wtorek, 18 marca 2014

Kochankowie samotności rozdział 9

Zapraszam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Trochę mi to zajęło, ale mam nadzieję, że warto było czekać.
Betowane przez Soul.
A.



Pierwsze pięć godzin w kawiarni mijało Luisowi bardzo ciężko. Wszystkie pozajmowane stoliki oraz masa gości powodowała, że ledwie dawał radę. Nie miał czasu rozmyślać o tym co wydarzyło się poprzedniego wieczora, na pewnej kanapie, która obecnie była zajmowana przez klientów. Gdyby to od niego zależało wypędziłby ich stamtąd natychmiast, za każdym razem, kiedy spojrzał w tym kierunku widział Darrena i siebie splecionych w miłosnym uścisku. Zamrugał oczami i zabrał tacę z zamówieniem.
Nie miał nawet czasu zadzwonić do Charliego lub Felixa, zapytać jak czuje się jego przyjaciel. Biegał od stolika do stolika, podawał ciasta, kawy, herbaty, powtarzając sobie w myślach, że jeszcze tylko sześć kolejnych długich godzin i będzie z głowy. Przygotowywał właśnie kolejną latte, kiedy wspomnienia ponownie wróciły. Cienki strumień mleka, parująca, gorąca filiżanka z aromatycznym płynem skojarzyły mu się jednoznacznie. Ręka mu zaczęła drżeć i o mały włos, byłby się poparzył.
-Boże, jestem zboczeńcem – mruknął do siebie pod nosem. Przez tego napalonego łajdaka Darrena wszystko kojarzyło mu się dzisiaj z seksem.
 Miał nadzieję, że jednak ten drań pojawi się w kawiarni, pomimo że pewnie spłonie przy nim ze wstydu, potrzebował pomocy. Nie da rady oporządzić wszystkiego sam, a pragnął się położyć do łóżka o przyzwoitej godzinie. Taki miał plan, chociaż wątpił w jego powodzenie. Sprzątania zawsze było więcej niż zakładali z Kilpatrickiem i często 2 godziny zajmowało im ogarnięcie wszystkiego. Na domiar złego cały ciężar ich wspólnej pracy spadł na niego. Nad tym też nie zdążył zastanowić się dłużej niż kilkanaście sekund, ponieważ kolejni klienci pojawili się na sali. Kelner co jakiś czas zerkał na kanapę, przypominając sobie namiętne harce. Znów zrobiło mu się gorąco, a na policzki wypłynął zdradziecki rumieniec.
-Weź się w garść Petterson -mruknął sam do siebie, mając nadzieję, że nikt nie słyszał.

Nie zdawał sobie sprawy, jak szybko płynął czas, dopóki w drzwiach nie pojawił się Darren. Wszedł pewnym krokiem i uśmiechnął się do Luisa. Pod nim ugięły się nogi, nawiedziły go wspomnienia z poprzedniego wieczoru. Odwrócił się, udając że musi coś zrobić tylko by się nie zbłaźnić przed blondynem i gośćmi. Jego były stanął przy ladzie i mrugnął okiem, na jego ustach pojawił się figlarny uśmieszek. Po chwili bez słowa zniknął na zapleczu. Zanim kelner zdążył cokolwiek powiedzieć, mężczyzna wrócił; Carter wzruszył ramionami, podwijając rękawy białej koszuli
-W czym mam ci dzisiaj pomóc, Słonko? -uśmiechnął się szarmancko. Nie widziało mu się ponowne sprzątanie łazienek, jednak jeżeli takie dostanie zadanie, wykona go.
-Właściwie to przyda się ręka w obsłudze. Nie daje sam rady. -odparł wyraźnie zakłopotany i zmęczony. Trochę mu ulżyło, że jego były znowu przyszedł. Jego serce dalej biło w szaleńczym tempie oznajmiając, jak cieszy się z ponownego widoku obiektu swoich westchnień -Chociaż wiesz, że nie masz jeszcze wyroku, więc nie musisz tego robić. -dodał starając się uspokoić wszystkie głupie reakcje organizmu.
