Wróciłam! A ponieważ narodził mi się nowy pomysł, pokazuję go Wam od razu. Jeszcze nie betowany, jednak jak tylko zostanie poprawiony, to wstawię.
Wasza
A.
Zapomniałam dodać. Pojawiłam się na wordpressie. Nie umiem jeszcze się tym posługiwać za bardzo, ale staram się. Będę tam wrzucać opowiadania, które wrzucam tu i na pozostałych moich blogach xD
https://aopowiescibl.wordpress.com
Wasza
A.
Zapomniałam dodać. Pojawiłam się na wordpressie. Nie umiem jeszcze się tym posługiwać za bardzo, ale staram się. Będę tam wrzucać opowiadania, które wrzucam tu i na pozostałych moich blogach xD
https://aopowiescibl.wordpress.com
Dzień 1
Jestem
cholernym, spedalonym idiotą! Dałem się wpakować w takie gówno.
Bo dlaczego nie mogłem normalnie i po prostu trzymać się od niego
z daleka?
Mój
koszmarny dzień zaczął się bardzo niemiłą pobudką. Mój
wspaniały i jakże wielmożnie mi panujący kot, postanowił obudzić
mnie o godzinie piątej rano, bo chciało mu się jeść. Nie byłoby
w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że wskoczył mi swoimi ośmioma
kilogramami na głowę. Do tego wydał z siebie okrzyk, jakby co
najmniej prowadził stado orków do boju. Jakby tego było mało, o
godzinie szóstej z hakiem telefonem uraczyła mnie moja równie
wspaniała, jak kot, mamusia. Już od przynajmniej piętnastu lat jej
nie znosiłem, a to uczucie i jej się udzielało. Dlaczego właśnie
dzisiaj postanowiła mnie zaszczycić, że właśnie zmarł mój
równie uwielbiany przeze mnie ojciec, i dobrze by było, gdybym
jednak się pojawił na pogrzebie.
Miałem
co do tego trochę inne zdanie, ale zanim je wygłosiłem, zostałem
zgaszony tekstem „oj synku, co ludzie powiedzą?”
-Może
powiedzą, że jego syn wolał się pieprzyć z jakimś murzynem z
długą pałą, zamiast pożegnać ojca tyrana. - odparłem z
uśmiechem na ustach, na co ona się po prostu wyłączyła. UF,
miałem ją z głowy na kolejne dwa lata.
Tak,
jak jest się pedałem, nie
ma się rodziny ani większości przyjaciół z dzieciństwa. No
chyba, że jest ktoś mega wyrozumiały. Ale w tym kraju? Pełnym
konserwatystów i kościoła panoszącego się na prawo i lewo,
mówiącego wszystkim co i jak mają robić, będącego siedliskiem
pedofilii i hipokryzji; nic się nie da zrobić, a już tym bardziej
normalnie żyć.
Kiedy
w końcu wydukałem swoim rodzicom, że jestem gejem, oni
wspaniałomyślnie kupili mi mieszkanie, każąc się do niego
wyprowadzić. Najlepiej w trybie now!
Oczywiście, jak to w każdej małej mieścinie, wszyscy się
dowiedzieli o mojej chorobie i
do matury miałem przerąbane. Z resztą i tak wybierałem się na
studia na drugi koniec Polski.
Jako
student, byłem wycofany i nie ufny. Mając na koncie serię pobić i
szykanowań za dzieciaka, wolałem się nie wychylać.
Te
pięć lat przeleciało mi jakoś w miarę. Zdobyłem tytuł magistra
i mogłem iść do pracy. Na
moje szczęście znalazłem ją całkiem szybko, ponieważ miałem
zdolności rysownicze oraz gdzieś ktoś nauczył mnie sztuki
makijażu, bym mógł pomóc pewnej drag queen, z którą zresztą
przyjaźnię się do dnia dzisiejszego. Tak więc, wylądowałem w
agencji modelingu. Męskiego! Modelingu. Szczerze mówiąc nie miałem
pojęcia, że coś takiego istnieje i to w tym kraju. Być
może te złamasy z poglądowym zatwardzeniem nie miały argumentów,
by dobrać się do dup oszołomom,
którzy biegają po wybiegach. I co gorsza, się malują!
