Przepraszam, że tak późno ale miałam problemy techniczne i zdrowotne.
Zapraszam do czytania i komentowania.
A.
Ps, rozdział podmieniony, sprawdzony
Zapraszam do czytania i komentowania.
A.
Ps, rozdział podmieniony, sprawdzony
Przyjechali
do kawiarni wcześniej, niż zakładali. Luis od razu wysiadł z auta
i nie czekając na byłego partnera poszedł przed siebie. Nie miał
najlepszego humoru, a myśli sprzed kilku godzin, kiedy nie spał,
nie dawały mu spokoju. Dlaczego Darren tu był? Dlaczego on sam wdał
się w tę toksyczną relację? O co tak naprawdę chodziło
blondynowi i jaki miał cel w tej nagłej zmianie? Czy aby nie
chodziło o rozprawę? Nie był w stanie zrozumieć tego wszystkiego,
ale musiał to wyjaśnić. Coraz gorzej czuł się z obecnością
mężczyzny, zupełnie udręczony, przez zdradę, którą popełnił
oraz przez przeczucie, że on chce po prostu go ukarać swoją
obecnością. Coś musiało się zmienić i to natychmiast, bo
inaczej oszaleje.
Za
nim szybko podążył Carter, zdziwiony tym, że kelner na niego nie
poczekał. Czyżby się na niego gniewał? W sumie, miał o co. Przez
ponad dwa lata zachowywał się jak drań. Ale bardzo żałował tego
i chciał naprawić swoje winy. Musiał tylko poczekać na Maggie,
która mogła podpowiedzieć mu cokolwiek o „romantyczności” i
tego typu rzeczach. Może uda jej się dojść do tego, jak odzyskać
utracone serce dawnego kochanka mężczyzny. Ale było to niezwykle
trudne. Blondyn widząc jego zmęczenie chciał zaproponować mu
wakacje, tyle że Petterson na pewno nie zgodziłby się, gdyby mieli
pojechać we dwóch. I tu sprawa się komplikowała, bo jedynymi
osobami, które mogłyby go przekonać do urlopu byli Charlie i
Felix. Ale... co z kafejką i filmem? To były poważne przeszkody,
które praktycznie uniemożliwiały zrealizowanie tego planu, a we
dwóch by nie pojechali. Chociaż, może warto spróbować?
Wszedł
do Cudów
i innych słodkości
zamyślony, do tego stopnia, że prawie wpadł na krzątającego się
nerwowo chłopaka.
– Uważaj
– syknął zirytowany Luis.
– Przepraszam,
Słonko – odparł blondyn.
– Nie
mów tak do mnie.
– Dlaczego?
– Bo...
nie – uciął. Nie miał ochoty kontynuować tego typu dysput. Był
w zbyt złym nastoju, nie wiedział już, co zrobić. Poza tym, za
wszelką cenę musiał skupić się na pracy, by nie zwariować. Byle
do rozprawy i odpracowania byłego partnera. I potem to wszystko się
skończy. Wybierze się na jakąś terapie, by popracować nad sobą
i zapomni o miłości swojego życia. Nie miał wyjścia. Wina za
rozstanie tkwiła po jego stronie. I tego sobie nie będzie mógł
wybaczyć do końca życia. Zresztą nawet nie próbował.
– Mamy
dużo pracy – powiedział po chwili. – Musimy się za to zabrać.
Niedługo przyjdą klienci – powiedział bez przekonania i jakby
ciszej, odlegle.
– Wszystko
w porządku? – zapytał zaniepokojony Carter.
– Zawsze
musisz mnie o to pytać? Wszystko dobrze – rzucił od niechcenia i
poszedł na zaplecze. Sytuacja zrobiła się bardzo napięta. Kiedy
szatyn odszedł, Darren usiadł na krześle i westchnął głośno.
Zapowiadał się bardzo trudny dzień.
Luis,
gdy tylko doszedł do szatni, osunął się o ścianę i cicho
zaszlochał. Utrzymanie tego wszystkiego w sobie było zbyt trudne,
kosztowało go za wiele energii. Nie potrafił tego powstrzymać, a
paradoksalnie to, czego chciał najbardziej, to silnych ramion
ukochanego, które otuliłyby go, a on powiedziałby...