-Wiem, ale chcę. Nie przejmuj się, nie mam w tym żadnego ukrytego motywu...
-Uważaj, bo Ci uwierzę... -mruknął rumieniąc się rozkosznie. -Poradzisz sobie, co? Mogę Cię potem nauczyć parzenia kaw, o ile się nie poparzę przez ciebie kretynie -to dodał już w myślach- tak żeby zaoszczędzić czas. -Uśmiechnął się i poszedł do stolika w głębi sali. Carter rozglądał się przez chwilę, czy jest ktoś kogo mógłby obsłużyć. Jego wzrok padł na pamiętne miejsce ich zabaw. Wyobraźnia zadziałała posyłając mu porządnego kopa w postaci nagłego gorąca i przyśpieszonego bicia serca. Jednak to nie był czas na rozpamiętywanie. Musiał skupić się na pomocy, inaczej jego przyjście na nic się zdało. W końcu całe ciało go posłuchało i mógł ze spokojem oddać się pracy, którą miał do wykonania. Po krótkiej chwili ktoś skinął na niego; podszedł z miłym wyrazem twarzy i podał karty. Zanim jednak zdążył odejść usłyszał:
-Już wiemy co chcemy. Dwa razy latte oraz dwa ciasta truskawkowe.- kobieta uśmiechnęła się lekko. Mężczyzna obok niej spojrzał groźnie na niego, więc Darren postanowił się wycofać. Odnalazł Luisa wzrokiem i skierował się do niego. W tym samym czasie zorientował się, że jeden z klientów bezczelnie go podrywał. Nagle, jak grom z jasnego nieba w jego pamięci zaczęły pojawiać się obrazy nagiego, cudownego i śliskiego ciała, tak chętnie przyjmującego go w sobie. O mały włos nie zaczął się ślinić. Musiał wziąć się w garść, bo sytuacja między klientem, a Luisem robiła się coraz bardziej irytująca
-... cukiereczku... chętnie się z tobą umówię... może znajdziesz czas... - nalegał cały czas nieznajomy.
-Niestety już panu mówiłem, że zmuszony jestem odmówić.
-Ale...
-Mam partnera -powiedział stanowczo acz uprzejmie szatyn.
-Partner się nie dowie... jestem dyskretnym facetem- W blondynie aż się zagotowało. Jak ktoś śmiał tak bezczelnie podrywać jego byłego? Po chwili był już przy Pettersonie i postanowił ukrócić zapędy tego nieznajomego
-Przepraszam bardzo, że się wtrącam. -zaczął grzecznym tonem -Kochanie, możesz mi w czymś pomóc? - skierował neutralny wzrok na owego kogoś, który już zaczynał działać mu na nerwy. Odwrócił głowę, by nie wyszło na jaw, jakie emocje nim targają. Luis jakby czytał mu w myślach i również przepraszając klienta,  wspólnie odeszli na bezpieczną odległość. Na samo słowo „kochanie” na jego twarzy wykwitł krwisty rumieniec, a kiedy spojrzał w oczy eks partnera, dodatkowo przypomniały mu się  własne jęki z poprzedniego wieczoru. Czuł jeszcze w sobie twardego członka. Spuścił wzrok, zażenowany
-Dzięki... nie wiedziałem jak go spławić -powiedział, kiedy już stali za ladą. -Co się stało?-jego głos delikatnie się załamał
- Poza tym, że ktoś cię chciał poderwać co mnie wkurzyło, to przygotujesz dwa latte? Bo ja jeszcze tego nie umiem. Lu, wszystko w porządku?
-Jasne... -odparł -Tak, wszystko dobrze -szepnął,nieśmiało spoglądając na niego spod rzęs.
-Mam ochotę mu przywalić... -warknął blondyn. Nie wyobrażał sobie, że przy kimś innym szatyn mógłby być tak namiętny, robić takie cudowne miny i błagać o jeszcze. Prawie wyszedł z siebie, wyobrażając sobie te wyczyny dla przykładu, z tym nieznajomym. Z kolei kelner zapomniał przygotować drugiego na takie sytuację, dlatego musiał odbyć z nim tę rozmowę w ekspresowym tempie. Znał Darrena aż za dobrze, więc doskonale wiedział o czym teraz myśli. Widząc jego zły wyraz twarzy, domyślał się, że wyobrażał sobie więcej niż tylko ich razem. Poczuł ciepło w okolicach podbrzusza, ale musiał wziąć się w garść. Chciał zapobiec ewentualnym awanturom
-Posłuchaj mnie uważnie. -zaczął -Dopóki z nami flirtują nie możemy reagować. Dopiero, kiedy  naruszą naszą godność osobistą lub nietykalność cielesną. W takim momencie mówimy GRZECZNIE, że  przekroczyli naszą sferę personalną i prosimy żeby tego nie robili. Ewentualnie używamy słowa „żądam”, ale tylko tyle. Wyrzucamy klienta gdy sytuacja będzie podbramkowa lub naprawdę hardcorowa. Darren, jeśli nie dasz rady się tego trzymać to nie wyjdzie to na dobre ani nam, ani kawiarni. Rozumiesz?
-Tak. Co nie znaczy, że nie mam ochoty mu obić buźki.
-Przecież on tylko ze mną flirtował
-Właśnie, z TOBĄ -zaakcentował ostatnie słowo.
-Jesteś zazdrosny? -zdziwił się
-A jeśli jestem to co? Myślisz, że chcę by cię tak pieścił i dotykał jak ja? Nie ma mowy, nie podoba mi się to. -powiedział, zanim zdążył ugryźć się w język
-Przecież nie idę z nikim do łóżka, zwariowałeś? Nie dam się nikomu obmacywać! -warknął.-Masz być grzeczny dla gości!-wycedził chłopak. Spodobało mu się, że jego eks czuje zazdrość. W jakimś stopniu mu to schlebiało. Chociaż ostatnia uwaga mężczyzny go rozdrażniła. Za kogo on go miał, przecież nie jest jakąś dziwką, zabawiającą się ze wszystkimi... no poza tą zdradą, która była efektem spożycia zbyt dużej ilości alkoholu.
-Przecież wiem, nie bój się. -pogłaskał policzek szatyna delikatnie, uśmiechając się -po prostu nie chcę, by coś ci się stało, byś był w niebezpieczeństwie. - obaj się zaczerwienili. Dotyk wywołał  na nowo burze w ich sercach, duszach i umysłach, a uczucia zaczęły klarować się coraz bardziej.
-Pracuję tu od kilku lat. Jeszcze nigdy nic złego się nie stało. Nie martw się, poza tym, jeśli cokolwiek będzie nie tak, to przecież jesteś obok. Tylko proszę, nie traktuj mnie jak jakąś łatwą panienkę... -Próbował uspokoić go Luis, mimo że głos mu się chwilami załamywał z emocji. Nie chciał go teraz denerwować dodatkowo, mimo że nie do końca był szczęśliwy z tego, jak blondyn go postrzegał Jednak zapewnienia podziałały i już po chwili wszystko wróciło do normy. Mężczyzna uśmiechnął się i zaniósł zamówienie do czekającej pary. Szatyn zamyślił się i doszedł do bardzo ciekawych, a wręcz odkrywczych wniosków. Zrobiło mu się ciepło na sercu, że jego były się o niego martwił i był gotów go bronić. Być może nic to nie znaczyło, ale coś zaczęło się zmieniać. Delikatnie i mało widocznie, ale to nie był już ten sam człowiek, z którym był w związku przez ponad dwa lata. Nawet dzień wcześniej zachowywał się inaczej. Petterson nie wiedział już co zrobić ani myśleć. Chociaż może tylko mu się zdawało? Po sekundzie porzucił jednak tą kwestię.  Wręcz chciał cieszyć się z tych zmian. Nie mógł pozwolić sobie na wątpliwości, mogłyby one doprowadzić go ponownie do punktu wyjścia
Kolejne godziny mijały im bardzo szybko, z przerwami Darrena na obserwowanie, czy ktoś nie przystawia się do pięknego kelnera. W takich chwilach blondyn odliczał minuty do skończenia pracy i wyrzucenia wszystkich gości z kawiarni. Czekał, aż będzie mógł znów trochę podroczyć się z nim i może nawet powtórzyć wczorajsze namiętne chwile, jeśli oczywiście jego były się zgodzi. Na szczęście w końcu doczekał tej chwili już  prawie wariując.
-Jeśli jeszcze raz zobaczę tego kolesia jak cię podrywa, albo jakiegokolwiek innego to chyba im nogi z dupy powyrywam. -mruknął, zaraz po zamknięciu kawiarni. Zdecydowanie nie podobało mu się flirtowanie z kelnerem, nie ważne, że nie miał prawa zabraniać mu czegokolwiek, odkąd nie byli parą. Jednak spali ze sobą wczoraj, co powodowało że instynkt terytorialny mu się włączył. Oznaczył chłopaka jako swojego i nie chciał się dzielić z nikim innym. Tak prawdę mówiąc, nie widział w tym nic złego. Nie ważne co by się działo, chce  ochronić Lu przed niebezpieczeństwem oraz poniżeniem. Teraz to wiedział.
 Darren przybliżył się do szatyna, po chwili obejmując go delikatnie. Zmieszany kelner próbował się odsunąć, jednak zanim zdążył, zrobiło mu się zbyt gorąco. Ręka byłego partnera była zdecydowanie w miejscu, w którym być nie powinna i głaskała część ciała, której nie powinna w ogóle dotykać. Powolutku zaczął się temu poddawać, jednak nie bez walki. W końcu jednak poległ, „wywieszając białą flagę”.
-chcesz pobrykać na koniku? -wyszeptał do niego Carter, ściskając delikatnie jego krocze. Podniecony szatyn uśmiechnął się lekko, porzucając swój rozsądek, który podpowiadał, że nie powinni tego robić. Blondyn zaczął pocierać to miejsce przez spodnie, co spowodowało,że chłopakowi znów zrobiło się gorąco. Spojrzał w oczy ukochanego
-Darren...
-Wczoraj było ci dobrze... ładnie się z nim zabawiałeś... a on chce jeszcze.. -wymruczał, otarł się o kelnera mocno, przez co ten zadrżał.-cały czas myślałem o tym, jak się wczoraj kochaliśmy. Znam cię i wiem, że ty też. Było nam bardzo przyjemnie.-szeptał mu namiętnie do ucha
-Je...jeszcze ...wybaczyłeś mi tę zdradę?-wyjęczał. Musiał wiedzieć, czy może mieć nadzieję, na powrót do Darrena.  Nie myśląc jednak długo pociągnął mężczyznę na zaplecze i wpił się mocno w jego usta. Wargi otarły się o siebie mocno, a języki splotły w tańcu. Nie było w tym nic czułego; walczyli o przywództwo i uległość, twarde klatki piersiowe przylegały do siebie ciasno.
-Nie, nie wybaczyłem. Co nie znaczy, że cię nie pragnę śliczny- ręce błądziły jakby bez udziału woli dotykając każdego zakamarka ciała drugiego. Usta odrywały się od siebie tylko, kiedy ciuchy zostawały zdzierane w pośpiechu i lądowały na podłodze. Oddechy przyśpieszały raz po raz. W końcu nadzy stali naprzeciwko siebie.
-Chodź do mnie... -szepnął Carter. Kochanek podszedł lubieżnych krokiem, a jego były naślinił palce, rozsunął delikatnie jego pośladki -nie mamy poślizgu...
Trudno -odparł chłopak. Blondyn wepchnął mu jednego delikatnie i od razu zaczął poruszać. Luis oparł się o niego i rozsunął nogi bardziej. Zabawa była krótka i subtelna, jednak bardzo przyjemna. W końcu jednak przeszli do konkretów.
-Odwróć się i oprzyj o ścianę. -szatyn drżąc, wykonał polecenie. Mężczyzna schylił się i wysunął język. Trącił nim wejście kochanka, który jęknął w tym samym czasie. Zaczął go lizać i ssać w tym miejscu, a ciało pod nim wiło się, wzdychając głośno...
-Jeszcze...
-Dostaniesz... muszę cię nawilżyć kociaku, inaczej zaboli... -powrócił do tej przyjemnej czynności, jednak nie wytrzymał długo. Wyprostował się i chwycił biodra ukochanego. Wypiął je mocniej i -Wchodzę...-wsunął się w niego jednym płynnym ruchem, wywołując krzyk Pettersona. Powolutku na próbę się poruszył, sprawdzając czy ciasne wnętrze kochanka jest gotowe, by zacząć zabawę, jednak szatyn od razu zaprotestował.
-Boli... bardzo -jęknął
-Już kochanie, coś na to zaradzę. -Luis dawno nie słyszał z ust mężczyzny tego słowa, mimowolnie, dzięki temu, uśmiechnął się i trochę rozluźnił. Było to jedno z najsłodszych i najbardziej lubianych określeń partnerów.
Darren chwycił jego członka i zaczął mu leniwie robić robrze ręką. Chciał, by go już nic nie bolało. Jego penis uwięziony wewnątrz zaczynał pulsować nie przyjemnie, a mężczyzna myślał że oszaleje.
-Już możesz... -usłyszał upragnione słowa i natychmiast zaczął się poruszać. Najpierw powoli, wyrywając ciche westchnienia z ust chłopaka; nigdzie nie musieli się śpieszyć. Obaj chcieli nacieszyć się tą chwilą, mimo iż była dla nich tak właściwie zakazana. Tyle, że to oni nałożyli na siebie celibat, którego trudno było przestrzegać. Dwa spragnione, złaknione ciała oddały się narastającej ekstazie. Już po chwili słychać było plaskanie bioder o pośladki i jęki kochanków, podczas namiętnego zbliżenia. Darren nieznacznie przyśpieszył, chcąc dać Luisowi więcej przyjemności. Jego ciasne wnętrze zaciskało się na penisie, przynosząc cudowne odczucia. Idealne wypełnienie i dopasowanie się do kształtu wnętrza i członka. Zgranie w stu procentach.
-Oh! Tak... to tu... -jęczał, kiedy męskość Cartera musnęła delikatnie prostatę. Słysząc to blondyn wykonał ponownie ruch w to miejsce, wyrywając z gardła chłopaka coraz to nowe jęki, a później i krzyki. Tyłek Luisa wychodził mu naprzeciw; ruszali się coraz bardziej chaotycznie i ostrzej, zatracając resztki samokontroli.
-Kociaku... -wbijał się w niego mocno, pchając go na ścianę. Przy tym jęczał i wzdychał tak jak chłopak pod nim. Oszałamiające doznanie owładnęło jego ciałem. Był tam, gdzie powinien, z cudowną osobą, którą kocha nad życie, dając mu rozkosz i uwagę. W końcu po ponad dwóch latach  zrozumiał to wszystko. Wiedział, że było za późno, by odbudować ich relację,  jednak mógł stać się lepszy dla tego pięknego mężczyzny i chyba nawet chciał.
Z chwilowego zamyślenia wyrwał go krzyk rozkoszy i błagania o więcej. Znów przyśpieszył, ostatkami sił wbijając się w chętne i ciasne wnętrze. Zaskakiwało go zachowanie Pettersona, który pozbył się na nowo wstydu, podczas ich intymnych zbliżeń. Był jak namiętny partner co noc w łóżku, który chętnie oddawał się komuś, kogo kochał.
-Kochanie.. ja zaraz dojdę! -krzyknął kelner
-Nie krępuj się słońce, ja też... ja też -wszedł w niego kilka razy i obaj wykrzyczeli swoje imiona w tym samym czasie. Chwilę jeszcze poruszali się, bez udziału świadomości, potem Carter wysunął się z wnętrza i podtrzymał zmęczonego chłopaka.
-Podobało mi się. Lubie twoje reakcje. -wyszeptał szatynowi do ucha
-Mnie też. -odparł. -Nie puszczaj mnie, bo upadnę.- Darren nie zamierzał tego zrobić. Wtulił w siebie ukochane ciało. -Znów to zrobiliśmy...
-Źle się z tym czujesz? -zapytał prosto z mostu
-Nie wiem... chyba nie... ale to nic nie znaczy... -oznajmił Luis, nie chciał by między nimi były niedomówienia. Wolał sam to powiedzieć, niż usłyszeć od niego w bardziej dosadny i niekoniecznie miły sposób. Już po chwili Carter łagodnie wytarł kelnera i siebie. Potem poszukali swoich ciuchów. Cały czas uśmiechali się i ukradkiem patrzyli na siebie. To wszystko było jakieś inne, niż poprzednio, niż całe te dwa lata z kawałkiem. Szatyn chciał wierzyć, że już wszystko będzie szło ku dobremu. Darren czuł podobnie. W ciągu właściwie jednego dnia zrozumiał to, co powinien wiedzieć już dawno temu. Chciał to jakoś naprawić, jeśli tylko się da.
-Posłuchaj -zaczął, kiedy już obaj byli ubrani. -Chciałbym, żebyś poszedł ze mną na rozprawę, jeśli dasz radę oczywiście... wiem, że masz pracę.- zaraz dodał- Jeśli nie chcesz...
-Nie... chciałbym naprawdę, ale nie wiem jak to będzie... Sami ze złamaną nogą, a Felix chory.
-Rozumiem...
-A o której godzinie to w ogóle jest?- szatyn zerknął na niego ukradkiem, a jego serce zabiło mocniej
-Nie wiem jeszcze. -Odpowiedział. -Rozmawiałeś z Samanthą o samochodzie? Chciałbym już to załatwić.
-Nie, jeszcze nie. To znaczy mówiłem jej, że chcesz go odkupić. Ale nic więcej.
-Mógłbym dzisiaj się z nią spotkać? Lepiej mieć już z głowy tę sprawę i spokojnie zająć się całą resztą.
-Zadzwonię do niej... dziękuje za pomoc. Raczej nie dałbym sobie rady.
-Spokojnie, jeszcze musimy posprzątać. Pomogę ci do końca -Darren zastanowił się przez chwilę. Rozważał wszystkie za i przeciw, a także reakcję Paula na swój nowy genialny plan. Po chwili opuścił zaplecze, ku zdziwieniu kelnera. Wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer...
-Hej... mam pewną prośbę braciszku...
Szatyn skorzystał z okazji, by zawiadomić siostrę o przybyciu jego byłego wraz z nim. Mimo że dziewczyna nie była zbyt zachwycona, zgodziła się.  Musieli jeszcze tylko posprzątać po pracy i po swoich harcach, ponieważ trochę nabałaganili. Przez moment zarumieniony Luis patrzył na swojego byłego, po chwili odwrócił wzrok, ponieważ został na tym przyłapany. Podczas sprzątania nie mówili do siebie zbyt dużo. Co jakiś czas, niby przypadkiem muskali swoje dłonie w czułym dotyku, lub ocierali się o siebie. Było w tym dużo erotyzmu i napięcia. Obaj z wypiekami na twarzy przypominali sobie słodkie jęki i ruchy gorącego członka Cartera w ciasnej dziurce szatyna. Wzdychali co jakiś czas, chcąc na powrót tulić się do siebie i pieścić swoje złaknione czułości ciała.
-Chcesz jeszcze raz? -zapytał w końcu rozdrażniony blondyn
-Zdecydowanie -odparł stanowczo Petterson...


Otworzył oczy, po chwili leniwie się przeciągnął. Jego blond włosy leżały rozsypane na poduszce, tworząc swoistą aureolkę wokół jego głowy. Felix lustrując pokój, kolejny raz się nim zachwycał. Mógłby tu mieszkać, mimo że nie był do końca przekonany co do aktora. Nie ufał mu jeszcze za bardzo, zwłaszcza po tym co powiedział jego menadżer. Ale nie miał zamiaru teraz o tym myśleć. Po chwili do sypialni wszedł Charlie, jakby zgadując, że chłopak już nie śpi. 
-Dzień dobry –  brunet  uśmiechnął się – jak się czujesz?
-Cześć, lepiej, zdecydowanie. Leki działają... chociaż nadal nie mogę przeżyć tego zalania 
-Nie martw się Słonko, obiecałem że tam podejdę zobaczyć co się stało i przyjmę fachowca. Nie przejmuj się już – pogłaskał go delikatnie po policzku. Przyjemne ciarki przeszły po plecach kelnera, a serce zabiło mocniej. Uwielbiał kiedy Davis patrzył na niego z taką czułością i gdy dbał o niego. Cieszył się, że ostatniego wieczoru długo rozmawiali, nie tylko o zalaniu mieszkania ale o wielu innych sprawach, mogli dzięki temu, bardziej się poznać. Fel niechętnie mówił o swojej przeszłości ani o stosunku do wielu spraw, jednak trochę otworzył się przed aktorem. Poczuł, że ten go rozumie, ostatnimi czasy tego potrzebował najbardziej. 
-Dziękuję, że to dla mnie robisz. 
-No coś Ty, obiecałem się tobą zająć, skoro jesteś chory. I tak został mi mniej więcej tydzień do rozpoczęcia zdjęć, dlatego mogę ci pomóc. Wiesz, że musisz wyzdrowieć, by wrócić do pracy, prawda? 
-Tak wiem, nie jestem dzieckiem Charlie. -mruknął blondyn. Coraz bardziej robił się głodny. Kiszki grały mu marsza, a dodatkowo w brzuchu czuł stado motyli. Wstał z łóżka, kolejny raz się przeciągając. -Chciałbym się umyć, a potem coś zjeść. - westchnął, patrząc na mężczyznę. 
-To idź wziąć prysznic, a ja w tym czasie zrobię śniadanie. Potem leki. 
-Dasz mi jakiś ręcznik? I gdzie są moje rzeczy?
-Już ci przyniosę. Ręczniki są w szafce po lewej w łazience. -odparł miękko aktor. Wyszedł z pokoju zanim Felix skierował się do toalety. Przez chwilę miał ochotę zaciągnąć tam mężczyznę,  tulić się do niego, ocierać i pieścić. Potrzebował pocałunków i czułych rąk tego człowieka, ale nie potrafił się przemóc, aby wykonać ten pierwszy krok. 


5 komentarzy:

  1. Mi się bardzo podoba. :)
    Mam nadzieję, że Fel się w końcu przekona do Charliego i będą żyli długo i szczęśliwie. :P
    Darren też taki nieogarnięty człek, niby nie wybaczył, ale chce mieć Lu tylko dla siebie... Faceci kto ich zrozumie? :D
    ~soul~

    OdpowiedzUsuń
  2. Darren i Fel to dość dziwna para, nie bardzo rozumiem ich zachowanie. Odnoszę dziwne wrażenie, że zależy im tylko na dobrym seksie. Właściwie nie rozwiązali między sobą niczego, a bzykają się jak króliki. Jeśli w ten sposób mają zamiar walczyć o związek, to nic z tego nie będzie.
    Tym razem strasznie mało było o Felu, a to mój ulubieniec. Chyba nie całkiem świadomie uwodzi aktora. Miła z nich parka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, miało być Darren i Luis. Skleroza itp...:))

      Usuń
  3. Czekałam, czekałam i się w końcu doczekałam. Przeczytałam nawet nie wiem kiedy. :D:D
    Relacja Darrena i Luisa jest mocno pokręcona moim zdaniem. Uważam że w najbliższym czasie oboje przekonają się czy chcą być znowu razem czy to tylko seks(pewnie chcą xDD).
    Było mało Fela i Charliego ale wierzę że w następnym rozdziale będzie ich więcej. ^ ^
    Życzę duuuużo weny! I nie łam się! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    Felix i Charlie to taka świetna parka, Felix chyba nie zdaje sobie sprawy, że uwodzi aktora ;]
    Darren i Luis dość dziwnie wygląda u nich sprawa... mam wrażenie, ze zależy im tylko i wyłącznie na seksie, a w ten sposób nie uda im się odbudować związku..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Bez chamstwa i jadu poproszę.