I
tak o to zaczął się mój koszmar. Jeszcze wczoraj, a pracuję tam
od co najmniej roku, miałem spokój. Względny przynajmniej.
Pomagałem styliście, dobierałem ciuchy i malowałem modeli, by
wyglądali jak ludzie a nie upiory z opery. Jednak
dzisiejszy dzień był inny. Mój szef nawiązał współpracę z
jednym z bardziej znanych polskich modeli, który robił do tej pory
karierę za granicą. Mężczyznę, do którego wzdychałem od kilku
lat i robiłem sobie dobrze pod prysznicem. I to niestety JA miałem
zająć się tym człowiekiem, dbać o jego stylizacje, uczesanie i
makijaż. A to było
wyzwanie.
Aleksander
Kaczarowski a.k.a Alex K. był bardzo wymagającym człowiekiem.
Potrafił zwolnić każdego, za byle drobiazg. Do tego był zimny,
oschły i nie przyjemny w obyciu. I bardzo, ale to bardzo
heteroseksualny! Jego podbojami miłosnymi żyło wiele osób. W tym
również ja. Kiedy zostałem poinformowany, że od tego człowieka
ma zależeć dalsza moja kariera w tej agencji, aż zadrżałem w
posadach.
-Szefie!
Wiesz, że jestem gejem i że bardzo go podziwiam! Ale jego lepiej
podziwiać na odległość! Przecież on potrafi kogoś zwolnić, za
najmniejszy błąd.
-To
nie będziesz tych błędów popełniał – odparł spokojnie
Maurycy – poza tym, kto się nim lepiej zajmie, jak nie ty. Właśnie
dlatego, że go podziwiasz.
-Maurycy!
Jesteśmy przyjaciółmi odkąd tu pracuję. Proszę nie skazuj mnie
na niego. Potrzebuję pracy jak powietrza! A jestem pewien, że przez
niego wylecę. I to szybko.
-Jak
się orientuję, to ja jestem szefem tej agencji. I bez mojej wiedzy
oraz interwencji nic się tobie stać nie może. Poza tym, jesteś
dobry w tym co robisz, myślisz że zaufałbym w tak trudnym zadaniu
byle komu? - tak, ten człowiek miał gadane, dlatego w sumie jest
moim szefem. Jednak to mnie nie uspokajało, bo spodziewałem się
najgorszego, a ten jeszcze mi mówi, że na mnie liczy. -
słuchaj! Jeśli dobrze się spiszesz, czeka cię podwyżka. I to
taka konkretna. Będziesz żył sobie jak pączek w maśle, nie
przejmując się niczym.
Niestety
Maurycy znał mnie bardzo dobrze, wiedział że ledwo wiązałem
koniec z końcem. I to właśnie ten argument przeważył. Chyba
dodatkowo jeszcze mnie ugłaskał, bo jak dowiedziałem się
najważniejszego, to nie miałem aż tak wielkiej ochoty w finezyjny
sposób go uśmiercić. W innych okolicznościach już by leżał
martwy, w kałuży krwi. Byłem pogodzony z losem.
-Tu
masz kluczyki, kasę służbową praz namiary na hotel. Wszystko masz
już tam załatwione, masz się po prostu stawić. Idźcie po
przyjeździe na jakieś zakupy, obiad czy on tam będzie chciał.
Zajmij się nim, niech pozwiedza. A jutro przywieź go do nas. Ok?
Właśnie, przyjeżdża za
godzinę, więc się śpiesz. No nie ma na co czekać, poszalejcie. -
puścił mi oczko, a ja zmierzyłem go na krótko wzrokiem.
-
A mam inne wyjście? - zapytałem z totalną rezygnacją w oczach
oraz głosie. Nic więcej nie mówiąc poszedłem powoli do drzwi,
oglądając się jeszcze na chwilę – wisisz mi za to konkretną
kolację! - od razu pokiwał mi głową w geście zgody. Musiał być
bardzo zdesperowany, by postawić mnie przed faktem dokonanym. Jednak
według mnie, był zwykłym kutasem.
Jazda
na lotnisko minęła mi spokojnie. Na szczęście nie było korków.
To i tak był sukces, bo Gdańsk i połowa Sopotu o tej porze była
bardzo zakorkowana. Ale widać miałem szczęście. Zwykle właśnie
dlatego wolałem jeździć SKM-ką niż na przykład autobusami.