– Nie
płacz, skarbie... – jakby na zawołanie pojawił się ten
wyczekiwany „ktoś”, najważniejszy w całym świecie kelnera.
Obrócił go w ramionach i przytulił do piersi, głaszcząc
delikatnie po głowie. – Co się stało, kochanie?
– Nie...
jestem twoim... kocha...
– Sz...
jesteś moim kochaniem – wyszeptał. – Co się dzieje? Boję się
o ciebie – dodał, słysząc kolejny wybuch szlochu mężczyzny.
Nie rozumiał, co takiego mogło się stać w ciągu zaledwie kilku
minut. Jeśli mógł jakoś ulżyć lub pomóc mu, był gotów.
Musiał tylko wiedzieć, w czym...
– Ja...
ja nie chcę...
– Czego?
– Bo...
ja się... ja nie mogę być twoim „kochaniem”, to ja to wszystko
popsułem...
– Luis...
– Nie!
To ja cię zdradziłem! To wszystko moja wina! – Rozpłakał się
jeszcze bardziej, mimo że Darren ocierał mu cały czas łzy.
Carterowi
z szoku oczy praktycznie wyszły na wierzch. Przecież to nie była
prawda, Petterson nie mógł obwiniać tylko siebie za rozpad ich
związku. To wszystko tak się zagmatwało. Postanowił wziąć
sprawy w swoje ręce.
– Posłuchaj
mnie... uważnie, dobrze?
– Ale...
– Żadne
„ale”... Obiecujesz, że mnie wysłuchasz? – Zapytał łagodnie.
– Tak...
– Dobrze.
Skarbie, to nie tylko twoja wina, że nasz związek się spieprzył.
Pracowaliśmy na to oboje,
cholerne
dwa lata. Głównie ja zawaliłem. Nie obwiniaj siebie, proszę cię.
Byłeś pijany, nie panowałeś nad sobą. Gdybyś był trzeźwy...
zdradziłbyś mnie?
– Nie...
za bardzo cię kocham... – Odszepnął zapłakany kelner.
– Dokładnie.
Po pijaku, ludzie robią różne rzeczy, mój błąd, że cię
zaniedbywałem, źle traktowałem, a twój, że się na to zgadzałeś.
Ale to ja byłem dupkiem, ty po prostu za bardzo bałeś się mnie
stracić. – mówił łagodnie, tuląc do siebie byłego kochanka. W
końcu zrozumiał to wszystko, słysząc ból i rozpacz w wyznaniu
szatyna, którego się nigdy nie spodziewał. Nie miał pojęcia, że
tak to przeżywał, że obwiniał siebie o to wszystko.
Luis
lgnął do ciała Darrena, rozpaczliwie tracąc na chwilę poczucie
rzeczywistości. Cała rozpacz i ciężar ostatnich wydarzeń spadły
na niego właśnie teraz, nie pozwalając iść dalej. Nie miał ani
siły, ani ochoty pracować tego dnia. Pozostawiony sam w kawiarni,
miał dość. Czekał, aż jego siostra i Felix wrócą do pracy, a
on będzie mógł wziąć wolne i spokojnie odpocząć. Kiedy
rozmyślał, blondyn cały czas obejmował go i głaskał
uspokajająco. W końcu chłopak się wyciszył i spojrzał w oczy
Carterowi. Poczuł ciepło bijące od drugiego ciała i delikatnie
uśmiechnął się.
– Jestem
beznadziejny, co? – Wyszeptał.
– Wcale
nie, kotku. Nie chowaj wszystkiego dla siebie. Bardzo się o ciebie
martwię, wiesz? Nie wiem, jak ci pomóc.
– Zmień
mnie na kogoś innego...
– Głuptasek
– odparł spokojnie mężczyzna. – Kocham cię całym moim sercem
– dodał bez wahania.
Dziwność
ich relacji było widać coraz bardziej. Prawie czternaście dni temu
się rozstali, a zachowują się jak kochankowie, których miłość
dopiero co rozkwitała. Może rzeczywiście tak było? Może
rzeczywiście dopiero po tych ponad dwóch latach musieli spojrzeć
na wszystko z innej perspektywy, by dostrzec, jak za sobą tęsknią
i co jeden znaczy dla drugiego?
Jedyne,
co teraz było ważne dla Darrena, to ulżyć kelnerowi w cierpieniu
i pomóc mu pozbyć się całkowitego i jednostronnego poczucia winy
za rozpad ich związku, bo doskonale wiedział, że sam nie był
święty. Miał nadzieję, że może Maggie również pomoże mu w
tym względzie, przecież była bardzo mądrą i doświadczoną
kobietą, a mężczyzna bardzo chciał zmiany na lepsze. Wiedział
już, że pragnął odzyskać Luisa, jeśli ten tylko będzie tego
chciał.
– Już
dobrze?
– Tak...
– Wyszeptał szatyn i otarł ostatnią łzę. – Trzeba... trzeba
wracać do pracy... – dodał powoli, rozglądając się. Ale Darren
trzymał go nadal w ramionach. Był zaniepokojony i miał ku temu
powody.
– O
nie. Kochanie, nie wracasz dzisiaj do pracy – powiedział
stanowczo. – Jesteś przemęczony i w dołku, ja się zajmę
kawiarnią, ty posiedzisz, dobrze? Najwyżej pomożesz mi
przygotowywać kawy.
– Ale...
– Próbował zaprotestować, jednak nie dane mu było skończyć,
ponieważ jego usta zostały zamknięte w delikatnym i czułym
pocałunku.
– Mam
poprosić Paula, by po ciebie przyjechał? Czy zamykamy dzisiaj? –
Postawił ultimatum.
– Ej...
to nie...
– Czekaj...
– Zastanowił się. spojrzał na ukochanego i delikatnie dotknął
jego czoła. Wyciągnął z kieszeni telefon i szepnął: – Nie
złość się na mnie, dobrze?
Po
chwili odebrała Samantha.
– Zamykanie
kawiarni to był najgłupszy pomysł, Darren! Czyś ty oszalał? –
Krzyczał wściekły Luis, kiedy siedzieli w samochodzie. Mężczyzna
patrzył, jak były kochanek próbuje wyrzucić z siebie całą
złość, jaka właśnie go ogarniała po rozmowie z siostrą. –
Ubzdurałeś sobie, że coś mi jest i teraz mam wolne cały weekend,
a kto będzie pracował, hę? Mieliśmy klientów, a teraz znów nie
będą przychodzić.
– Nie
przesadzaj, kochanie, naprawdę. Ja bardzo się o ciebie boję,
rozumiesz? Jak byś pracował dzisiaj? Zapłakany, ledwie mający
siłę, blady? -próbował uspokoić go Carter. – Wynagrodzę wam
te dni utargu. W przybliżeniu, ile byście zarobili, trzy tysiące?
cztery? Hm? – Luis momentalnie się uspokoił i zrobił wielkie
oczy.
– Tu
nie chodzi o to, byś oddawał... – Powiedział łagodniej. Zrobiło
mu się głupio. Dlaczego on o niego tak dbał? – Po prostu nie
możemy sobie na to pozwolić.
– Ale
musisz o siebie dbać. Wiesz o tym? – Reszta podróży minęła im
w ciszy. Szatyn pogrążył się we własnych myślach, tak samo
zresztą jak i blondyn, który dodatkowo skupił się na prowadzeniu
samochodu. Zanim jednak dotarli do domu, skręcili w jedną, dość
malowniczą uliczkę.
– Gdzie
jesteśmy? – Zapytał zaskoczony kelner.
– Zobaczysz
– Darren wysiadł z wozu. – Chodź.
Poprowadził
zaciekawionego chłopaka wzdłuż do oszklonego, niewysokiego budynku
po prawej stronie. Był to salon samochodowy marki Mercedes.
Pettersona wmurowało w ziemię.
– Co
my tutaj robimy?
– Jak
to co, kotku? – Zamruczał mu czule do ucha uśmiechnięty Carter.
– Kupujemy ci samochód – dodał beztrosko.
– Co?
- Luis prawie wykrzyknął i został pociągnięty przez mężczyznę
do środka.
Kolejne
dni mijały im bardzo szybko. Ani się obejrzeli, a Darren już był
po rozprawie (z wyrokiem kilkudziesięciu godzin do odpracowania w
kawiarni Samanthy oraz odkupienia jej samochodu); Felix wrócił do
pracy i zdążył się załamać stanem swojego mieszkania, a
Charliemu po raz kolejny przesunęły się zdjęcia do filmu. Tylko u
Luisa nie wiele się zmieniało – był rozchwiany emocjonalnie i
rozpaczliwie potrzebował wakacji. Dlatego też Carter wraz z Davisem
wymyślili pewien „dziki” pomysł, by wywieść swoich partnerów
oraz „byłych-niedoszłych partnerów” gdzieś daleko. Najlepiej
w miejsce, które wybierze latająca pinezka. Tak więc rozłożyli
mapę i rzucili ostrym i małym narzędziem chwilowej zbrodni;
trafiło na Polskę – Sudety, miejsce mało zamieszkane i
stosunkowo w Ameryce nieznane, przynajmniej dla czwórki mężczyzn.
Zarówno
szatyn, jak i blondyn mieli nadzieję na jakąś zmianę w ich
relacji, bo stali w miejscu – niedobrym miejscu, które ich obu
niszczyło. Musieli w końcu pójść w jedną albo w drugą stronę.
Rozstać się zupełnie i nie mieć ze sobą nic wspólnego, lub
wrócić do siebie i pracować nad relacją z pomocą jakiegoś
dobrego specjalisty. To były opcje – innej rady nie było. Stanie
w miejscu ich zabije. Obaj zaczęli sobie zdawać z tego sprawę.
Najbardziej bolało ewentualne poczucie straty i porażki, że jednak
się nie udało tego uratować, bo obaj żałowali decyzji; powinni
byli zawalczyć o siebie i swój związek. Być mądrymi dorosłymi
ludźmi, a zachowali się jak małe dzieci. To było najgorsze z
wyjść. Ale stało się – i teraz trzeba było w końcu ponieść
konsekwencje wyborów.
Z
kolei Charlie chciał poznać trochę lepiej swojego kochanka, bo
mimo że mieszkali razem, tak naprawdę mało o sobie wiedzieli. O
swoich przyzwyczajeniach, o tym co dokładnie lubią, po jakiej
stronie łóżka śpią lub chociaż na co są uczuleni. Aktor mało
zdawał sobie sprawę o Felixie, o jego nawykach jak również o tym,
co może go denerwować. W końcu nie samą słodyczą żyje związek.
Była to też okazja by pobyć z nim sam na sam, bez wszystkich
zobowiązań, telefonów, Ruperta – mógł cieszyć się po prostu
ukochanym. To było dla niego najważniejsze.
Znajdowali
się w samolocie, kilka tysięcy metrów nad ziemią, wśród innych
pasażerów. Kilpatrick, pogrążony we śnie wtulał się w Davisa,
jak gdyby nigdy nic, a jego mężczyzna uśmiechał się do niego i
głaskał śpiącego po przedramieniu. Było mu błogo, pomimo kilku
męczących go myśli. Obok ich siedzeń były te przeznaczone dla
Darrena i Luisa. Carter czytał książkę, a szatyn skulił się w
fotelu, również przysypiając – a raczej udając, ponieważ nie
chciał by wyszło na jaw to, jak bardzo boi się latać. Cały drżał
i nawet bluza, którą blondyn go okrył nic nie dała. Nagle
samolotem zatrzęsło a chłopak podskoczył, przerażony.
– Co...
co się dzieje?
– Nic...
spokojnie, to tylko turbulencje.
– A...
ok ... – Wydukał, zestresowany. Nigdy nie lubił tego sposobu
przemieszczania się, a od kiedy katastrofy lotnicze stały się
bardziej powszechne – obiecywał sobie, że tylko w ekstremalnych
wypadkach wsiądzie do „latającego potwora”. Niestety, tym razem
nie udało mu się wykręcić od tego środka transportu.
Jego
ukochany lekko zdziwiony przypatrywał mu się przez dłuższą
chwilę, zastanawiając się, jak przeprowadzić z nim
rozmowę.
Petterson potrzebował pomocy – to było pewne, gdyż jego stany
emocjonalne ostatnimi czasy dawały wiele do myślenia. Patrząc na
niego, jakby instynktownie przysunął do siebie roztrzęsionego
mężczyznę i po prostu go przytulił, głaszcząc uspokajająco. Po
chwili odezwał się do sąsiada:
– Charlie,
masz coś na uspokojenie? Albo nasennego?
– Coś
mam, a co?
– Luis
się boi latać... jest w stanie „przedzawałowym”. Nie chcę,
żeby się tak bardzo stresował.
– Czekaj,
poszukam tego i ulotki. Tylko ją przeczytaj i nie przesadź z tym ok
? – Upomniał go brunet. Felix przysłuchiwał się tej wymianie
zdań wyraźnie zatroskany. Nie bardzo rozumiał, co działo się z
jego przyjacielem. Co prawda wiedział o jego fobii względem
latania, ale bardzo martwiły go te chwiejności nastrojów. Kiedy
Davis znalazł lekarstwo na uspokojenie, wstał i zaniósł je
Darrenowi. Pochylił się nad uchem mężczyzny i szepnął, podając
mu specyfik – Wiesz, co się z nim dzieje? Bardzo się niepokoję.
– Mnie
pytasz? Nie mogę nic od niego wyciągnąć... Boję się jak
cholera, Fel...
– Ja
także... Musimy potem porozmawiać, słuchaj... Jemu trzeba jakoś
pomóc... – Mruknął trochę głośniej.
– Wiem,
ale próbuję, ale on ode mnie niczego nie przyjmuje. Jak widzisz...
staram się jak mogę, ale ledwo znosi moją obecność, wy jesteście
przyjaciółmi. – Spojrzał kelnerowi z powagą w oczy.
– Właśnie
widzę, jak cię „nie toleruje”. Przebywasz z nim najdłużej.
Posłuchaj. Czuję, że ja sam mu nie pomogę; my musimy to zrobić.
Cała nasza trójka. Obiecaj mi to. – Szepnął błagalnie, musiał
pomóc swojemu adoptowanemu bratu, a kluczem do tego był właśnie
Carter. To dzięki niemu chłopak płakał, lub się uśmiechał;
najważniejsze żeby jego były partner teraz po prostu był. Na tych
wspólnych wakacjach, a potem w kawiarni, a na pewno ich relacje
jakoś się odbudują – Felix wierzył w to, czuł, że coś
dobrego niedługo się zdarzy. Tylko trzeba było temu dopomóc.
– Przecież
wiesz... Możesz na mnie liczyć. – Z zamyślenia wyrwał go głos
mężczyzny. – Luis jest moim życiem. – To zapewnienie mu
wystarczyło.
– Dziękuję.
– Darren z lżejszym sercem wrócił na swoje miejsce . Przytulił
się do ukochanego i patrzył za okno, na przepiękne chmury.
Charlie
siedział po prawej stronie z dala od okna, przy którym usadowił
się jego ukochany. Na początku, wsiadając do samolotu, stoczyli
małą bitwę, kto gdzie ma się rozlokować. Polegała ona na „
papier-nożyce-kamień”. Oczywiście oszukując, wygrał Davis.
Tłumaczył, że jako „samiec alfa” w tej rodzinie, musi zajmować
miejsce po prawej stronie, a Felix jako „serce” po lewej – co
oczywiście skończyło się prychaniem i chwilowym obrażeniem dumy
blondyna. Jednakże, po jakiś dziesięciu minutach spór został
zażegnany kilkoma namiętnymi całusami. Natomiast Kilpatrick
zapowiedział zemstę i właśnie ją szykował. Miała być okrutna
i bezwzględna. Musiał odzyskać prawo do „siedzenia po prawej
stronie”.
– Kochanie...
Zamień się ze mną miejscem... Dość mam tego okna...
– Nie
ma mowy. Ja zawsze siedzę po prawej – odparł brunet.
– Ja
też... Dlaczego mam się dostosowywać cały czas? Nie możemy się
zmienić? – Drążył dalej jego partner.
– No
ej... to chwyt poniżej pasa.
– A
mówienie, że jestem sercem związku, więc muszę być po lewej...
bo to anatomicznie dobrze? No kotku... zmieniaj się... ale już. –
Zażądał. Nadąsał się nie na żarty i miał już powoli dość.
Jego mężczyzna był naprawdę cudowny, ale tutaj zdawał się
nieugięty. Trzeba było trochę go „zmiękczyć” swoimi
sposobami, by nie dać się totalnie podporządkować jego
przyzwyczajeniom.
– Ale...
– Próbował zaprotestować mężczyzna, czuł, że powoli
przegrywa tę batalię.
– Bo
nici z seksu...
– Cholera...
Nie rób mi tego... Kotku... – widząc jego minę, westchnął
cierpiętniczo – Dobra, wstawaj – mruknął niezadowolony. Mały
szantaż podziałał i już chwilę potem Davis siedział przy
oknie, a Felix przeciągnął się, uśmiechając się szeroko i
cmokając kochanego w policzek.
– Dziękuję.
Jesteś taaaaki słodki i pomocny. – Chuchnął mu do ucha i po
chwili przytulił się do jego ramienia, wielce zadowolony z siebie.
Mała zemsta podziałała i smakowała wyśmienicie. Czekała go
teraz większa batalia... Ale ją też miał zamiar wygrać.
– Dla
ciebie wszystko – Powiedział usłużnie aktor na wpół złośliwie,
mimo wszystko z dużą dozą czułości. Po chwili spojrzał na
kochanka i delikatnie złączył ich usta w nieśpiesznym pocałunku.
– Może wygrałeś tę bitwę, kochanie, ale to ja wygram wojnę. –
Dodał z drapieżnym uśmiechem i wpił się bardziej intensywnie i
mocniej w wargi chłopaka, który zdołał już tylko jęknąć z
przyjemności oraz zaskoczenia.
Luis zachowuje się bardzo dziwnie, nawet jak na niego. Wygląda na to, że problemy zupełnie go przerosły. Potrzebuje chyba pomocy profesjonalisty i odpoczynku, więc te wakacje to chyba niezły pomysł. Nie wiem tylko czy towarzystwo Darrena dobrze mu na tym wyjeździe zrobi, przecież to on był przyczyną większości kłopotów.
OdpowiedzUsuńTym razem moi ulubieńcy się nie popisali. Nie bardzo zrozumiałam ich sprzeczkę w samolocie.
W ogole nie zrozumialem rozmowy w samolocie. Chyba zle przeczytalem. Nie wiem kto co mowi..
OdpowiedzUsuńAlbo jak Feliks powiedzial ,,nici z seksu''. Przeciez oni tego nie robili.. chyba.
Swietna scenka z salonem samochodow. Myslalem, ze beda slodkie pierdoly, a tu mila odmianka :P
Rozdzial ogolnie dobry, ale ja i t czekam na Neko :(
Pozdrawiam
Damiann
Boję się o Luisa, przerasta go to wszystko, ale mam nadzieję, że przy pomocy Darrena i przyjaciół wszystko wróci do normy.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Feliksowi się układa i jest szczęśliwy. Myślę, że taki wyjazd dobrze im wszystkim zrobi :)
Witam,
OdpowiedzUsuńjak widać Darren się stara i cieszy mnie to, czyżby Carter kupił mu samochód..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Hejka! Czemu nie ma zadnego nowego rozdzialu? A co do tego... hmm... ogolnie cale opo jest fajne, nie za słodkie, nie za gorzkie (nw jak by inaczej powiedziec) takie cos ala zwykle zycie... w sumie jak w wielu twoich opo... kiedy pokonczysz opo z 1 bloga? I kiedy cos dodasz? A i mam pytanie takie bardziej do cb niz o blogu... bo ostatnio sam zaczalem pisac opo yaoi i czy zechciala bys przeczytac kawalek i powoedziec co dobrze a co zle, moze cos podppwoedziec? Jesli tak to napisz "serafin.konrad.matys@gmail.com"
OdpowiedzUsuńTak jak obiecalem... wyslalem prolog na twoj mail... wybacz ze tak dlugo to robilem ale dopiero z wakacji wrocilem...
UsuńCieszę się widząc jak sobie radzisz i się rozwijasz twórczo :)
OdpowiedzUsuńOby tak dalej Mycha.
Witam,
OdpowiedzUsuńdroga autorko mam nadzieję, że nie zapomniałaś o tym opowiadaniu, bo ja tęsknię i to bardzo za nim....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Bardzo tęsknie za tym opowiadaniem. Kocham je całym serduszkiem <3 Błagam Cie dokończ je. Czekam i czekam. Zaglądam tu bardzo często, ale nadal nic nowego. Tak bardzo smutno.
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę.