej do mnie... jego mieszkanie jest zalane, on chory. Chwilowo mieszka u mnie w domu.
-CHARLIE!
-Muszę kończyć. Papa. -rozłączył się, rozbawiony reakcją mężczyzny. Nie była ona, jak się spodziewał, negatywna. Uśmiechnął się do siebie i po chwili włączył radio samochodowe. Resztę jazdy spędził na słuchaniu muzyki i rozmyślaniu o kimś bardzo bliskim jego sercu.
Dojechał na miejsce mniej więcej dziesięć minut przed czasem, by mieć okazję rozejrzeć się po zniszczonym lokum. Zanim jednak wysiadł z pojazdu, postanowił zadzwonić do Luisa. Ten jednak nie odbierał, dlatego po krótkiej chwili napisał mu wiadomość, że Kilpatrick czuje się już lepiej i że odezwą się wieczorem. W końcu otrząsnął się z miłych myśli o  leżącym na łóżku zarumienionym  kelnerze i udał się na górę.
Mieszkanie było w opłakanym stanie, ściany całe w przebarwieniach od wody, sufit zalany, podłoga pewnie też. Jego rzeczy – o tym to wolał chłopakowi nie wspominać. Jego piękne, do tej pory lokum w kolorach czekolady, pastelowego pomarańczu oraz łagodnej zieleni, nadawało się do remontu. Miał tylko nadzieję, że żadne grzyby się nie zalęgną na ścianach, bo wtedy to już był by poważny kłopot. Davis oglądał każde pomieszczenie z osobna, łazienkę, która o dziwo była najmniej zniszczona. Salon widział na samym początku, jak wszedł i aż ścisnęło mu się serce. Najgorzej wyglądał pokój mężczyzny. Prawdopodobnie piętro wyżej w tym właśnie miejscu musiała być łazienka. Pęknięcie rur doprowadziło do całkowitego  jego zalania. Wszystkie rzeczy, leżące na podwieszanych półkach, powyżej biurka były do wyrzucenia. Czyli niezła kolekcja płyt DVD, kilka dobrych książek o tematyce homoseksualnej i nie tylko, a także posłanie kota. Aktor w pewnym momencie zaczął bezczelnie grzebać po wszystkich szufladach chłopaka, sprawdzając co ewentualnie można jeszcze uratować. Chciał część szpargałów wziąć do siebie, jeśli oczywiście znajdzie jakieś torby, by blondyn nie stracił więcej niż do tej pory z tego co miał. Zapomniał po co tak naprawdę się tutaj zjawił w pierwszej kolejności i dopiero pukanie do drzwi mu to przypomniało. Porzucił swoje dotychczasowe zajęcie i poszedł szybko otworzyć. Wpuścił do środka mężczyznę w średnim wieku, z wąsami, w niebieskim uniformie i czapce z daszkiem, również w tym samym kolorze.
-Dzień dobry. James Smith. Jestem rzeczoznawcą budowlanym. -przedstawił się uprzejmie.
-Charlie Davis. Przyjaciel właściciela. Niestety Felix nie mógł się pojawić. Jednak mam całkowite pełnomocnictwo z jego strony.
-Rozumiem. Czyli z panem mogę wszystko ustalać?
-Oczywiście.
-Dobrze. -przyjrzał się salonowi. Po chwili powoli rzucił okiem na kuchnie i resztę pokoi oraz łazienkę. -Ja to widzę tak. Trzeba będzie to wszystko osuszyć i to porządnie, a potem zrobić kapitalny remont, inaczej grzyb to wszystko zajmie i zrobi się ruina. Te wszystkie szpargały, -wskazał na rzeczy chłopaka -trzeba stąd zabrać, co się da najlepiej.
-Ile to potrwa?
-Wie pan, kilka dni. Chciałbym tu wpuścić ekipę z suszarami jutro rano, jeśli to nie problem. Tylko, ktoś musi być by nam otworzyć.
-Dobrze, to pojawię się. Tylko o której.
-Najlepiej około ósmej. -powiedział stanowczo.
-Dobrze. A co z odszkodowaniem?
- Jutro wraz z ekipą przyjadą aparaty, ocenimy szkody i wycenimy wszystko. Raczej to nie była wina nikogo z mieszkańców, tylko jakiegoś konowała, co nie umie rur zakładać. W każdym razie więcej powiem panu jutro. A teraz jeszcze sąsiedzi na górze. Prawdopodobnie to u nich się wszystko zaczęło i poleciało w dół. Także do widzenia. -skierował się do wyjścia.
-Dziękuje bardzo. Do widzenia. - zamknął drzwi za mężczyzną. Całe spotkanie nie trwało długo, nie było nawet ku temu powodów. Facet był konkretny i głowę na karku, jak zdążył zauważyć. Spodziewał się, że remont będzie konieczny, nie wiedział tylko jak powiedzieć o tym Felixowi, który się załamie. Gorzej, jak wytłumaczyć mu pewien pomysł, który właśnie wpadł mu do głowy? To dopiero będzie trudne popołudnie. Przynajmniej miał teraz trochę czasu, podczas pakowania i jazdy, żeby to wszystko przemyśleć.
Był w domu około wpół do szóstej.  Przywitał zwierzęta i od razu udał się do pokoju swojego gościa. Miał nadzieję, że ten nie spał.
Blondyn obudził się już wcześniej, czekał na aktora, na wieści o jego mieszkaniu, oraz na niego samego, bo tak po prawdzie trochę się za nim już stęsknił. Kiedy usłyszał otwieranie drzwi, wesołe głosy przywitania i szczekania oraz kroki, skierowane do pokoju w którym się znajdował, odruchowo zamknął oczy. Musiał coś zrobić, miał plan i w końcu postanowił zaryzykować. Tylko za bardzo bał się reakcji mężczyzny, by wykonać to bez drobnego oszustwa.
Davis patrzył przez chwilę, na wg niego, śpiącego chłopaka. W jego oczach był najpiękniejszą istotą na świecie. Nawet taki bezbronny, z rozrzuconymi włosami na poduszce i rozchylonymi ustami. Uśmiechnął się do swoich myśli, które jednak zostały szybko przerwane przez dziwne zjawisko.
-Cha... rlie... -jęknął- nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś mówi przez sen. Nigdy nie obcował z takimi osobami i nie wiedział tak naprawdę jak się wtedy zachować. Nie umiał na początku rozeznać czy obudzić taką osobę, czy odpowiedzieć, czy nie mówić nic. Nie chcąc zrobić czegoś nie potrzebnego- wybrał trzecią opcję. - Charlie... K...kocham cie...  -wyszeptał śpiący kelner, przyprawiając bruneta o palpitacje serca.
Zamarł. To musiał być jakiś sen, on na pewno śni, albo jest w jakieś ukrytej kamerze. To nie było możliwe, żeby tak po prostu przez sen Kilpatrick wyznał mu miłość. A może właśnie dlatego było to prostsze i szczersze? Co miał zrobić? Jak się zachować? Zanim zdołał pomyśleć był już przy łóżku i kładł się obok blondyna, delikatnie go obejmując. W tym momencie zaskoczony Felix musiał zrobić wszystko by nie została odkryta jego malutka intryga. Udawał jak najdłużej bezwładnego i obojętnego na dotyk. Czekał na reakcje, a sekundy dłużyły mu się nie miłosiernie. Dopiero po dwóch minutach, które zdawały się dla niego wiecznością otrzymał odpowiedź
-Ja ciebie też kocham, mój słodki. -jego serce zabiło, a pod powiekami wybuchły fajerwerki. To była prawda? Charlie nie robił sobie z  niego żartów? Naprawdę mu to powiedział? Czuł tak samo? Chwilowe niepewności zagłuszyła nagła fala radości; nie potrafił już udawać i momentalnie zaczął się śmiać. Dźwięcznie, szczerze, prawdziwie. Wyrwał się z ramion zaskoczonego mężczyzny a po chwili znów w nie powrócił z takim impetem, że przewrócił go na plecy. Zawisł nad brunetem, będąc na nowo w tych czułych objęciach
-Naprawdę mnie kochasz?
-Tak. A ty? Nie spałeś, prawda?
-Ja też! -wykrzyknął-Nie, nie spałem, przepraszam za tą intrygę, ale bałem się tego co powiesz i... - nie zdążył dokończyć a jego usta zostały zamknięte przez nieśmiały a zarazem bardzo czuły pocałunek. 

wtorek, 18 marca 2014

Kochankowie samotności rozdział 9

Zapraszam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Trochę mi to zajęło, ale mam nadzieję, że warto było czekać.
Betowane przez Soul.
A.



Pierwsze pięć godzin w kawiarni mijało Luisowi bardzo ciężko. Wszystkie pozajmowane stoliki oraz masa gości powodowała, że ledwie dawał radę. Nie miał czasu rozmyślać o tym co wydarzyło się poprzedniego wieczora, na pewnej kanapie, która obecnie była zajmowana przez klientów. Gdyby to od niego zależało wypędziłby ich stamtąd natychmiast, za każdym razem, kiedy spojrzał w tym kierunku widział Darrena i siebie splecionych w miłosnym uścisku. Zamrugał oczami i zabrał tacę z zamówieniem.
Nie miał nawet czasu zadzwonić do Charliego lub Felixa, zapytać jak czuje się jego przyjaciel. Biegał od stolika do stolika, podawał ciasta, kawy, herbaty, powtarzając sobie w myślach, że jeszcze tylko sześć kolejnych długich godzin i będzie z głowy. Przygotowywał właśnie kolejną latte, kiedy wspomnienia ponownie wróciły. Cienki strumień mleka, parująca, gorąca filiżanka z aromatycznym płynem skojarzyły mu się jednoznacznie. Ręka mu zaczęła drżeć i o mały włos, byłby się poparzył.
-Boże, jestem zboczeńcem – mruknął do siebie pod nosem. Przez tego napalonego łajdaka Darrena wszystko kojarzyło mu się dzisiaj z seksem.
 Miał nadzieję, że jednak ten drań pojawi się w kawiarni, pomimo że pewnie spłonie przy nim ze wstydu, potrzebował pomocy. Nie da rady oporządzić wszystkiego sam, a pragnął się położyć do łóżka o przyzwoitej godzinie. Taki miał plan, chociaż wątpił w jego powodzenie. Sprzątania zawsze było więcej niż zakładali z Kilpatrickiem i często 2 godziny zajmowało im ogarnięcie wszystkiego. Na domiar złego cały ciężar ich wspólnej pracy spadł na niego. Nad tym też nie zdążył zastanowić się dłużej niż kilkanaście sekund, ponieważ kolejni klienci pojawili się na sali. Kelner co jakiś czas zerkał na kanapę, przypominając sobie namiętne harce. Znów zrobiło mu się gorąco, a na policzki wypłynął zdradziecki rumieniec.
-Weź się w garść Petterson -mruknął sam do siebie, mając nadzieję, że nikt nie słyszał.

Nie zdawał sobie sprawy, jak szybko płynął czas, dopóki w drzwiach nie pojawił się Darren. Wszedł pewnym krokiem i uśmiechnął się do Luisa. Pod nim ugięły się nogi, nawiedziły go wspomnienia z poprzedniego wieczoru. Odwrócił się, udając że musi coś zrobić tylko by się nie zbłaźnić przed blondynem i gośćmi. Jego były stanął przy ladzie i mrugnął okiem, na jego ustach pojawił się figlarny uśmieszek. Po chwili bez słowa zniknął na zapleczu. Zanim kelner zdążył cokolwiek powiedzieć, mężczyzna wrócił; Carter wzruszył ramionami, podwijając rękawy białej koszuli
-W czym mam ci dzisiaj pomóc, Słonko? -uśmiechnął się szarmancko. Nie widziało mu się ponowne sprzątanie łazienek, jednak jeżeli takie dostanie zadanie, wykona go.
-Właściwie to przyda się ręka w obsłudze. Nie daje sam rady. -odparł wyraźnie zakłopotany i zmęczony. Trochę mu ulżyło, że jego były znowu przyszedł. Jego serce dalej biło w szaleńczym tempie oznajmiając, jak cieszy się z ponownego widoku obiektu swoich westchnień -Chociaż wiesz, że nie masz jeszcze wyroku, więc nie musisz tego robić. -dodał starając się uspokoić wszystkie głupie reakcje organizmu.
-Wiem, ale chcę. Nie przejmuj się, nie mam w tym żadnego ukrytego motywu...
-Uważaj, bo Ci uwierzę... -mruknął rumieniąc się rozkosznie. -Poradzisz sobie, co? Mogę Cię potem nauczyć parzenia kaw, o ile się nie poparzę przez ciebie kretynie -to dodał już w myślach- tak żeby zaoszczędzić czas. -Uśmiechnął się i poszedł do stolika w głębi sali. Carter rozglądał się przez chwilę, czy jest ktoś kogo mógłby obsłużyć. Jego wzrok padł na pamiętne miejsce ich zabaw. Wyobraźnia zadziałała posyłając mu porządnego kopa w postaci nagłego gorąca i przyśpieszonego bicia serca. Jednak to nie był czas na rozpamiętywanie. Musiał skupić się na pomocy, inaczej jego przyjście na nic się zdało. W końcu całe ciało go posłuchało i mógł ze spokojem oddać się pracy, którą miał do wykonania. Po krótkiej chwili ktoś skinął na niego; podszedł z miłym wyrazem twarzy i podał karty. Zanim jednak zdążył odejść usłyszał:
-Już wiemy co chcemy. Dwa razy latte oraz dwa ciasta truskawkowe.- kobieta uśmiechnęła się lekko. Mężczyzna obok niej spojrzał groźnie na niego, więc Darren postanowił się wycofać. Odnalazł Luisa wzrokiem i skierował się do niego. W tym samym czasie zorientował się, że jeden z klientów bezczelnie go podrywał. Nagle, jak grom z jasnego nieba w jego pamięci zaczęły pojawiać się obrazy nagiego, cudownego i śliskiego ciała, tak chętnie przyjmującego go w sobie. O mały włos nie zaczął się ślinić. Musiał wziąć się w garść, bo sytuacja między klientem, a Luisem robiła się coraz bardziej irytująca
-... cukiereczku... chętnie się z tobą umówię... może znajdziesz czas... - nalegał cały czas nieznajomy.
-Niestety już panu mówiłem, że zmuszony jestem odmówić.
-Ale...
-Mam partnera -powiedział stanowczo acz uprzejmie szatyn.
-Partner się nie dowie... jestem dyskretnym facetem- W blondynie aż się zagotowało. Jak ktoś śmiał tak bezczelnie podrywać jego byłego? Po chwili był już przy Pettersonie i postanowił ukrócić zapędy tego nieznajomego
-Przepraszam bardzo, że się wtrącam. -zaczął grzecznym tonem -Kochanie, możesz mi w czymś pomóc? - skierował neutralny wzrok na owego kogoś, który już zaczynał działać mu na nerwy. Odwrócił głowę, by nie wyszło na jaw, jakie emocje nim targają. Luis jakby czytał mu w myślach i również przepraszając klienta,  wspólnie odeszli na bezpieczną odległość. Na samo słowo „kochanie” na jego twarzy wykwitł krwisty rumieniec, a kiedy spojrzał w oczy eks partnera, dodatkowo przypomniały mu się  własne jęki z poprzedniego wieczoru. Czuł jeszcze w sobie twardego członka. Spuścił wzrok, zażenowany
-Dzięki... nie wiedziałem jak go spławić -powiedział, kiedy już stali za ladą. -Co się stało?-jego głos delikatnie się załamał
- Poza tym, że ktoś cię chciał poderwać co mnie wkurzyło, to przygotujesz dwa latte? Bo ja jeszcze tego nie umiem. Lu, wszystko w porządku?
-Jasne... -odparł -Tak, wszystko dobrze -szepnął,nieśmiało spoglądając na niego spod rzęs.
-Mam ochotę mu przywalić... -warknął blondyn. Nie wyobrażał sobie, że przy kimś innym szatyn mógłby być tak namiętny, robić takie cudowne miny i błagać o jeszcze. Prawie wyszedł z siebie, wyobrażając sobie te wyczyny dla przykładu, z tym nieznajomym. Z kolei kelner zapomniał przygotować drugiego na takie sytuację, dlatego musiał odbyć z nim tę rozmowę w ekspresowym tempie. Znał Darrena aż za dobrze, więc doskonale wiedział o czym teraz myśli. Widząc jego zły wyraz twarzy, domyślał się, że wyobrażał sobie więcej niż tylko ich razem. Poczuł ciepło w okolicach podbrzusza, ale musiał wziąć się w garść. Chciał zapobiec ewentualnym awanturom
-Posłuchaj mnie uważnie. -zaczął -Dopóki z nami flirtują nie możemy reagować. Dopiero, kiedy  naruszą naszą godność osobistą lub nietykalność cielesną. W takim momencie mówimy GRZECZNIE, że  przekroczyli naszą sferę personalną i prosimy żeby tego nie robili. Ewentualnie używamy słowa „żądam”, ale tylko tyle. Wyrzucamy klienta gdy sytuacja będzie podbramkowa lub naprawdę hardcorowa. Darren, jeśli nie dasz rady się tego trzymać to nie wyjdzie to na dobre ani nam, ani kawiarni. Rozumiesz?
-Tak. Co nie znaczy, że nie mam ochoty mu obić buźki.
-Przecież on tylko ze mną flirtował
-Właśnie, z TOBĄ -zaakcentował ostatnie słowo.
-Jesteś zazdrosny? -zdziwił się
-A jeśli jestem to co? Myślisz, że chcę by cię tak pieścił i dotykał jak ja? Nie ma mowy, nie podoba mi się to. -powiedział, zanim zdążył ugryźć się w język
-Przecież nie idę z nikim do łóżka, zwariowałeś? Nie dam się nikomu obmacywać! -warknął.-Masz być grzeczny dla gości!-wycedził chłopak. Spodobało mu się, że jego eks czuje zazdrość. W jakimś stopniu mu to schlebiało. Chociaż ostatnia uwaga mężczyzny go rozdrażniła. Za kogo on go miał, przecież nie jest jakąś dziwką, zabawiającą się ze wszystkimi... no poza tą zdradą, która była efektem spożycia zbyt dużej ilości alkoholu.
-Przecież wiem, nie bój się. -pogłaskał policzek szatyna delikatnie, uśmiechając się -po prostu nie chcę, by coś ci się stało, byś był w niebezpieczeństwie. - obaj się zaczerwienili. Dotyk wywołał  na nowo burze w ich sercach, duszach i umysłach, a uczucia zaczęły klarować się coraz bardziej.
-Pracuję tu od kilku lat. Jeszcze nigdy nic złego się nie stało. Nie martw się, poza tym, jeśli cokolwiek będzie nie tak, to przecież jesteś obok. Tylko proszę, nie traktuj mnie jak jakąś łatwą panienkę... -Próbował uspokoić go Luis, mimo że głos mu się chwilami załamywał z emocji. Nie chciał go teraz denerwować dodatkowo, mimo że nie do końca był szczęśliwy z tego, jak blondyn go postrzegał Jednak zapewnienia podziałały i już po chwili wszystko wróciło do normy. Mężczyzna uśmiechnął się i zaniósł zamówienie do czekającej pary. Szatyn zamyślił się i doszedł do bardzo ciekawych, a wręcz odkrywczych wniosków. Zrobiło mu się ciepło na sercu, że jego były się o niego martwił i był gotów go bronić. Być może nic to nie znaczyło, ale coś zaczęło się zmieniać. Delikatnie i mało widocznie, ale to nie był już ten sam człowiek, z którym był w związku przez ponad dwa lata. Nawet dzień wcześniej zachowywał się inaczej. Petterson nie wiedział już co zrobić ani myśleć. Chociaż może tylko mu się zdawało? Po sekundzie porzucił jednak tą kwestię.  Wręcz chciał cieszyć się z tych zmian. Nie mógł pozwolić sobie na wątpliwości, mogłyby one doprowadzić go ponownie do punktu wyjścia
Kolejne godziny mijały im bardzo szybko, z przerwami Darrena na obserwowanie, czy ktoś nie przystawia się do pięknego kelnera. W takich chwilach blondyn odliczał minuty do skończenia pracy i wyrzucenia wszystkich gości z kawiarni. Czekał, aż będzie mógł znów trochę podroczyć się z nim i może nawet powtórzyć wczorajsze namiętne chwile, jeśli oczywiście jego były się zgodzi. Na szczęście w końcu doczekał tej chwili już  prawie wariując.
-Jeśli jeszcze raz zobaczę tego kolesia jak cię podrywa, albo jakiegokolwiek innego to chyba im nogi z dupy powyrywam. -mruknął, zaraz po zamknięciu kawiarni. Zdecydowanie nie podobało mu się flirtowanie z kelnerem, nie ważne, że nie miał prawa zabraniać mu czegokolwiek, odkąd nie byli parą. Jednak spali ze sobą wczoraj, co powodowało że instynkt terytorialny mu się włączył. Oznaczył chłopaka jako swojego i nie chciał się dzielić z nikim innym. Tak prawdę mówiąc, nie widział w tym nic złego. Nie ważne co by się działo, chce  ochronić Lu przed niebezpieczeństwem oraz poniżeniem. Teraz to wiedział.
 Darren przybliżył się do szatyna, po chwili obejmując go delikatnie. Zmieszany kelner próbował się odsunąć, jednak zanim zdążył, zrobiło mu się zbyt gorąco. Ręka byłego partnera była zdecydowanie w miejscu, w którym być nie powinna i głaskała część ciała, której nie powinna w ogóle dotykać. Powolutku zaczął się temu poddawać, jednak nie bez walki. W końcu jednak poległ, „wywieszając białą flagę”.
-chcesz pobrykać na koniku? -wyszeptał do niego Carter, ściskając delikatnie jego krocze. Podniecony szatyn uśmiechnął się lekko, porzucając swój rozsądek, który podpowiadał, że nie powinni tego robić. Blondyn zaczął pocierać to miejsce przez spodnie, co spowodowało,że chłopakowi znów zrobiło się gorąco. Spojrzał w oczy ukochanego
-Darren...
-Wczoraj było ci dobrze... ładnie się z nim zabawiałeś... a on chce jeszcze.. -wymruczał, otarł się o kelnera mocno, przez co ten zadrżał.-cały czas myślałem o tym, jak się wczoraj kochaliśmy. Znam cię i wiem, że ty też. Było nam bardzo przyjemnie.-szeptał mu namiętnie do ucha
-Je...jeszcze ...wybaczyłeś mi tę zdradę?-wyjęczał. Musiał wiedzieć, czy może mieć nadzieję, na powrót do Darrena.  Nie myśląc jednak długo pociągnął mężczyznę na zaplecze i wpił się mocno w jego usta. Wargi otarły się o siebie mocno, a języki splotły w tańcu. Nie było w tym nic czułego; walczyli o przywództwo i uległość, twarde klatki piersiowe przylegały do siebie ciasno.
-Nie, nie wybaczyłem. Co nie znaczy, że cię nie pragnę śliczny- ręce błądziły jakby bez udziału woli dotykając każdego zakamarka ciała drugiego. Usta odrywały się od siebie tylko, kiedy ciuchy zostawały zdzierane w pośpiechu i lądowały na podłodze. Oddechy przyśpieszały raz po raz. W końcu nadzy stali naprzeciwko siebie.
-Chodź do mnie... -szepnął Carter. Kochanek podszedł lubieżnych krokiem, a jego były naślinił palce, rozsunął delikatnie jego pośladki -nie mamy poślizgu...
Trudno -odparł chłopak. Blondyn wepchnął mu jednego delikatnie i od razu zaczął poruszać. Luis oparł się o niego i rozsunął nogi bardziej. Zabawa była krótka i subtelna, jednak bardzo przyjemna. W końcu jednak przeszli do konkretów.
-Odwróć się i oprzyj o ścianę. -szatyn drżąc, wykonał polecenie. Mężczyzna schylił się i wysunął język. Trącił nim wejście kochanka, który jęknął w tym samym czasie. Zaczął go lizać i ssać w tym miejscu, a ciało pod nim wiło się, wzdychając głośno...
-Jeszcze...
-Dostaniesz... muszę cię nawilżyć kociaku, inaczej zaboli... -powrócił do tej przyjemnej czynności, jednak nie wytrzymał długo. Wyprostował się i chwycił biodra ukochanego. Wypiął je mocniej i -Wchodzę...-wsunął się w niego jednym płynnym ruchem, wywołując krzyk Pettersona. Powolutku na próbę się poruszył, sprawdzając czy ciasne wnętrze kochanka jest gotowe, by zacząć zabawę, jednak szatyn od razu zaprotestował.
-Boli... bardzo -jęknął
-Już kochanie, coś na to zaradzę. -Luis dawno nie słyszał z ust mężczyzny tego słowa, mimowolnie, dzięki temu, uśmiechnął się i trochę rozluźnił. Było to jedno z najsłodszych i najbardziej lubianych określeń partnerów.
Darren chwycił jego członka i zaczął mu leniwie robić robrze ręką. Chciał, by go już nic nie bolało. Jego penis uwięziony wewnątrz zaczynał pulsować nie przyjemnie, a mężczyzna myślał że oszaleje.
-Już możesz... -usłyszał upragnione słowa i natychmiast zaczął się poruszać. Najpierw powoli, wyrywając ciche westchnienia z ust chłopaka; nigdzie nie musieli się śpieszyć. Obaj chcieli nacieszyć się tą chwilą, mimo iż była dla nich tak właściwie zakazana. Tyle, że to oni nałożyli na siebie celibat, którego trudno było przestrzegać. Dwa spragnione, złaknione ciała oddały się narastającej ekstazie. Już po chwili słychać było plaskanie bioder o pośladki i jęki kochanków, podczas namiętnego zbliżenia. Darren nieznacznie przyśpieszył, chcąc dać Luisowi więcej przyjemności. Jego ciasne wnętrze zaciskało się na penisie, przynosząc cudowne odczucia. Idealne wypełnienie i dopasowanie się do kształtu wnętrza i członka. Zgranie w stu procentach.
-Oh! Tak... to tu... -jęczał, kiedy męskość Cartera musnęła delikatnie prostatę. Słysząc to blondyn wykonał ponownie ruch w to miejsce, wyrywając z gardła chłopaka coraz to nowe jęki, a później i krzyki. Tyłek Luisa wychodził mu naprzeciw; ruszali się coraz bardziej chaotycznie i ostrzej, zatracając resztki samokontroli.
-Kociaku... -wbijał się w niego mocno, pchając go na ścianę. Przy tym jęczał i wzdychał tak jak chłopak pod nim. Oszałamiające doznanie owładnęło jego ciałem. Był tam, gdzie powinien, z cudowną osobą, którą kocha nad życie, dając mu rozkosz i uwagę. W końcu po ponad dwóch latach  zrozumiał to wszystko. Wiedział, że było za późno, by odbudować ich relację,  jednak mógł stać się lepszy dla tego pięknego mężczyzny i chyba nawet chciał.
Z chwilowego zamyślenia wyrwał go krzyk rozkoszy i błagania o więcej. Znów przyśpieszył, ostatkami sił wbijając się w chętne i ciasne wnętrze. Zaskakiwało go zachowanie Pettersona, który pozbył się na nowo wstydu, podczas ich intymnych zbliżeń. Był jak namiętny partner co noc w łóżku, który chętnie oddawał się komuś, kogo kochał.
-Kochanie.. ja zaraz dojdę! -krzyknął kelner
-Nie krępuj się słońce, ja też... ja też -wszedł w niego kilka razy i obaj wykrzyczeli swoje imiona w tym samym czasie. Chwilę jeszcze poruszali się, bez udziału świadomości, potem Carter wysunął się z wnętrza i podtrzymał zmęczonego chłopaka.
-Podobało mi się. Lubie twoje reakcje. -wyszeptał szatynowi do ucha
-Mnie też. -odparł. -Nie puszczaj mnie, bo upadnę.- Darren nie zamierzał tego zrobić. Wtulił w siebie ukochane ciało. -Znów to zrobiliśmy...
-Źle się z tym czujesz? -zapytał prosto z mostu
-Nie wiem... chyba nie... ale to nic nie znaczy... -oznajmił Luis, nie chciał by między nimi były niedomówienia. Wolał sam to powiedzieć, niż usłyszeć od niego w bardziej dosadny i niekoniecznie miły sposób. Już po chwili Carter łagodnie wytarł kelnera i siebie. Potem poszukali swoich ciuchów. Cały czas uśmiechali się i ukradkiem patrzyli na siebie. To wszystko było jakieś inne, niż poprzednio, niż całe te dwa lata z kawałkiem. Szatyn chciał wierzyć, że już wszystko będzie szło ku dobremu. Darren czuł podobnie. W ciągu właściwie jednego dnia zrozumiał to, co powinien wiedzieć już dawno temu. Chciał to jakoś naprawić, jeśli tylko się da.
-Posłuchaj -zaczął, kiedy już obaj byli ubrani. -Chciałbym, żebyś poszedł ze mną na rozprawę, jeśli dasz radę oczywiście... wiem, że masz pracę.- zaraz dodał- Jeśli nie chcesz...
-Nie... chciałbym naprawdę, ale nie wiem jak to będzie... Sami ze złamaną nogą, a Felix chory.
-Rozumiem...
-A o której godzinie to w ogóle jest?- szatyn zerknął na niego ukradkiem, a jego serce zabiło mocniej
-Nie wiem jeszcze. -Odpowiedział. -Rozmawiałeś z Samanthą o samochodzie? Chciałbym już to załatwić.
-Nie, jeszcze nie. To znaczy mówiłem jej, że chcesz go odkupić. Ale nic więcej.
-Mógłbym dzisiaj się z nią spotkać? Lepiej mieć już z głowy tę sprawę i spokojnie zająć się całą resztą.
-Zadzwonię do niej... dziękuje za pomoc. Raczej nie dałbym sobie rady.
-Spokojnie, jeszcze musimy posprzątać. Pomogę ci do końca -Darren zastanowił się przez chwilę. Rozważał wszystkie za i przeciw, a także reakcję Paula na swój nowy genialny plan. Po chwili opuścił zaplecze, ku zdziwieniu kelnera. Wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer...
-Hej... mam pewną prośbę braciszku...
Szatyn skorzystał z okazji, by zawiadomić siostrę o przybyciu jego byłego wraz z nim. Mimo że dziewczyna nie była zbyt zachwycona, zgodziła się.  Musieli jeszcze tylko posprzątać po pracy i po swoich harcach, ponieważ trochę nabałaganili. Przez moment zarumieniony Luis patrzył na swojego byłego, po chwili odwrócił wzrok, ponieważ został na tym przyłapany. Podczas sprzątania nie mówili do siebie zbyt dużo. Co jakiś czas, niby przypadkiem muskali swoje dłonie w czułym dotyku, lub ocierali się o siebie. Było w tym dużo erotyzmu i napięcia. Obaj z wypiekami na twarzy przypominali sobie słodkie jęki i ruchy gorącego członka Cartera w ciasnej dziurce szatyna. Wzdychali co jakiś czas, chcąc na powrót tulić się do siebie i pieścić swoje złaknione czułości ciała.
-Chcesz jeszcze raz? -zapytał w końcu rozdrażniony blondyn
-Zdecydowanie -odparł stanowczo Petterson...


Otworzył oczy, po chwili leniwie się przeciągnął. Jego blond włosy leżały rozsypane na poduszce, tworząc swoistą aureolkę wokół jego głowy. Felix lustrując pokój, kolejny raz się nim zachwycał. Mógłby tu mieszkać, mimo że nie był do końca przekonany co do aktora. Nie ufał mu jeszcze za bardzo, zwłaszcza po tym co powiedział jego menadżer. Ale nie miał zamiaru teraz o tym myśleć. Po chwili do sypialni wszedł Charlie, jakby zgadując, że chłopak już nie śpi. 
-Dzień dobry –  brunet  uśmiechnął się – jak się czujesz?
-Cześć, lepiej, zdecydowanie. Leki działają... chociaż nadal nie mogę przeżyć tego zalania 
-Nie martw się Słonko, obiecałem że tam podejdę zobaczyć co się stało i przyjmę fachowca. Nie przejmuj się już – pogłaskał go delikatnie po policzku. Przyjemne ciarki przeszły po plecach kelnera, a serce zabiło mocniej. Uwielbiał kiedy Davis patrzył na niego z taką czułością i gdy dbał o niego. Cieszył się, że ostatniego wieczoru długo rozmawiali, nie tylko o zalaniu mieszkania ale o wielu innych sprawach, mogli dzięki temu, bardziej się poznać. Fel niechętnie mówił o swojej przeszłości ani o stosunku do wielu spraw, jednak trochę otworzył się przed aktorem. Poczuł, że ten go rozumie, ostatnimi czasy tego potrzebował najbardziej. 
-Dziękuję, że to dla mnie robisz. 
-No coś Ty, obiecałem się tobą zająć, skoro jesteś chory. I tak został mi mniej więcej tydzień do rozpoczęcia zdjęć, dlatego mogę ci pomóc. Wiesz, że musisz wyzdrowieć, by wrócić do pracy, prawda? 
-Tak wiem, nie jestem dzieckiem Charlie. -mruknął blondyn. Coraz bardziej robił się głodny. Kiszki grały mu marsza, a dodatkowo w brzuchu czuł stado motyli. Wstał z łóżka, kolejny raz się przeciągając. -Chciałbym się umyć, a potem coś zjeść. - westchnął, patrząc na mężczyznę. 
-To idź wziąć prysznic, a ja w tym czasie zrobię śniadanie. Potem leki. 
-Dasz mi jakiś ręcznik? I gdzie są moje rzeczy?
-Już ci przyniosę. Ręczniki są w szafce po lewej w łazience. -odparł miękko aktor. Wyszedł z pokoju zanim Felix skierował się do toalety. Przez chwilę miał ochotę zaciągnąć tam mężczyznę,  tulić się do niego, ocierać i pieścić. Potrzebował pocałunków i czułych rąk tego człowieka, ale nie potrafił się przemóc, aby wykonać ten pierwszy krok.