Prawo jazdy miałem, to oczywiste, jednak nigdy nie było mnie stać
na prywatny samochód. W to
akurat rodzice mnie nie zaopatrzyli.
Dotarłem
do hali przylotów pół
godziny przed czasem. Zdążyłem napisać na kartce imię a raczej
pseudonim artystyczny naszego
gościa, kupić kawę a automacie i skorzystać z lotniskowej
toalety. Kiedy wróciłem, samolot akurat wylądował, na szczęście
na czas. Kiedy ludzie zaczęli wychodzić przybrałem najbardziej
zachęcającą minę, jaką mogłem w takiej sytuacji i z szybko
bijącym sercem czekałem. Nic nie znaczący i nieznani dla mnie
ludzie przechodzili obok mnie obojętnie, aż zobaczyłem jego.
Żołądek podszedł mi do gardła, a ja miałem ochotę zwymiotować
ze stresu. Mężczyzna podszedł do mnie niezadowolony i z
nonszalancją rzekł
-Zawsze
robisz takie idiotyczne miny na powitanie? - zlustrował mnie od dołu
do góry.
-Jestem
Patryk Pająk i również miło mi pana poznać – rzekłem z
naciskiem na formę grzecznościową.
-Niech
ci będzie. I tak pewnie widzę cię po raz ostatni. - machnął
ręką.
-Jestem
pana stylistą i przewodnikiem, więc raczej będziemy się widywać
dość często w ciągu następnych siedmiu dni. - odpowiedziałem z
coraz większą irytacją.
-Doprawdy?
Ty, moim stylistą? No ubrać
to się nie potrafisz, więc wątpię - odparł z pogardą. Nie
minęło jeszcze pięć minut, dokąd go poznałem, a już miałem
ochotę go zakatrupić. Mimo, że działał na moje zmysły,
rozbudzając coraz to nowsze pragnienia.
-Weź
swoje bagaże, nie będę tego robił za ciebie – zjadliwość
mojego tonu mnie zaskoczyła. Ale w pozytywny sposób. Nie dam sobie
wejść na głowę. On z kolei prychnął oburzony, jednak spełnił
polecenie, jakby od niechcenia. No co za typ.
Stanąłem
w wielkim holu przepięknego zabytkowego hotelu w centrum Sopotu.
Nigdy w nim jeszcze nie byłem, właściwie raczej i nigdy nie będę,
z racji mojego majątku. Z
prawej strony od wejścia, znajdowała się recepcja. W głębi
wejście do sali jadalnej oraz schody, po obu stronach recepcji. Obok
nich znajdowały się również windy. Czyli
jednym słowem, w sam raz dla takich osób jak Alex.
Podszedłem
do kontuaru, by zameldować
przybycie modela i wziąć klucze. Recepcjonista, mężczyzna
sędziwego wieku, z siwymi włosami, zerknął na mnie przychylnym
okiem
-Pan
też widzę, musi użerać się z gwiazdkami.
-Taa.
Niestety. - odpowiedziałem mu i uśmiechnąłem się do niego ciepło
-Widzi
pan, to co teraz mówię jest nielegalne, ale ja mam ich dość.
Czekam tylko aż przejdę na emeryturę i tyle mnie widzieli. -
również uśmiechnął się do mnie. Tylko z tą różnicą, że
przepraszająco.
-Pana
sekret jest ze mną bezpieczny. - mrugnąłem do niego i w tym
momencie ktoś uderzył mnie z całej siły w ramie.
-Au...
- już chciałem coś owemu człowiekowi nagadać, jednak zanim
zdążyłem, usłyszałem bardzo głęboki głos
-Patryk!
Stary przyjacielu. Co ty tutaj robisz?
-Penelopa?
- rozszerzyłem oczy w szoku – co TY tutaj robisz, przyjaciółko
moja? - recepcjonista najwyraźniej przyzwyczajony do wielu dziwnych
rzeczy, stał spokojnie, nadal mając sympatyczny wyraz twarzy.
-To
twój szef ci nic nie mówił? Mamy podpisany kontrakt na serię
zdjęć, dla jednego z polskich magazynów. -zaśmiał się łagodnie
-Uważaj,
żeby cię nie zjedli żywcem – odparłem do ciemnoskórego
przyjaciela. Przyjechał specjalnie ze stanów, by odbyć sesję. To
było bardzo do niego podobne.
-Mam
nadzieję, że wypijemy dzisiaj jakieś piwko. - uniósł brew a po
chwili dodał – ale jeszcze ty nie powiedziałeś mi co robisz w
tym hotelu.
-No
ile jeszcze będę czekać?! - rozległo się na naszymi plecami.
Alex najwyraźniej znudzony brakiem zainteresowania, oraz pogawędką,
postanowił się wtrącić. Penelopa widząc go, uśmiechnęła się
tajemniczo i rzekła
-No
stary. Widzę, że awansowałeś.
-Ta.
Na popychacza. - mruknąłem. - Zadzwonię co do dzisiaj, a teraz
wybacz. Muszę zająć się gwiazdką.
-Bywaj
przyjacielu- ucałował mnie w policzek i odszedł w stronę wyjścia.
Kiedy odszedł załatwiłem klucz i zapłaciłem ciężkie pieniądze
za cały tydzień z góry. All inclusive
oczywiście. Przecież wielka
gwiazda Aleksander Kaczorowski nie zgodziłby się na nic innego.
W
końcu ruszyłem do nadętego modela i od razu dostałem reprymendę.
-Dlaczego
tak długo? Wiesz kim ja jestem? W ogóle kto to był? I dlaczego
całował cię w policzek? Co wy pedały jesteście? Boże, to jest
obrzydliwe. - na jego słowotok nie odpowiedziałem, tylko ruszyłem
na poszukiwanie pokoju. Bagażami się nie martwiłem, ponieważ
zajął się nim boy hotelowy.
Na
górze, znalazłem to, czego szukałem, otworzyłem drzwi i wszedłem.
Pokój był wielki jak na moje standardy. Po lewej stronie od wejścia
stało wielkie łóżko, stolik nocny i komoda. Z
kolei po drugiej stronie znajdowały się drzwi do przestronnej
łazienki z jacuzzi, oraz szafa. Wszystko wieńczyło wielkie okno, z
kremowymi zasłonami i balkon, na który można było przez to okno
wyjść. Wszystko to było pełne przepychu. Dobrze,
że to nie ja tam miałem mieszkać, bo bałbym się dotknąć
czegokolwiek.
Aleksander
z kolei zapewne przyzwyczajony już do tego wszystkiego, prychnął
tylko i spojrzał sceptycznie
-Może
być. Ale ty to patrzysz jak malowane ciele na ten pokój. Nie stać
cię na taki co?
-Wyjaśnijmy
sobie. - zacząłem ostrożnie ale dosadnie – nie jestem
pustogłowym chłoptasiem z kompleksem małego, że muszę szpanować
takimi miejscami. Założę się, że wrzucisz zaraz focię na
Instagrama lub twittera. Mnie takie rzeczy nie interesują, bo ja w
przeciwieństwie do innych ciężko pracuję. -mina mężczyźnie
zrzedła – i jeśli jeszcze raz zrobisz jakiś walniesz jakiś
głupi komentarz na temat mojego wyglądu, czy statusu finansowego,
to na sesji zdjęciowej i wybiegu będziesz miał śliwę pod okiem!
Zrozumiano?
-O
jezu, jezu luzuj majty. - odpowiedział mi pan hetero i wzniósł
oczy do góry. Potem rozsiadł się na łóżku i rzekł
-Nie
wiem jakie masz wobec mnie plany, ale chciałbym wziąć kąpiel,
przebrać się i coś zjeść. Potem
jechać na zakupy.
-No
generalnie chcę cię zabrać na obiad i jakieś zwiedzanie. Zakupy
możemy zrobić potem.
-Nie
dziękuję, Polska jest brzydkim krajem, nie ma czego tu zwiedzać.
Jedzenie i
kupowanie mnie zadowoli. -
odparł tak po prostu. Aż się we mnie zagotowało. Polak, który
mówi tak o swoim kraju? To przez takich jak on mamy złą reputację
w świecie.
-Dobrze,
poczekam aż się umyjesz. Jeśli ci przeszkadzam, możesz wziąć
torbę do łazienki. Jest wielka. - powiedziałem złośliwie.
-Obejdzie
się. - prychnął. Co on kot jakiś? A może któryś z jego
przodków miał jakieś konotacje z tymi zwierzętami.
-Co
ty, kot jesteś że tak prychasz? - zapytałem z rozbawieniem.
-Zachowujesz się zupełnie jak mój mruczek. - dodałem, widząc
jego minę.
-Fu.
Nie porównuj mnie do tych paskudnych zwierząt! - warknął i zdjął
koszulkę – zwierzęta są do jedzenia, a nie do posiadania. -
dodał a moim oczom ukazał się jego umięśniony tors. Miałem
problemy, by się nie zacząć ślinić. Udało mi się jednak
pokonać chwilowe zamroczenie i zerknąłem na niego pod innym kątem,
niż zakochany kundel. Jego
twarz była proporcjonalna, kości policzkowe uwydatnione, szczęka
szeroka i mocna. Oczy ciemne, patrzące gniewnie i wyzywająco. Rzęsy
dłuższe niż u większości mężczyzn, nie miałem pojęcia czy
naturalne czy sztuczne. Jego włosy były brązowe i przydługie.
Pasowała mu taka fryzura. Ciało mocne, sprężyste i umięśnione.
Mięśnie brzucha widoczne. Tyłek zgrabny, tak samo jak nogi. Dla
mnie- ideał. Jednak jego charakter był nie do zniesienia.
Zachowywał się jak diva, lub macho. Najlepiej na przemiennie w
ciągu pięciu minut. Trudno było jakkolwiek się dopasować, a już
tym bardziej nastawić.
Ja
z kolei przy nim wypadałem marnie. Owszem dbałem o siebie i
chodziłem na siłownię, jednak byłem od niego drobniejszy. Moje
jasne włosy choć były mniej więcej tak samo długie jak jego,
upinałem je. Trudno było mi jakkolwiek porównywać się do niego.
On miał więcej pieniędzy i to najbardziej nas różniło. Oprócz
charakteru, który zupełnie gnał na przeciwległe bieguny. Ja byłem
spokojny, wyważony ale i cyniczny. A on... no cóż. I
to niestety do niego wzdychałem po nocach. To było najbardziej
niesprawiedliwe.
I
właśnie siedzę w jego pokoju i mam ochotę wyć za to, że
pozwoliłem się w to wciągnąć. Każdy
normalny by odmówił, kazał szefowi wyznaczyć kogoś innego, czy
znaleźć kilka wymówek, na przykład śmierć ojca. Ale ja akurat
musiałem zrobić inaczej!
-Jestem
gotowy- wyrwał mnie z zamyślenia głos modela – możemy iść. No
chyba, że zmieniłeś zdanie i chcesz tu zostać.
-Zamyśliłem
się – powiedziałem spokojnie i ruszyłem się z miękkiego łóżka.
W porównaniu do mojego i twardego tapczanu, to było bardzo wygodne
miejsce.
Mężczyzna
nic nie odpowiedział. Wyszliśmy w milczeniu z pokoju i z hotelu.
Nie znałem preferencji kulinarnych modela, poza tymi że trzeba jeść
mięso każdego rodzaju. Dlatego wybrałem też neutralną
restauracje z kuchnią polską. W końcu jak by nie patrzeć, on był
polakiem. Z tą myślą
zająłem stolik.
-Dawno
nie jadłem rodzimego jedzenia. - rzekł z sentymentem. To mnie
bardzo zdziwiło. Skoro nie lubił naszego kraju, to akurat skąd
mogłem wiedzieć, że wyłączył z tego potrawy.
-Nie
ma to jak rodzinne żarełko – przyznałem mu rację.
-Każde
nawet najlepsze żarcie może się znudzić. Jak byłem w Japonii to
nie miałem już co jeść. - po chwili przyszedł kelner z kartami,
na co Alex od razu złożył zamówienie
-Poproszę
pierogi ruskie, żurek i colę. Dla kolegi to samo. - nie zapytał
mnie, czy lubię akurat te potrawy, czy mam ochotę w ogóle jeść.
Jednak wolałem nie robić scen i przytaknąłem. Kiedy kelner
odszedł spojrzałem na niego złowrogo
-Zawsze
wszystkim zamawiasz?
-Tak,
jeśli pracują dla mnie. Nie
będę się spierał z nimi, czy coś lubią czy nie. Po prostu biorą
co jest, albo chodzą głodni. - zrobiłem wielkie oczy. Takie
zachowanie było karygodne. U nas w agencji zawsze zbieraliśmy
zamówienia, by każdy dostał to, na co miał ochotę. A on tak po
prostu i otwarcie mówi, że ma w innych w poważaniu.
-U
nas to niedopuszczalne, by tak robić. - powiedziałem dosadnie,
patrząc w jego brązowe oczy. - Każdy jest inny i zasługuje na to,
na co ma ochotę.
-Dla
mnie ludzie są wszyscy tacy sami i nie zasługują na nic. -odparł
nonszalancko. Aż mnie zagiął. Miałem ochotę kolejny raz tego
dnia dać mu w twarz. Powstrzymywała mnie tylko praca i myśl, że
jesteśmy w miejscu bardzo publicznym.
-Rozumiem,
że tak samo myślisz o sobie. Skoro wszystkich mierzysz jedną
miarą. - tym razem to jego zbiłem z tropu. Spojrzał na mnie
gniewnie, nie mówiąc nic jednak. Aż dziwne, że nie miał nic do
powiedzenia. Po dłuższej chwili milczenia jednak warknął
-Jak
na mojego pracownika, na dużo sobie pozwalasz.
-Nie
jestem twoim pracownikiem. Pracuję dla agencji, która będzie ci
robić zdjęcia i organizuje pokaz. To jest różnica. Ja- wskazałem
na siebie – robię ci przysługę zajmując się tobą podczas
pobytu w trójmieście. Sam
fakt robienia tego nie czyni mnie twoim pracownikiem. Już miał coś
odpowiedzieć, jednak przyszedł kelner i podał nasze zupy oraz
picia. Łypnąłem na Aleksandra i sięgnąłem po łyżkę. Nie
miałem najmniejszego zamiaru się odzywać. On zresztą także, więc
oba dania zjedliśmy w ciszy. Zerkałem na niego co jakiś czas,
widząc jak rozpływa się nad pierogami ruskimi. Rzeczywiście były
fantastyczne. Dodatkowo ten boczek i sałatka. Palce lizać.
W
końcu skończyliśmy nie do
końca miły posiłek, zapłaciłem za nas z pieniędzy firmowych i
ruszyliśmy do wyjścia. Nie miałem ochoty jechać na zakupy,
jednak on uparł się, że zaliczymy kilka luksusowych sklepów.
Sopot
to takie miejsce, gdzie można różne rzeczy spotkać. Od za dużych
cen do dziwnych butików o których nawet ja nie miałem pojęcia.
Oczywiście chciałem pojechać do galerii w Gdyni, ale on się nie
zgodził. A szkoda, ciekaw byłem czy w Klifie znalazł
by coś dla siebie. Pogodzony w końcu ze swoim losem spędziłem
dobre cztery godziny na ganianiu za nim i za nowymi ciuchami.
Oczywiście w każdym sklepie z droższą odzieżą go rozpoznawali,
więc po autografach i słowach zachwytu, ja mogłem usiąść choć
na chwilę a on przymierzał i marudził.
-Te,
ponoć jesteś stylistą, może byś mi doradził?
-Nie
specjalnie – przewróciłem oczami i podszedłem do niego. W ciągu
kolejnych pięciu minut znalazłem mu kilka twarzowych ubrań –
kolor tej marynarki podkreśli
twoją brzoskwiniową skórę, te spodnie są idealne dla twojej
figury, lekko zwężane, jednak nie za bardzo. Masz wyglądać jak
bóg a nie jak chłoptaś w rajtuzach. Takie koszulki bez rękawków
są dla ciebie najlepsze. Ewentualnie z nadrukiem. Mają przyciągać
wzrok. - po skończonym wywodzie usiadłem, a kilka par wlepionych we
mnie oczu, łącznie z jego, świadczyło o tym, że dobrze wykonałem
swoje zadanie. Mi to zajęło maksymalnie pięć minut, jemu-
poprzednie cztery godziny.
Myślałem
że będzie wybrzydzał, jednak grzecznie poszedł do przymierzalni.
Co prawda nie pokazał mi się, jednak wszystko co mu zaproponowałem
kupił. Wyszliśmy wśród pisków dziewczyn, które chciały się z
nim umówić. Nie skomentowałem tego, jednak byłem zażenowany. Dla
Alexa była to codzienność, widząc jego minę, sądziłem że się
przyzwyczaił.
-Gdzie
chcesz teraz jechać?
-Do
hotelu, chcę się przespać do jutra.
-Dla
mnie bomba, zostawię cię, bo idę na piwo. - rzekłem i w tym
momencie dostałem SMSa, od Penelopy:
Hej
słodziaku, dzisiaj nie mogę się zobaczyć, bo mam spotkanie w
związku z sesją. Do zobaczenia jutro, dobrze?
Odpisałem
mu:
Spoko,
nie ma sprawy. Jutro będę zajęty ale po pracy, gdzieś około 20
mogę. Do zobaczenia jutro słodka.
Odpowiedź:
Do
zobaczenia.
Polepszyło
mi to nastrój, tak samo jak wizja, że niedługo mogę się położyć.
Mój kot pewnie mnie zabije, za to że zostawiłem mu mało jedzenia.
Pływałem tak sobie w swoim umyśle, dopóki nie zostałem brutalnie
sprowadzony na ziemie
-Dlaczego
nie ruszasz? Zmęczony jestem -warknął ostro w moją stronę. Od
razu chciałem odstawić go jak najszybciej do pokoju.
-
Ta nie tylko ty. Ja również jestem. - odparłem ciszej. Nie
chciałem by do Maurycego dotarło, że jestem dla Alexa
nieprzyjemny. Cholerna gwiazdka. Miałem go dosyć po jednym dniu. A
co dopiero po tych kolejnych sześciu.
Droga
do hotelu a potem do domu minęła mi dość szybko. Kiedy postawiłem
nogę w swoim mieszkaniu byłem szczęśliwy. Kot spał, a ja mogłem
w spokoju nałożyć mu jedzenia do miski. Nie lubiłem jak łaził
mi pomiędzy nogami i nie dawał nawet włożyć do niej
czegokolwiek. Spokojnie więc dałem temu spaślakowi jeść i
postanowiłem go odchudzić. Potem jakieś ćwiczenia i szybki
prysznic. Wreszcie mogłem się położyć.
Cały
czas, odkąd się dowiedziałem, kto będzie pod moją opieką
byłem pewien, że nie zasnę. A okazało się wprost przeciwnie.
Zasnąłem, zanim moja głowa dotknęła poduszki. Oddaliłem się w
ramiona morfeusza.
Bardzo mi się podobało i chcę jeszcze i jeszcze mam nadzieję że wielkie codo dostanie kopa w tyłek a tobie nie zabraknie weny:-)
OdpowiedzUsuńJak ja dawno nie czytałem czegos yaoi, to straszne! Ale chyba dobrze ze do tego wróciłem... Tylko widac ze potrzebujesz bety, teraz wiem dlaczego zawsze jak cos wysyłam korektorce następnego dnia mam smsa "kupujesz mi okulary i zwalniam sie" po czym dostaje kolejne teksty... Ale u mnie jest o niebo więcej tych różnych błędów, głównie orty i interpunkcja. A u ciebie dopatrzyłem sie tylko kilku przestawień czy literówek tylko na ortografie a bardzo nie zwracam uwagi, na interpunkcję tym bardziej. Ale styl ci soe a bardzo nie zmienił na szczęście. Chyba gwiazdeczka lubi jak jego "pracownicy" to nie tępe sługusy tylko maja swoje zdanie XD Czekam na kontynuacje i życzę weny.
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawe opowiadanie, od początku mnie wciągnęło. Jestem ciekawa jak się to rozwinie i podoba mi się to, jak Patryk odpowiada mu i nie daje się zgnębić. W ogóle ciężko będzie mu zrobić z Alexa geja, albo tak naprawdę udaje wielkiego hetero, żeby nikt się nie domyślił, że jest gejem.
OdpowiedzUsuńJa chcę nowy rozdział, już sobie wyobrażam dzikie sexy w tym hotelu.
OdpowiedzUsuńDokończysz kiedyś poprzednie opka?
Dzikie seksy?:D oooj nie licz, bo mogę Cię zawieść ;P jasne, że dokończę, ale na razie straciłam wątek do nich. Nie chcę ich spieprzyć.
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńCo za napuszony człowiek z Alexa, ale Patryk nie daje sobą pomiatać.. zapowiada się na świetne opowiadanie…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia